Oskarżonym czyli dyrektorowi i kierownikowi ZUK Koziegłowy teoretycznie grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Ale już na pierwszej rozprawie rozpoznający sprawę sędzia Marek Zachariasz ogłosił, że do więzienia oskarżeni na pewno nie pójdą. 24 lipca zeznawali właściciel działki Piotr K., obecny Starosta Myszkowski, operator traktora w ZUK, radny mieszkający w Nowej Wsi (dzielnica Myszkowa) Jacek S., co nie przeszkadza mu już 3 kadencje kandydować i radnym w innej gminie, oraz prezes OSP Krusin Jerzy S. Tylko zeznań trzeciego ze świadków mógł wysłuchać niżej podpisany dziennikarz, gdyż Sąd zastosował pisowski przepis, dodany do art. 357 punkt 5 kpk wprowadzony nowelizacją kodeksu postępowania karnego z 5 sierpnia 2016 roku. Przepis pozwala sądowi właściwie bez żadnego uzasadnienia zarządzić prowadzenie rozprawy bez udziału dziennikarzy. Rozprawa w teorii pozostaje jawna, bo tylko w nielicznych przypadkach proces karny toczy się niejawnie lub sąd ma prawo wyłączyć lub ograniczyć jawność procesu. Sędzia Marek Zachariasz w przedziale dwóch lat już drugi raz zastosował ten kontrowersyjny, pisowski w genezie przepis, i to zawsze wobec naszego dziennikarza.
Proces karny toczący się przed Sądem Rejonowym w Myszkowie, sprawa IIK 104/24, to wynik śledztwa, które Prokuratura Rejonowa Częstochowa Południe wszczęła, a na koniec postawiła poważne zarzuty karne, na podstawie ustaleń Gazety Myszkowskiej.
Ustalenia dziennikarskiego śledztwa opisaliśmy w serii artykułów, ale zaczęło się od tekstu z czerwca 2022:
Tajemnice działki 89: GMINNY ZUK KARCZUJE POLE STAROSTY KOŁODZIEJCZYKA!
Prokuratura na ich podstawie wszczęła śledztwo zakończone skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Dyrektor ZUK Zbigniew P. i kierownik Grzegorz M. są oskarżeni o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Prokuratura zdecydowała się też postawić zarzuty karne w wersji zaostrzonej, gdy do przestępstwa miałoby dojść „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej”. Nie znamy całości aktu oskarżenia, gdyż nie został przez prokuratora odczytany na pierwszej rozprawie, ale skoro prokuratura zdecydowała się na postawienie zarzutów z art. 231 pkt 2 Kodeksu Karnego, to znaczy że śledczy znaleźli ich zdaniem wystarczające dowody na to, że Zbigniew P. i Grzegorz M. nie tylko dokonali przestępstwa urzędniczego, ale też odnieśli z tego korzyść. Dlatego grozi im od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności. Nie wiemy jaki zapadnie wyrok w sądzie I instancji, ale wiemy na pewno, że będzie łagodny, bo sąd już to ogłosił.
Sędzia Marek Zachariasz może oskarżonych uniewinnić, umorzyć warunkowo proces karny, albo skazać ich na karę grzywny lub ograniczenia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary. Ale wtedy Sąd będzie musiał zmienić zarzuty, z art. 231 pkt 2, gdzie minimalna kara to rok więzienia, na łagodniejszy art. 231 pk1 gdzie grozi im tylko do 3 lat. W istocie Sąd już ogłosił, że tak zrobi.
Prokuratura nie zdecydowała się na złożenie w tej sprawie wniosku o zmianę sędziego, mimo dość oczywistych podejrzeń, że sędzia Marek Zachariasz może w tej sprawie nie być niezawisły.
Proces ruszył 12 czerwca 2024. Przebieg tej rozprawy opisaliśmy w artykule:
Gmina dobrze płaci oskarżonym. Czy za milczenie?
W maju 2022 roku Gazeta Myszkowska ujawniła, że pracownicy Zakładu Usług Komunalnych w Koziegłowach czyszczą prywatną działkę nr 89 w Krusinie, należącą do starosty Piotra Kołodziejczyka i jego żony. Pracowali tam przez kilka tygodni: wycinka drzew, krzaków, rozbiórka starych rozwalających się zabudowań, zbiórka i wywóz śmieci. Właściciel działki Piotr Kołodziejczyk, twierdził w śledztwie, nie nie zlecał prac i nie wiedział, że ZUK czyści mu działkę.
