MKS Myszków - ŁTS Łabędy 4:1 (2:1)
Podopieczni Krzysztofa Całusa udanie zainaurugowali rozgrywki wiosenne. MKS Myszków wygrał wysoko przed własną publicznością z zamykającym tabelę MKS-em Łabędy. Bramki dla niebiesko białych strzelali świeżo pozyskani – Krystian Żelazny, Andrzej Buchcik i Miłosz Bielecki.
Krzysztof Całus zapowiadał, że mecz z ostatnimi w tabeli Łabędami nie będzie łatwy. Tydzień wcześniej ŁTS wygrał w Będzinie, a tym razem przyjechał do Myszkowa z zamiarem sprawienia niespodzianki. Wyżej notowani byli odpowiednio umotywowani i nie zlekceważyli rywala. 20 minut myszkowianie potrzebowali na to by przejąć inicjatywę. Na prowadzenie gospodarze wyszli po uderzeniu Krystiana Żelaznego. Debiutujący w niebiesko białych barwach defensywny pomocnik wyprzedził Chrostka i popisał się skuteczną główką. Z prowadzenie fani miejscowych nie cieszyli się zbyt długo. Upłynęło niespełna 10 minut kiedy Dariusz Zawadzki uderzył z rzutu wolnego z 20 metrów. Piłka znalazła w polu karnym Sławomira Kantora, który płaskim strzałem oszukał Bartka Wilka. W tym momencie zapachniało niespodzianką. Podrażnieni gracze MKS-u ruszyli do ofensywy. Z okazji do wpisania się na listę strzelców nie skorzystali kolejno Piotr Trepka, Piotr Prusko i Miłosz Bielecki. Po pół godziny gry wykorzystaliśmy rzut rożny. Najlepiej w polu karnym odnalazł się Andrzej Buchcik i tym samym przypodobał się kibicom nowego klubu. Gol do szatni poprawił atmosferę na trybunach. Druga połowa rozpoczęła się od ataków MKS-u. Strzał Żelazanego i niefortunne zagranie Rafała Adamczyka, który umieścił futbolówkę we własnej siatce ustawiły to spotkanie. Przyjezdni opuścili głowy, a miejscowi mieli apetyt na kolejne gole. Szczęścia nie mieli napastnicy zwłaszcza Piotr Prusko, który tego dnia nie umiał postawić kropki nad i. Jak zdobywa się bramki pokazał kolegom Miłosz Bielecki, który popisał się uderzeniem z rzutu wolnego. Blisko zmniejszenia rezultatu porażki był tuż przed końcowym gwizdkiem Paweł Inglot.
- Rozpoczęliśmy słabo to spotkanie. Pierwsze minuty nie były w naszym wykonaniu najlepsze. Po pierwszej bramce mogliśmy od razu podwyższyć na 2:0. Tym czasem przeciwnik strzelił nam przypadkowego gola i zrobiło się nerwowo. Z minuty na minutę prezentowaliśmy się coraz lepiej. Mam nadzieje, że nasza forma będzie rosła. Przed nami potyczki z bardziej wymagającymi drużynami – powiedział trener MKS-u Myszków Krzysztof Całus.
MKS Myszków: Wilk – Ojczyk, Buchcik, Trepka, M. Sołtysik, Żelazny (70 min Malczewski), Psonka, Bielecki, Bonczek (78 min Zawrzykraj), Prusko, D. Sołtysik (78 min Dorobisz).
ŁTS Łabędy: Blaszke – Pawlik, Adamczyk, Cyran, Stach (80 min Dąbrowski), Mora (89 min Preczyński), Zawadzki, Petelicki, Chrostek (35 min Inglot), Nowak, Kantor.
Kolejnym rywalem MKS-u Myszków będzie Sarmacja Będzin. Drużyna ta w tym sezonie ma wysokie aspiracje. Włodarze tego klubu głośno mówili, że mierzą w awans do trzeciej ligi. W dwóch pierwszych spotkaniach wiosennych Sarmacja zaliczyła porażkę i remis. W ubiegłą sobotę podzielila się punktami ze Slavią w Rudzie Śląskiej. Jesienią MKS pokonał Sarmację przed własną publicznością 1:0.
Sarmacja Będzin – MKS Myszków – sobota 10 kwietnia godzina 16.00. (RUC), foto: (rb)
Napisz komentarz
Komentarze