(Myszków) To co już od wielu lat zagrażało myszkowskiemu Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt stało się faktem. W poniedziałek 30 maja na ulicy Szpitalnej zjawili się pracownicy SANIKO z zadaniem rozbiórki głównej części schroniska – murowanego budynku mieszczącego kojce dla psów. To efekt decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, a właściwie wydanego przez niego tytułu wykonawczego. – To jest jak prawomocny wyrok, bez środka odwoławczego – komentuje prezes spółki Sławomir Janas.
- Tytuł wykonawczy zawiera katalog kar, jakimi moglibyśmy zostać objęci w przypadku nie zastosowania się do niego, i nie przystąpienia do rozbiórki wskazanego w nim budynku, w ciągu siedmiu dni. Jest w nim zapis o karze finansowej opiewającej nawet na tysiąc złotych za dzień, którą mogłaby zostać obciążona spółka lub personalnie ja, jako jej prezes – wyjaśnia Sławomir Janas. Dlatego w poniedziałek rano w schronisku zameldowała się ekipa z SANIKO z ciężkim sprzętem i przystąpiono do rozbiórki sąsiadującego z głównym budynkiem betonowego pomieszczenia mieszczącego kojce dla psów. Zwierzęta przeniesiono na dalszą część działki. – Całą sobotę karczowaliśmy teren, na którym teraz umieszczamy budy. Osobno umieszone zostaną psy, które nie zgadzają się z innymi, dla tych łagodniejszych przygotowaliśmy ogrodzony siatką wybieg – wyjaśniały wyraźnie przygnębione sytuacją opiekunki psów Marta Oleksiak i Patrycja Kucia. Wraz z nimi psy pomagały przenosić na nowe miejsca wolontariuszki współpracujące ze schroniskiem.
- Chcę podkreślić, że z powodu prac ani jednemu psu nie stanie się krzywda. Żaden z psów nie będzie miał pogorszonych warunków bytowania. Panie ze schroniska w dalszym ciągu opiekują się nimi w wielkim sercem i poświęceniem – zapewniał prezes Sławomir Janas.
MOŻNA BYŁO TEGO UNIKNĄĆ?
Zdaniem Sławomira Janasa: TAK. – Budowla powstała w latach 90- tych jako azyl dla psów przy punkcie weterynaryjnym. Uwcześni włodarze miasta zdecydowali jednak o jego budowie „na dziko”, bez pozwolenia na budowę. Można było jedną uchwałą przemianować azyl na schronisko i starać się o zalegalizowanie budowli. Nie zrobiono tego, stąd dzisiejsze kłopoty i decyzja o rozbiórce „samowoli” – uważa prezes. Błędy wspomnianych władz wykorzystał chyba najbardziej walczący o rozbiórkę, jeden z sąsiadów placówki, starosta jednego z powiatów na Dolnym Śląsku. Dom należący do niego sąsiaduje ze schroniskiem, a sąsiedztwo wybitnie nie sprzyja planom jego sprzedaży. To jego odwołanie uwzględnił PINB i nakazał rozbiórkę. Tyle, że nie spowoduje to, że bezdomne psy ze Szpitalnej znikną natychmiast.
JEST PLAN
Pierwsza podstawa do rozbiórki wydana przez PINB, do której w końcu doszło, pochodzi z 24 lipca 2009 roku. Miejska spółka kilkakrotnie odwoływała się od postanowień, wnosząc o odroczenie jej terminu. W tym czasie pojawiły się plany budowy schroniska w nowej lokalizacji, na terenach po byłej cegielni przy ulicy Siewierskiej. I na planach w zasadzie się skończyło. Bo projekt jaki powstał kosztem 40 tysięcy złotych opiewa na inwestycję za ponad 2 miliony złotych. A takich pieniędzy nie miał ani poprzedni burmistrz Janusz Romaniuk, ani obecny Włodzimierz Żak. - Wcześniej czy później gmina stanie przed dylematem – albo budować nowe schronisko, na które naprawdę pieniędzy nie ma, albo iść w kierunku rozwiązań innych, czyli funkcjonowania bez schroniska. Ja tego ostatniego rozwiązania się boję, bo nasze lokalne otoczenie już się przyzwyczaiło, że schronisko jest. Dużo lepiej, jeśli chodzi o bezdomność psów, Myszków wygląda w tej chwili w stosunku do innych gmin, gdzie nie ma schronisk. Rozmawialiśmy z prywatną firmą z Myszkowa, która przymierzała się do utworzenia schroniska, po rozpoznaniu jednak jaki to jest, oczywiście w cudzysłowie „biznes”, stwierdziła, że ona chętnie zainteresuje się ulokowaniem kapitału w SANIKO, jako takim, ale nie w schronisko – wyjaśniał nam niedawno obecny gospodarz miasta.
Okoliczne gminy, które nie posiadają schronisk, bezdomne psy ze swojego terenu lokowały w Myszkowie, płacąc za to określone stawki. Na dniach stracą taką możliwość. – Obecnie przyjmujemy do placówki psy w bardzo ograniczonym zakresie. W zasadzie tylko z terenu miasta. Nasza spółka zmuszona była wypowiedzieć umowy gminom Żarki, Poraj, Mstów i Janów i od połowy czerwca psów z tych terenów nie będziemy już przyjmować – wyjaśnia Sławomir Janas.
CO DALEJ?
Miasto wystąpiło do Agencji Nieruchomości Rolnej o bezpłatne przekazanie około tysiąca metrów kwadratowych pod planowane przy ul. Siewierskiej schronisko, bo jak się okazuje tyle brakowało by zmieścić się w przygotowanym projekcie. Miasto teren już dostało, czeka tylko na podpisanie aktu notarialnego. – Burmistrz upoważnił mnie do podjęcia starań o utworzenie schroniska międzygminnego, w stworzeniu którego partycypowałyby gminy z naszego powiatu. Z takim pomysłem wystąpił do burmistrza Myszkowa burmistrz Koziegłów Jacek Ślęczka. Gminy mogłyby partycypować w inwestycji na zasadzie parytetu ludnościowego. Obecnie jest najlepszy czas na to, by gminy planując budżety na przyszły rok mogły uwzględnić na to środki. Wtedy bardzo realne byłoby wybudowanie schroniska i przeniesienie tam psów już w przyszłym roku – ocenia Sławomir Janas.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze