Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 29 kwietnia 2025 21:40
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

NA OPALANIE NIE MA CZASU

(Poraj) Na pierwszy rzut oka praca wodnej policji wygląda jak czysta przyjemność: pływają motorówką po zalewie, bryza chłodzi w upalne dni, turystki uśmiechają się do przystojniaków w mundurach. Niestety, prawdziwe życie często mija się z historiami znanymi z serialu „Słoneczny Patrol”. W piątek, 8 lipca razem z funkcjonariuszami z porajskiego Posterunku Policji Wodnej patrolowaliśmy największy w powiecie zbiornik wodny.
Podziel się
Oceń

(Poraj) Na pierwszy rzut oka praca wodnej policji wygląda jak czysta przyjemność: pływają motorówką po zalewie, bryza chłodzi w upalne dni, turystki uśmiechają się do przystojniaków w mundurach. Niestety, prawdziwe życie często mija się z historiami znanymi z serialu „Słoneczny Patrol”. W piątek, 8 lipca razem z funkcjonariuszami z porajskiego Posterunku Policji Wodnej patrolowaliśmy największy w powiecie zbiornik wodny.

 

 - Ta służba jest o tyle komfortowa, że lepiej latem wdychać tu powietrze, niż wąchać kurz na ulicach. Ale na tym „wygody” tej służby się kończą. Są podobne obowiązki, jest ta sama odpowiedzialność. Z tym, że tutaj – i to jest specyfika tej służby - w niektórych przypadkach nasza pomoc jest udzielana „szybciej”. Dla przykładu: ratując tonącego, efekt naszej pracy, czyli wdzięczność uratowanego, jest natychmiastowy, poszukując złodzieja na efekty trzeba czasami poczekać. Trudno też liczyć na „wdzięczność” przestępcy, czy specjalne wyróżnienia – mówi starszy sierżant Artur Król, dowódca myszkowskich policjantów wodniaków z posterunku w Poraju, który za uratowanie kilka lat temu tonących został wyróżniony i nagrodzony przez Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach. – Ogólnie ludzie są wdzięczni, że tu jesteśmy, „na mieście” jest z tym różnie. Choć i podczas służby w tym miejscu słyszymy też czasami: „No, jeszcze tu was nie było!” – dodaje.

 

Gdyby ich jednak nie było, tylko w ciągu ostatnich tygodni mogło dojść na porajskim zbiorniku do tragedii. 25 czerwca podczas regat zmieniająca się gwałtownie pogoda - silne podmuchy wiatru i opady deszczu - utrudniała rywalizację. Tylko w ciągu jednej godziny dwie łodzie uczestniczące w zawodach przewróciły się, a ich 3 - osobowe załogi wpadły do wody. Po bezskutecznych próbach postawienia żaglówek rywalizujący na nich zawodnicy byli wyczerpani. - Żeglarze mieli na sobie kapoki, mieli też pojęcie o pływaniu, ale próbując postawić łódź na wodę zupełnie opadli z sił. Być może by nie utonęli, ale trzymali się kurczowo łodzi, które wiatr znosił na betonowy brzeg. Tam mogły się rozbić, a być może oni, chcąc je przed tym uchronić odnieśliby obrażenia – wspomina akcję st. sierżant Artur Król. Tydzień później wyciągnęli z wody łącznie 10 osób. Najpierw za burtą swej łodzi znalazła się 4 - osobowa załoga żaglówki, spośród której dwie osoby nie potrafiły pływać, pomocy potrzebowała także 6 – osobowa załoga innej żaglówki. I w tym przypadku szybka pomoc była na wagę życia, bo członkami załogi poza sternikiem były dzieci, mocno wystraszone wywrotką. To jak dotąd najbardziej spektakularne tegoroczne akcje porajskich wodniaków w mundurach. Na szczęście w tym roku nie zanotowano na porajskim zbiorniku utonięć, wcześniej bowiem, podobnie jak i w całej Polsce, i on zbierał „tragiczne żniwo”. - Aby nie było ono zbyt obfite wystarczy włączyć myślenie, ale często to ostatnie niektórych bardzo „boli”. Niemal zawsze przyczyny utonięć są te same: brawura i alkohol. Wielu osobom udało nam się pomóc, ale tragedie także się zdarzały – przyznają policjanci.

 

„CO WY TU WŁAŚCIWIE ROBICIE?”

