(Myszków) Pani Krystyna została w środę, 22 czerwca okradziona we własnym mieszkaniu na ul. Skłodowskiej. Do mieszkania wpuściła dwóch mężczyzn, podających się za pracowników Telekomunikacji. Tego kroku będzie długo żałować, gdyż pachnący panowie w koszulach okazali się zwykłymi złodziejami, którzy zabrali staruszce 700 złotych.
Ku przestrodze, przedstawiamy opowieść pani Krystyny, mówiącą o tym, jak działają złodzieje: - To było w środę przed Bożym Ciałem. Ja jestem w domu sama, córka jest we Włoszech. A ponieważ jestem chora, pieniądze wypłacam z banku z konta. Tak mi jest wygodniej. Feralnego dnia, w środę miała przyjechać córka, więc pomyślałam sobie, trzeba coś kupić, trochę pieniążków wyciągnąć. Wyciągnęłam z bankomatu, wróciłam do domu, rozbieram się. Nagle ktoś puka do drzwi: - proszę otworzyć. A ja wcześniej, jakieś 4 miesiące temu dzwoniłam do Telekomunikacji, żeby mi tutaj naprawili uszkodzone łącze telefoniczne. Oni przedstawili się jako pracownicy telekomunikacji. Otworzyłam: dwóch eleganckich panów w krawatach, białych koszulach, dobrze zbudowanych jak dwie krople wody podobnych. Na oko mieli około 30 – 33 lat. Jeden sobie usiadł, drugi pyta gdzie jest usterka? Pokazałam mu, on odsunął wersalkę, zaczął coś robić, ale w pewnym momencie mówi: jak mi się chce pić. Dałam mu wodę mineralną, ale przypomniałam sobie jednocześnie, że miałam dwie kanapki. Poszłam więc do kuchni i zaczęłam je dogryzać. Ten jeden mówi: o, jakie ma pani fajne kanapki, mógłbym się poczęstować? Mówię proszę bardzo. Ale tam pomidory były i on, żeby mnie zagadać mówi: Jezus ja tak proszę pół pomidora! Ja się zdziwiłam i mu tego pomidora dałam. Ale ten drugi ciągle siedział w salonie, kiedy ja „karmiłam” tego pierwszego. Kiedy wrócili do pracy jeden mówi: musimy czekać na gniazdko, w takim razie pójdziemy do drugiej klatki. I wyszli. Ja w tej białej torbie, przy której jeden siedział miałam pieniądze, w sumie 700 złotych. Niczego się nie domyśliłam, dopiera jak poszłam do sklepu, zerknęłam, a tam takie kolorowe gazety ucięte zamiast pieniędzy – wspomina pani Krystyna, która poszła zgłosić fakt kradzieży na Policję w piątek, ponieważ odkryła kradzież w środę wieczorem. Twierdzi, że na miejscu rozpoznała na posterunku jednego ze sprawców – wisiał na zdjęciu w holu – przekonuje pokrzywdzona.
Myszkowska Policja potwierdza fakt kradzieży, jednak nie chce ujawniać szczegółów: - Trwa postępowanie w tej sprawie. Policja sprawdza wszystkie okoliczności zdarzenia – informuje asp. Aneta Jabłońska.
Marcin Bareła
Napisz komentarz
Komentarze