(Czatachowa) W Czatachowie w gminie Żarki dziwnie zachowują się sarny. Jedną z nich znalazł w piątek 2 marca na polu mieszkaniec wsi, Henryk Lech. Zwierzę było umierające, zostało uśpione, a następnie przekazane przez lekarzy weterynarii do badań na obecność wścieklizny. Okazało się jednak, że sarna nie była chora. Nie zmienia to faktu, że zwierzęta w Czatachowie padają jak muchy, a te zdrowe zachowują się dziwnie – podchodzą do ludzi jak małe, domowe pieski.
Wycieńczoną, młodą sarenkę znalazł w piątek 2 marca, na polu w Czatachowie mieszkaniec, Henryk Lech: - Sarna leżała żywa, chciałem ją spłoszyć, ona się nie podnosiła w ogóle, zebrała się na chwilę, ale upadła. Zgłosiłem na posterunek Policji, oni podali numer do kogoś. Zadzwoniłem, mówiąc, że mam domowe zwierzęta, a tu dużo saren leży, skór, sierści, że jest jakaś choroba. Przyjechał posterunek z Żarek, weterynarz. Ta sarna żyła, ale pan Maciej Grabowski zadzwonił do koła łowieckiego, że jest bardzo słaba, pytając co z nią zrobić. Ktoś z koła nakazał mu ją uśpić, więc tak zrobiono. Następnie zwierzę zostało zabrane na badania – mówi Henryk Lech, mieszkaniec Czatachowy. Na miejscu był Maciej Grabowski, weterynarz z Żarek: - Zwierzę nie było w stanie utrzymać równowagi, miało rany szarpane na całym ciele, także rozległe obrażenia głowy. Stan sarny był na tyle ciężki, że zdecydowaliśmy o uśpieniu. Przekazaliśmy następnie głowę zwierzęcia do badań – mówi Maciej Grabowski. Co ciekawe, kolejną dziwnie zachowującą się sarnę zauważyliśmy w Czatachowie dwa dni później, w niedzielę, 4 marca. Zwierzę nie unikało ludzi, podchodziło do domów. Sami zbliżyliśmy się do sarenki na mniej niż 2 metry. Ta spokojnie skubała trawę, nie zwracając na nas uwagi. Następnie sarenka położyła się w krzakach, głowę opuszczając w dół, jakby kompletnie wycieńczona. Na miejsce przybył Powiatowy Lekarz Weterynarii, Adam Sroka, jednak po godzinnych poszukiwaniach zwierzęcia już nie było na miejscu. Tymczasem we wtorek, 6 marca poznaliśmy wyniki badań sarny, znalezionej na polu przez pana Henryka. Zwierzę było zdrowe: - Chcieliśmy uspokoić mieszkańców Czatachowy i gminy Żarki – nie stwierdziliśmy u sarny wścieklizny, ani żadnej innej choroby – mówi Adam Sroka, Powiatowy Lekarz Weterynarii. Sprawa jest jednak o tyle poważna, że wścieklizna pojawiała się już na tym terenie w przeszłości: - Tutaj wcześniej wścieklizna panowała. Kiedyś pewne małżeństwo wygłaskało sarnę. Okazało się, że sarna była wściekła i musieli zgłosić się na leczenie. W konsekwencji musieli przyjmować bolesne zastrzyki – mówi H. Lech. O dziwnym zachowaniu saren w Czatachowie mówi nam także weterynarz Maciej Grabowski: - Jeżeli dzikie zwierzę podchodzi do ludzi, jest to jeden z objawów wścieklizny, ponieważ nawet gdy ktoś w domu przez jakiś czas przetrzymuje sarnę, ta po wypuszczeniu powinna nadal unikać ludzi, gdyż instynkt samozachowawczy tych zwierząt jest bardzo silny. Nie ma co jednak siać paniki, tymbardziej, że zbadaliśmy jedną sarnę i nic nie stwierdziliśmy. Sprawdzamy każdy przypadek, gdzie zachodzą podejrzenia wścieklizny. Jeżeli tylko młoda sarna, która pojawiła się w niedzielę znowu zostanie zauważona, złapiemy ją i zbadamy pod kątem obecności chorób, w tym wścieklizny – mówi Maciej Grabowski. Tymczasem Henryk Lech jest pewnien, że zwierzętom coś dolega: - Gadzina choruje, bo jest pełno skór i sierści po polach. W tym roku chorują sarny, wcześniej było dużo chorych zajęcy. Weterynarze mówią, że to nie choroba, tylko tutejsze psy gonią sarny i je gryzą. Ja mówię: tak, nasze kundle na pewno dogonią sarnę. Ja jestem pewien, że coś im jest, więc boimy się o nasze zwierzęta. Mamy tu i krowy i owce, kozy. Dzika gadzina ma uciekać a nie podchodzić do ludzi, to nie jest normalne – podsumowuje Henryk Lech. Wścieklizna pojawiła się w ubiegłym roku m. inn. na terenie powiatu zawierciańskiego. Chorobę roznosiły lisy, czego efektem była akcja rozprzestrzeniania samolotami specjalnych szczepionek na terenie całego województwa śląskiego.
Marcin Bareła
Napisz komentarz
Komentarze