Jak wyliczył biegły od prac budowlano-rozbiórkowych, starosta Piotr Kołodziejczyk zyskał przynajmniej 10.556 zł i 24 grosze. To wg biegłego minimalna wartość wykonanych prac rozbiórkowych i porządkowych.
12 czerwca 2024 obaj oskarżeni nie przyznają się do winy, zgodnie odmówili odpowiedzi na pytania sądu i prokuratora. Wygłosili też niemal identyczne w treści krótkie wyjaśnienie motywów swojego postępowania: „wiosną 2022 roku pomiędzy Krusinem i Rzeniszowem zleciłem wykonanie prac porządkowych polegających na usunięciu nieczystości z pasa drogowego, wycięciu przydrożnych krzaków.
W sądzie oskarżeni musieli przyznać ile zarabiają. Dyrektor Zbigniew P. przyznał, że zarabia 7400 zł na rękę. Drugi z oskarżonych Grzegorz M. jak oświadczył zarabia w ZUK 5400 netto. Nieźle, jak na warunki koziegłowskie.
-Działałem w interesie gminy, dla jej mieszkańców -mówił każdy z oskarżonych.
Obaj oskarżeni mają tego samego obrońcę, w osobie adwokata Macieja Sitkiewicza. To oczywiście dopuszczalne, ale dość niezwykłe. Oskarżeni mogą mieć sprzeczne interesy. W tym procesie widać, że wzajemnie się kryją, tłumacząc swoje działania niemal identycznie. Ale co by było, gdyby jeden z oskarżonych obciążył drugiego? Albo co gorsze, wskazał na faktycznych zleceniodawców prac u pana starosty?
Bo kto uwierzy że panowie ryzykując 10 lat odsiadki, zrobili to z własnej woli, aby „posprzątać śmieci przy drodze”?
Sąd uniemożliwił pracę dziennikarzowi. Już drugi raz ten sam sędzia w mocno politycznej sprawie!
24 lipca 2024 zeznania składali sołtys wsi Krusin Jerzy S., właściciel działki 89 wysprzątanej przez gminnych pracowników Piotr K. i radny w gminie Koziegłowy, pracownik ZUK operator koparki Jacek S. który pracował na działce starosty.
Tylko zeznań pierwszego świadka mogliśmy wysłuchać. Do przesłuchania starosty myszkowskiego Piotra K. i operatora koparki radnego z Nowej Wsi Jacka S. doszło bez obecności mediów, choć świadkowie nie składali takiego wniosku. Ich zeznania mogliśmy poznać dopiero po udostępnieniu przez Sąd treści zeznań. I jeszcze musieliśmy za to zapłacić.
PiSowski przepis pozwala ograniczyć jawność praktycznie każdej rozprawy!
Jawność procesu karnego to fundament możliwości realizowana społecznej kontroli nad sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości. Rozprawy może słuchać każdy zainteresowany. Może to robić nawet z czystej ciekawości. Oczywiście publiczność pojawia się tylko na nielicznych procesach, które z różnych powodów budzą społeczne zainteresowanie. Sprawy bardzo głośnie, bulwersujące, albo np. dotykające osób znanych. Najczęściej to media wypełniają tę rolę, relacjonując proces z sali rozpraw. Gdy proces choć w części dotyczy polityków, np. radnych, burmistrzów, starosty czy prezydenta miasta, porządna redakcja wręcz za swój obowiązek uważa relacjonowanie procesu. Tak działamy od 30 lat w Gazecie Myszkowskiej, i już od 15 lat w Kurierze Zawierciańskim.