 

Policyjna łódź cumuje na terenie Ośrodka Sportów Wodnych. Nieopodal znajduje się wypożyczalnia rowerów wodnych i kajaków. Na przejażdżkę tym ostatnim ma ochotę para wczasowiczów w średnim wieku. Niestety, wypożyczalnia jest chwilowo nieczynna. Mężczyzna w kąpielówkach rozgląda się nie wiedząc co począć, na widok policjantów z jego usta pada natychmiast pytanie: ”A Wy, to co właściwie tu robicie?” Na to pytanie st. sierżant Król odpowiada nam obszernie już na łodzi, którą ruszyliśmy na patrol po zbiorniku. - Większość godzin naszej służby przypada na weekendy. Wtedy jest więcej turystów i co za tym idzie najwięcej ewentualnych zdarzeń, podczas których może być potrzebna nasza interwencja. Ale w tygodniu też jesteśmy. Kiedy nas nie ma, zastępują nas policjanci z Częstochowy. Często jest też tak, że w upalne dni, kiedy wiadomo, że turystów będzie bardzo dużo jesteśmy i my i oni - wyjaśnia. Policjanci pełnią służbę 12 godzin – od rana do wieczora. Myszkowską obsadę posterunku stanowią prócz dowódcy, sierżant sztabowy Tomasz Bojanek oraz starszy aspirant Jacek Gonera. - Co my tu robimy? Przede wszystkim sprawdzamy patenty motorowodne i żeglarskie, choć jeśli chodzi o te ostatnie, w ostatnim czasie zmieniły się przepisy. Dziś patent obowiązuje tylko w przypadku pływania łodzią o długości kadłuba powyżej 7,5 metra. Na zwykłe Omegi patentów już nie trzeba, choć wiadomo, że raczej nikt nie pożyczy łodzi osobie nie mającej o żeglowaniu pojęcia. Jeśli kogoś sprawdzimy na początku sezonu i wiemy, że ma patent, nie nękamy go za każdym razem, kiedy tylko spotkamy go na wodzie – mówi Artur Król. – Poza tym sprawdzamy sprzęt asekuracyjny na jednostkach pływających. Przepisy mówią, że na jedną osobę na takiej jednostce powinna przypadać jedna kamizelka czy koło ratunkowe, – dopowiada starszy aspirant Jacek Gonera, który pełni dyżur z sierżantem Królem. Policjanci sprawdzają też trzeźwość pływających. - W tym przypadku motorowodniaków, czyli osób używających pojazdów silnikowych, obowiązują te same przepisy co na drodze. W przypadku złapania takiej osoby „na podwójnym gazie” traci ona swoje uprawnienia na wodzie, Sąd może wydać także wobec takiej osoby decyzję o utracie prawa jazdy – przypominają policjanci. Może dlatego, jak mówią, jest coraz mniej osób pływających pod wpływem alkoholu. – Owszem, bawią się, szaleją, ale na brzegu, kiedy już zacumują swoje łajby - dodają.

 

WODNA SŁUŻBA OD 15 LAT

 

Starszy sierżant Artur Król służbę w Posterunku Wodnym w Poraju pełni blisko 15 lat. Wcześniej musiał ukończyć specjalny Kurs Policji Wodnej w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Innym wymogiem, jaki muszą spełnić wodni policjanci jest zdobycie minimum stopnia młodszego ratownika. Co się zmieniło w ciągu tych 15 lat? - Sprzętu jest więcej i jest on coraz szybszy. Ale przez to, że jest tu i policja, jest spokojniej – ocenia Król. - Na tym zalewie są żeglarze, motorowodniacy, pływający skuterami, ludzie korzystający z kajaków, rowerów wodnych, wędkarze. Chodzi o to, że wszyscy muszą się wzajemnie zauważać i zwyczajnie szanować - dodaje. – Dziś jest spokojnie. Ale w upalne dni po zalewie pływa nawet 150 jednostek, tłok jest wtedy ogromny – mówi starszy aspirant Jacek Gonera, nie przestając rozglądać się po zalewie. Pytamy zatem skąd taka popularność porajskiego zbiornika? – To jeden z nielicznych w województwie śląskim akwenów, są takie 2 lub 3, gdzie nie ma tzw. strefy ciszy i dopuszczony jest tu ruch na jednostkach silnikowych. Stąd tylu motorowodniaków. Dlatego jest przy tym trochę „wolnej amerykanki”. Gdyby nie motorowodniacy pracy mielibyśmy o połowę mniej. Choćby tacy pływający na skuterach. Chcą mieć widownię dla swych popisów, dlatego pływają blisko brzegu, powodują fale, stąd konflikty z wędkarzami. Nie byłoby kłopotów gdyby swoje ewolucje wykonywali na środku zbiornika –wyjaśnia Jacek Gonera. – Paradoksalnie, dużo pracy mamy też kiedy nie ma pogody, kiedy wieje, bo wtedy z kolei są doskonałe warunki do żeglowania. Nie wolno jednak zapominać, że na zalewie może być niebezpiecznie. Tu fale mogą dochodzić nawet powyżej metra. Z żaglówki wypadła kiedyś pływająca nią kobieta. Popłynęliśmy na ratunek i okazało się, że pani nie chce podać nam ręki, kiedy chcieliśmy wciągnąć ją do łodzi. Okazało się, że fala nie tylko pozbawiła ją sił ale także …biustonosza. Dopiero po solidnym „ope”, że nam takie rzeczy nie dziwne, bo to nie średniowiecze, pozwoliła sobie pomóc – dodaje aspirant.

