(Myszków) Według opinii pracowników myszkowskiej Fabryki Papieru, koniec zakładu jest bliski. Ponoć do zburzenia jest kilkanaście budynków przyzakładowych, w tym ścieralnia (powstaje tam w tzw. ścierakach ścier drzewny), magazyny. Ale pracowników papierni już to nie interesuje – chcą wypłaty zaległych pensji. Ostatni raz widzieli je… w lutym. I to wypłacone w połowie.
- Nie płacą pełnych pensji, tylko połowę. Na dziś mamy zapłacone tylko do połowy lutego. Dzieje się tak od zeszłego roku. Ja dostaję pół wypłaty, 600 złotych, tak od świąt Bożego Narodzenia. Jest cichy bunt, każdy szmera, ale każdy się też boi, no bo gdzie pan znajdzie dziś robotę? Ja tu robię już trzeci raz, pamiętam dyrektora Suwalskiego, takiego jak on już nie będzie. Obecny właściciel to tu wszystko sprzedaje: tory, lokomotywy, sprzęgła – wszystko na złom sprzedaje. Płaci tym firmom, które burzą fabrykę, bo jego celem jest chyba likwidacja całości, zresztą musi to burzyć, bo płaci za to podatek. Teraz pójdzie ścieralnia do zburzenia. Sprzedaje maszyny jak leci. Fabryka zmierza ku upadkowi. Sprzeda szóstkę – ostatnią maszynę, to będzie koniec. Teraz bloki sprzedają z ludźmi, to fabryki nie sprzedadzą z ludźmi?- pyta z ironią pracownik Fabryki Papieru Myszków. - Tego przecież nikt nie kupi, to się rozsypuje, nie ma żadnego remontu. Nawet do roboty nie ma makulatury, czasami wręcz nie ma co robić. Raz kilku się zdenerwowało i chciało zapytać o pensje, to wziął (Eugeniusz Spera – przyp.red.) i uciekł. Jedną kobietę złapał, jak przebierała w makulaturze, szukając przepisów kucharskich, złapał ją, powiedział żeby opuściła stanowisko pracy i zwolnił. Beczała jak nie wiem – mówi kolejny z napotkanych pracowników papierni. Dodaje, że ludzie są na skraju wybuchu, ale boją się. Mniej rozmowny niż pracownicy zakładu był Eugeniusz Spera, właściciel Fabryki Papieru w Myszkowie. – O co się panu rozchodzi? Jak pan będzie u mnie papier kupował, będziemy rozmawiać – powiedział, zapytany o powód braku wynagrodzeń, po czym odłożył słuchawkę.
Zdaniem naszych rozmówców, pracowników fabryki, którzy obserwują co dzieje się z zakładem w ostatnich latach, Eugeniusz Spera, główny akcjonariusz upadłej Fabryki Papieru w Myszkowie, najcenniejsze składniki majątku spółki przeniósł do innych firm. Historia zaczęła się jeszcze w marcu 2002 roku, kiedy Spera kupił od Skarbu Państwa upadającą fabrykę. Wtedy zaczęła się też rozbiórka zakładu. Na złom poszły elementy kolejowe, części maszyn. I właściciel robi to nadal, pozbywając się przy okazji kolejnych budynków gospodarczych przy fabryce. Część terenu zostało po rozebraniu hal sprzedane pod budowę kolejnego marketu w Myszkowie, tym razem sieci Kaufland. Jedyna maszyna na której odbywa się produkcja została wydzierżawiona spółce należącej do córki właściciela. Uniemożliwiło to egzekucję długów fabryki z jej majątku. Wkrótce wygasa zawarta na 10 lat umowa dzierżawy i może być to kluczowy moment dla przyszłości fabryki.
Jak się dowiedzieliśmy następny w kolejce do wyburzenia jest budynek ścieralni. Tymczasem jeszcze mniej rozmowne od właściciela są panie odbierające telefony w sekretariacie - Nie udzielam informacji w tej sprawie – słyszymy.
Marcin Bareła
Napisz komentarz
Komentarze