Od 2022 roku sędzia Marek Zachariasz już dwa razy wypełnianie obowiązków dziennikarskich mi uniemożliwił, stosując w mojej ocenie w sposób niewłaściwy, art. 357 pkt 5 Kodeksu Postępowania Karnego. Przepis wprowadzony przez rządy prawicy w nowelizacji kpk z 5 sierpnia 2016 roku umożliwił sędziom arbitralnie i bez żadnego wyraźnego powodu zabraniać mediom udziału w przesłuchaniach świadków. A to zwykle kluczowa część rozprawy. Rozprawa formalnie pozostaje jawna, ale to co w niej najważniejsze, dzieje się bez mediów. W głośnych, relacjonowanych przez media ogólnopolskie procesach, z obecnością kamer telewizyjnych, chyba nie było w Polsce takiego procesu, w którym sędzia odważyłby się wyprosić media z sali. Co innego prowincjonalny proces w Myszkowie, gdzie dziennikarz ma okazję wielokrotnie ujawniać niejasne powiązania pomiędzy sędziami, prokuratorami, a np. oskarżonymi. Sale rozpraw myszkowskiego sądu widziały już wiele takich procesów. A wtedy obecność dziennikarza bywa bardzo niewygodna.
Dwa przypadki w Myszkowie, ten sam sędzia. Sprawa zawsze polityczna. Czy były inne przypadki w Polsce?
Nasza redakcja zwróciła się do Ministra Sprawiedliwości pana Adama Bodnara z wnioskiem o informację:
"Czy Ministerstwo Sprawiedliwości prowadziło analizy lub czy jest w stanie takie zebrać, na temat stosowania w praktyce art. 357 pkt 5 kpk? Czy jest możliwe ustalenie lub czy Minister Sprawiedliwości wie, ile razy sądy użyły tego przepisu, aby uniemożliwić dziennikarzom pracę na sali rozpraw? Jeżeli Minister Sprawiedliwości posiada takie dane, proszę o ich udostępnienie."
Dla zrozumienia wagi problemu, koniecznie jest podanie Czytelnikom treści tego przepisu: „W wyjątkowych wypadkach, gdy należy się obawiać, że obecność przedstawicieli środków masowego przekazu mogłaby oddziaływać krępująco na zeznania świadka, przewodniczący może zarządzić opuszczenie sali rozprawy przez przedstawicieli środków masowego przekazu na czas przesłuchania danej osoby.”
Dodany do art. 357 kpk, cytowany par. 5 znalazł się w nowelizacji wprowadzonej w sierpniu 2016 roku, czyli gdy tzw. Zjednoczona Prawica zaczynała grzebać w prawie, niszcząc niezależność po kolei Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, i dalej Sądów Powszechnych.
Gmeranie przy art. 357 który jest po prostu przepisem porządkowym, który regulował udział mediów na sali rozpraw, skończyło się tym, że dano sędziom swobodę w ograniczaniu mediom udziału w przesłuchaniach. Przepis w krótszej wersji regulował po prostu kwestię nagrywania rozpraw, a nie samego udziału mediów na rozprawie.
W obecnym kształcie dalej na rozprawie może być każdy, pod warunkiem, że się nie pochwali, że jest z prasy, a już z Gazety Myszkowskiej, czy Kuriera Zawierciańskiego w szczególności. Wtedy wylatuje.
Absurdalność tych przepisów dostrzega Marcin Sowała z Katedry Postępowania Karnego Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku w artykule: „UDZIAŁ MEDIÓW W ROZPRAWIE W PROCESIE KARNYM JAKO WYRAZ SPOŁECZNEJ KONTROLI WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI” opublikowanym w „PALESTRA” -piśmie adwokatury polskiej.
Autor pisze m. in.: „Media uznaje się za najlepszy środek w sprawowaniu przez naród kontroli wymiaru sprawiedliwości.”
„Jawność rozprawy oraz udział czynnika społecznego w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości jest bez wątpienia kwestią, bez której nie można mówić o rzetelności procesu. Prowadzenie rozprawy w sposób jawny dla społeczeństwa jest jednym z warunków sine qua non istnienia demokratycznego państwa prawnego. W historii Polski znane są przykłady okresów, kiedy to kontrola wymiaru sprawiedliwości sprawowana przez społeczeństwo była tak iluzoryczna, że trudno mówić o jakimkolwiek nadzorze społecznym.”