 

POTRZEBNI NIE TYLKO NA WODZIE

 

Łamanie przepisów to nie tylko „domena” wodniaków. Zbiornik przyciąga tu także wędkarzy, oraz zwykłych kłusowników. Dlatego policjanci wraz z państwową Strażą Rybacką kontrolują zbiornik (również w nocy) także pod kątem połowów. – Na razie nie notowaliśmy obecności kłusowników pozyskujących ryby np. poprzez stawianie sieci. Zdarzały się natomiast przypadki wykroczeń przeciwko ustawie o rybactwie śródlądowym – do nich należy przede wszystkim łowienie w miejscach nie wyznaczonych, czy łowienie na trzy wędki, podczas gdy można tylko dwoma – mówi Artur Król. Do łamania przepisów dochodzi także na linii brzegowej. Nagminne jest wjeżdżanie samochodami do lasu, zaśmiecanie, niszczenie zieleni. - Akcja sprzątania linii brzegowej zalewu jest jak najbardziej potrzebna i zasługująca na pochwałę. Ale prawda jest też taka, że na taką liczbę turystów liczba wystawionych przy zalewie kontenerów na odpadki jest za mała. Gdyby po cztery czy pięć koszy postawili wszyscy ci , którzy dysponują terenem, czyli gmina, nadleśnictwo, wędkarze i Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z Poznania byłoby lepiej. Udaje nam się od czasu do czasu złapać śmieciarzy, ale ten teren jest bardzo rozległy, zbiornik posiada powierzchnię dużo ponad 600 hektarów – rozkładają ręce policjanci. – Przyjeżdżający tu ludzie zapominają o tak oczywistych rzeczach, że gdy jest susza nie wolno rozpalać ognia w lesie. Każdy chciałby posiedzieć przy ognisku, ale drzewa ze sobą nikt raczej nie przywozi, idzie po nie do lasu, a tego też robić nie wolno. Ogniska też można palić tylko w miejscach wyznaczonych – wylicza Artur Król. Dlatego, choć policjanci z posterunku wodnego starają się głównie pouczać, na tych najbardziej opornych nałożyli już w tym roku ponad 40 mandatów. Poza tym prowadzą wspólne akcje z WOPR, organizują pogadanki z dziećmi w ramach akcji „Bezpieczne wakacje”, odwiedzili pobliskie lokale gastronomiczne, gdzie przypominali o zakazie podawania alkoholu nieletnim i nietrzeźwym. Na opalanie nie pozostaje im dużo czasu, tym bardziej, że mundur, choć letni, nosić trzeba cały czas.

 

Robert Bączyński,

 foto: Justyna Kot


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: MatiTreść komentarza: 👍Data dodania komentarza: 29.04.2025, 17:21Źródło komentarza: "Hurra Jura" to pierwsza na Jurze, oraz trzecia w Polsce Via FerrataAutor komentarza: ZenekTreść komentarza: Panie Wojciechu współczuję. I Trzymam Kciuki !!!Data dodania komentarza: 24.04.2025, 13:37Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁAutor komentarza: KarolinaTreść komentarza: 😍Data dodania komentarza: 19.04.2025, 16:19Źródło komentarza: Vespa na JurzeAutor komentarza: TomaszTreść komentarza: To jest chyba jednak standard. Dzisiaj (17/04/2025) identyczne obrazki były w Koziegłowach na ul. Żareckiej obok domu burmistrza Koziegłów. Zamiatanie ulicy przebiegało tak że trzeba było uciekać na drugą stronę ulicy żeby jako tako przejść. Tumany kurzu ciągnęły się na odległość 100 m za zamiatarką. Oczywiście wszystkie prace na sucho przy słonecznej pogodzie i 25 stopniach ciepła.Data dodania komentarza: 17.04.2025, 12:56Źródło komentarza: ZAMIATARKA CZY KURZARKA?Autor komentarza: WojtekTreść komentarza: Takiemu to nic nie zrobią bo ma kolegę sędziego,Data dodania komentarza: 16.04.2025, 14:09Źródło komentarza: BYŁY STAROSTA MYSZKOWSKI ZATRZYMANY. ZARZUTY KORUPCYJNEAutor komentarza: MarianTreść komentarza: Przecież to "elyta" polityczna to co mu zrobią? Jak skażą to się odwoła że sadzili ni ci sędziowie co trzeba.Data dodania komentarza: 16.04.2025, 02:59Źródło komentarza: BYŁY STAROSTA MYSZKOWSKI ZATRZYMANY. ZARZUTY KORUPCYJNE
Reklama
Reklama
Reklama