(Myszków) Justyna Bekus trafiła do myszkowskiego szpitala na wycięcie pęcherzyka żółciowego. Po kilku dniach „w stanie dobrym” –jak czytamy w karcie wypisu ze szpitala, wypisana została do domu. Dwa dni później wraca na oddział chirurgiczny w fatalnym stanie, z krwiakiem pod wątrobą, perforacją jelit. Po dwóch kolejnych operacjach i kolejnych 6 dniach trafia na oddział intensywnej terapii do Zawiercia. Po kilku dniach umiera na ropne zapalenie otrzewnej. 7 kwietnia matka zmarłej dziewczyny składa do Prokuratury w Myszkowie doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jej zdaniem, w Myszkowie doszło do zaniedbań lub błędów w leczeniu córki, co doprowadziło do jej śmierci. Czy młoda dziewczyna, która trafiła na rutynową operację musiała umrzeć?
3 marca Justyna Bekus trafia na oddział chirurgiczny na planowaną operację wycięcia pęcherzyka żółciowego. Wszystko kończy się dobrze, do domu, jak czytamy w wypisie, pacjentka wypisana jest w „stanie ogólnym dobrym”. Ale dwa dni później, 11 marca wraca na ten sam oddział szpitala z powodu silnych bóli brzucha, wymiotuje. Badania USG wykazują krwiak w okolicach wątroby. W trakcie zabiegu lekarze stwierdzają też liczne ropnie, ropne zapalenie wyrostka robaczkowego, perforację jelit. Dwa razy, 13 i 17 marca lekarze czyszczą jej jamę otrzewnej z narastającej ilości ropy. Stan pacjentki ciągle się jednak pogarsza. 17 marca decyzją myszkowskich lekarzy zostaje przewieziona na oddział intensywnej terapii szpitala w Zawierciu. Tam ponownie lekarze próbują oczyścić jamę brzuszną z ropy. Nic nie pomaga i 21 marca Justyna umiera. Przyczyna zgonu: ropne zapalenie otrzewnej i martwica jelit. 25 marca odbył się pogrzeb Justyny Bekus.
Matka zmarłej Justyny, Małgorzata Bekus: -Na Wielkanoc miały być jej zaręczyny. Nie rozumiem, dlaczego moja córka umarła, skoro trafiła na prostą operację. Moim zdaniem lekarze musieli popełnić jakiś błąd. Albo przy pierwszej operacji, albo zbyt długo trzymając ją w Myszkowie. Może powinna trafić do jakiejś kliniki, może tam by ją uratowali.
Ordynator dr. n. med. Ireneusz Stokowacki: -Oceniając raporty zabiegowe mogę powiedzieć, że chirurdzy nie popełnili żadnego uchybienia. Pacjentka wyszła ze szpitala, w stanie dobrym, nie było żadnych powikłań. Nie wiemy, co się działo, gdy trafiła do domu. Gdy przyjęliśmy ją ponownie, stwierdzono krwiak podwątrobowy, którego wcześniej nie było, co potwierdzają wyniki badań. Pacjentka zupełnie nie reagowała na antybiotyki. Decyzja o jej przewiezieniu na OIOM do Zawiercia była podyktowana tym, że pacjentce ze względu na patologiczną, nigdy nie leczoną otyłość (ok. 130 kg) zagrażała ostra niewydolność oddechowa.
Dyrektor Szpitala Powiatowego Wojciech Picheta: -Jestem przekonany, że moi lekarze w niczym nie uchybili sztuce medycznej. Ale skoro rodzina zmarłej złożyła doniesienie o przestępstwie, jestem za tym, aby prokuratura wyjaśniła sprawę.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zmarła dziewczyna przed pierwszym pobytem w szpitalu mogła spożywać duże ilości alkoholu. Jeżeli potwierdzą to badania histopatologiczne organów, mogło to mieć ogromny wpływ na jej stan po operacji. (JotM)
Napisz komentarz
Komentarze