Autor odnosi się do sytuacji prawnej po 5-08-2016r, gdy pojawił się pisowski przepis, dający sądowi właściwie pełną swobodę w ograniczaniu mediom udziału w rozprawie, gdy zażąda tego świadek:
Obecnie przepis art. 357 § 5 k.p.k. zezwala na nakazanie opuszczenia sali rozpraw mediom w sytuacji, gdy ich obecność mogłaby oddziaływać krępująco na świadka. Wobec tego co do pozostałych osób, które biorą udział w sprawie, a jednocześnie mogą się czuć skrępowane obecnością dziennikarzy, przepis art. 357 § 5 k.p.k. nie ma zastosowania. Trudno o odnalezienie racjonalności tego rozwiązania. Bardzo krytycznie należy podejść do faktu, że w przypadku na przykład oskarżonego nie przewidziano podobnego mechanizmu.
Sąd w Myszkowie, ten sam sędzia. Sprawa zawsze polityczna. Kto się boi dziennikarzy?
To już drugi w przedziale 2 lat przypadek, kiedy rozpoznający sprawę sędzia Marek Zachariasz użył przeciwko dziennikarzowi Gazety Myszkowskiej/Kuriera Zawierciańskiego art. 357 pkt 5 kpk nakazując opuszczenie sali na czas słuchania świadka. Proces dotyczący czyszczenia zaniedbanej działki starosty myszkowskiego z PiS nie miałby miejsca bez dziennikarskiego śledztwa.
Sędzia Zachariasz zastosował ten przepis, wypraszając dziennikarza z sali pierwszy raz 22 kwietnia 2022 roku, gdy w procesie położnej Katarzyny K., oskarżonej o fałszowanie dokumentacji medycznej na szkodę NFZ. Była to właściwie cała seria procesów, a wszystko zaczęło się od artykułu Gazety Myszkowskiej z 2014 roku: „Z.I.P. Postrach nieuczciwych lekarzy”. Kilku lekarzy zostało prawomocnie skazanych, choć niektórzy zdążyli umrzeć przed wyrokiem, albo jeszcze w czasie śledztwa. Jednym z najbardziej znanych z tej listy (dwa procesy karne) jest Wojciech Picheta, były poseł Koalicji Obywatelskiej, późniejszy starosta myszkowski. Wszystkie te procesy i przestępstwa łączyło jedno: dochodziło do nich w NZOZ Światowit którego właścicielem jest Adam Jakubiec.
Proces położnej Katarzyny K., zatrudnionej w NZOZ Światowit, był ostatni, który się toczył. 22 kwietnia 2022 zeznawał świadek Adam J. Świadek złożył wniosek, aby przesłuchanie odbyło się bez udziału dziennikarza. Sędzia przychylił się do wniosku. Oskarżonej nie było na sali, została skazana.
W piśmie do Ministra Sprawiedliwości opisaliśmy czego dotyczyły te procesy karne i dlaczego w tym przypadku, sądzimy że w ograniczeniu obecności dziennikarza nie chodziło o wygodę świadków, tylko o tłumienie krytyki prasowej, utrudnianie sprawowania społecznej kontroli wymiaru sprawiedliwości. Oto skrót naszego pisma:
"Sprawa IIK 94/20 oskarżona (prawomocne skazanie) Katarzyna K., położna. Orzeka sędzia Marek Zachariasz. 22.04.2022 sąd słucha zeznań świadka Adama J., właściciela NZOZ w którym dochodziło do wszystkich wykazanych przestępstw. Jest to też pracodawca oskarżonej. Świadek składa wniosek o przesłuchanie bez udziału mediów, na sali jest tylko dziennikarz Gazety Myszkowskiej. Sędzia Marek Zachariasz wniosek uwzględnia, mimo wyrażonego sprzeciwu dziennikarza. Na sali rozpraw zostaje sędzia, świadek Adam J., który w kole łowieckim jest jego zwierzchnikiem.
W innym procesie było to podstawą wyłączenia sędziego Zachariasza od orzekania w procesie karnym Wojciecha Pichety, panowie razem polują. Na problem ich relacji zwróciła uwagę właśnie Gazeta Myszkowska, sędzia nie widział w tym problemu, został odsunięty od orzekania decyzją Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Na sali rozpraw w procesie położnej zostaje jeszcze obrońca oskarżonej, mec. Tadeusz Bartnik, szwagier świadka Adama J. Prawnik raczej nieznany, stał się rozpoznawalny od kiedy kandydował bez powodzenia w wyborach na burmistrza Myszkowa. Jest radnym. Wsławił się też używaniem togi adwokata, w reklamie wyborczej. Ma za to postępowanie dyscyplinarne w związku z podejrzeniem naruszenia kodeksu etyki adwokackiej. Adwokat może strój urzędowy nosić tylko podczas rozprawy. Położną Katarzynę K. skazano.
Sprawa II K 104/24, oskarżenie dwóch funkcjonariuszy publicznych z art. 231. pkt 2 kk, czyli zagrożone karą od roku do 10 lat. Śledztwo wszczęte na podstawie ustaleń i publikacji Gazety Myszkowskiej. Już na pierwszej rozprawie sędzia Marek Zachariasz rozpoznający sprawę ogłasza, że w wobec oskarżonych na pewno nie zapadnie wyrok bezwzględnego więzienia. W nie tylko mojej ocenie, w sposób niedopuszczalny Sąd zdradził swój pogląd na sprawę. Zwróciliśmy na to uwagę prokuraturze, pytając czy Prokuratura Rejonowa Cz-a Południe rozważy złożenie wniosku o zmianę sędziego. Otrzymałem odpowiedź, że takiego wniosku nie będzie.
Na rozprawie 24 lipca 2024 wspólny obrońca dwóch oskarżonych adw. Maciej Sitkiewicz składa wniosek o przesłuchanie świadków pod nieobecność mediów. Sędzia Marek Zachariasz co prawda podkreśla i informuje obrońcę, że przepis art. 357 pkt 5 kpk daje uprawnienie do złożenia takiego wniosku świadkowi, nie oskarżonemu, ale i tak rozpoznaje wniosek i wydaje postanowienie o przesłuchanie 2 z 3 świadków pod nieobecność mediów.
Nie bez znaczenia jest kim są świadkowie:
Piotr K. to właściciel pola, obecny Starosta Myszkowski z PiS), który wg prokuratury odniósł korzyść majątkową z zarzucanego oskarżonym przestępstwa
Jacek S., już trzecią kadencję radny w gminie Koziegłowy, pracownik gminy Koziegłowy, która wykonała prace porządkowe na polu starosty Piotra Kołodziejczyka. W roku 2014 Gazeta Myszkowska pisała o tym, że radny powinien mieć wygaszony mandat, gdyż uzyskał go w gminie z której pochodzi, ale w której nie mieszka od 20 lat. W roku 2024 ponownie uzyskał mandat w gminie Koziegłowy, gdzie jest fikcyjnie zameldowany, choć od już ok. 40 lat mieszka w Myszkowie (gmina sąsiednia).
Dziennikarzowi uniemożliwiono wysłuchanie zeznań tych świadków na jawnej rozprawie, więc redakcja zwróciła się do Prezesa Sądu Rejonowego w Myszkowie o udostępnienie treści zeznań świadków np. w formie pliku zawierającego treść tych zeznań z systemu sadowego.
Sąd zastosował art. 156§3kpk, i naliczył opłatę 48 zł za udostępnienie protokołu. Zapłaciliśmy.
Jeżeli stanie się to stałą praktyką w Sądzie Rejonowym w Myszkowie, w sprawach politycznych, że sąd będzie wyłączał obecność mediów na rozprawie przy przesłuchaniu świadków, a później będzie żądanie opłat za możliwość zapoznania się z treścią zeznań, przy których każdy ma prawo być, społeczna kontrola nad sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości w tym sądzie będzie niemożliwa." -piszemy do Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara.
Pytania wysłaliśmy 6 sierpnia. Szczególnie ważne jest dla nas poznanie statystyk, czy były w Polsce inne sądy poza myszkowskim, tak często stosujące art. 357 pkt 5 kpk w celu wypraszania mediów z jawnej rozprawy.
BIURO PRASOWE MINISTERSTWA SPRAWIEDLIWOŚCI: NIE MAMY DANYCH, NIC NIE WIEMY!
Już dzień później przyszła odpowiedź, z której wynika tyle, ze Ministerstwo Sprawiedliwości nic nie wie o praktyce stosowania przez Sądy art. 357 pkt. 5 Kodeksu Postępowania Karnego. Cytujemy całą odpowiedź, jedno zdanie:
"Szanowny Panie Redaktorze, Ministerstwo Sprawiedliwości nie gromadzi danych na temat liczby spraw, w których sąd wyłączył jawność postępowania sądowego poprzez zastosowanie art. 357 pkt 5 kpk. Z poważaniem Wydział Prasowy".
Niestety nikt się pod tą odpowiedzią nie podpisał, więc nie wiemy, kto w Ministerstwie Sprawiedliwości nie odróżnia wyłączenia jawności rozprawy od ograniczenia mediów w jej relacjonowaniu. Kontrowersyjny przepis NIE WYŁĄCZA JAWNOŚCI. Rozprawa pozostaje jawna. Zastosowanie art. 357 pkt 5 kpk utrudnia udział mediów.
Ponieważ nie trafiliśmy w mediach ogólnopolskich na żadną dyskusję na temat nadużywania przez sądy tego przepisu, może w tej formie jest on stosowany tylko przez sąd w Myszkowie i tylko wobec naszej redakcji? Nie wiemy tego my, nie wie Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar. Ani nikt w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie wiemy też, czy MŚ zajmie się tematem, zbada ilość takich spraw.
Przypomnimy dokładnie nasze pytanie, wysłane do Rzeczniczki prasowa ministra sprawiedliwości Adama Bodnara Karoliny Wasilewskiej.
"Czy Ministerstwo Sprawiedliwości prowadziło analizy lub czy jest w stanie takie zebrać, na temat stosowania w praktyce art. 357 pkt 5 kpk? Czy jest możliwe ustalenie lub czy MS wie, ile razy sądy użyły tego przepisu, aby uniemożliwić dziennikarzom pracę na sali rozpraw? Jeżeli Minister Sprawiedliwości posiada takie dane, proszę o ich udostępnienie."
Odpowiedź jaka przyszła, cytowaliśmy 5 akapitów wyżej. "Nie mamy danych" -pisze anonimowy urzędnik MŚ, ale na drugą część pytania, już nikt nie zadał sobie trudu odpowiedzi. Nie dowiemy się, czy zgromadzenie danych, o które proszę jest możliwe. Czy Ministerstwo Sprawiedliwości spróbuje zebrać dane o stosowaniu przepisu, który tak mocno ingeruje w wolność słowa, a zastosowany uniemożliwia sprawowanie roli mediów jako społecznej kontroli nad Wymiarem Sprawiedliwości.
Napisaliśmy więc jeszcze raz 7 sierpnia do Ministerstwa Sprawiedliwości, co sądzimy o jakości odpowiedzi. Tym razem nie było żadnej odpowiedzi: "Dobrą praktyką jest, żeby w imieniu ministerstwa, zwłaszcza "Sprawiedliwości" odpowiedź była podpisana przez konkretnego urzędnika z imienia nazwiska z podaniem stanowiska. Inaczej pozostaje nam interpretować, że wszystko co nie podpisane, jest w imieniu MŚ Adama Bodnara, a to by urągało autorytetowi ministra, który nie udzieliłby tak niemerytorycznej, kompromitującej prawnika odpowiedzi.
Art. 357 pkt 5 kpk nie skutkuje wyłączeniem jawności postępowania sądowego, które pozostaje jawne. Skutkiem zastosowania przez sędziego tego tego artykułu jest jedynie wyrzucenie mediów z sali rozpraw.
Polecam artykuł w którym dotykamy tego problemu w najnowszej Gazecie Myszkowskiej i Kurierze Zawierciańskim nr 32 z 9-08-2024. Do kupienia np. na eprasa.pl Na portalach artykuł ukaże się później, w wersji z odpowiedzią, jaką otrzymaliśmy dzisiaj. Nie będzie to laurka dla Biura Komunikacji i Promocji MŚ, skoro nie znacie się na prawie polskim. Z poważaniem Jarosław Mazanek Gazeta Myszkowska/Kurier Zawierciański"
II K 104/24: Najbliższa rozprawa w procesie dyrektora i kierownika ZUK Koziegłowy, oskarżonych o przestępstwo urzędnicze już w środę 18 września 2024, godz. 9:00, sala 3.
Napisz komentarz
Komentarze