Cofnijmy się do sierpnia 2020 roku. Wicedyrektor LO im. Sucharskiego, Monika Pniakowska – Syska, przygotowuje swoją szkołę do nowego roku szkolnego. A ma co robić. Sukcesem bowiem okazał się proces rekrutacji uczniów, za który była odpowiedzialna. Więcej młodzieży w placówce, to więcej środków finansowych na jej funkcjonowanie. W poprzednich latach Pniakowska-Syska za promocję szkoły i udaną rekrutację była zresztą nagradzana przez dyrekcję, a w 2020 przez władze powiatu. Niespodziewanie 24 sierpnia 2020 r. otrzymuje telefon od dyrektora Jacka Tryndy, który informuje ją, że podczas spotkania ze starostą Piotrem Kołodziejczykiem usłyszał polecenie zlikwidowania jednego stanowiska wicedyrektora.
31 sierpnia 2020 r., na jeden dzień przed początkiem roku szkolnego, Pniakowska-Syska otrzymała decyzję dyrektora liceum o likwidacji jej stanowiska z lakonicznym uzasadnieniem: powodem mają być oszczędności nałożone na szkołę z powodu pandemii COVID-19. Rada Pedagogiczna LO negatywnie zaopiniowała decyzję Jacka Tryndy.
Odwołana wicedyrektor poszła po sprawiedliwość do sądów. Najpierw do jej skargi odniósł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach, który uchylił zarządzenie dyrektora, wskazując, że nie spełnia ono przesłanek opisanych w ustawie Prawo oświatowe dotyczących „szczególnie uzasadnionych przypadków” odwołania wicedyrektora. Sąd zauważył też, że „z uzasadnienia zarządzenia nawet nie wynika czy i jakie oszczędności zostały nałożone na szkołę”. WSA przychylił się również do zarzutu Pniakowskiej-Syska, że dyrektor nie wystąpił o wymagane prawem opinie Zarządu Powiatu oraz związku zawodowego, którego jest członkinią, a także nie odniósł się w uzasadnieniu do innych opinii, w tym opinii Rady Pedagogicznej. Brak wymaganej prawem opinii związku zawodowego, do którego należy odwołana wicedyrektor, stanowił podstawę orzeczenia Wydziału Pracy Sądu Rejonowego w Zawierciu, który uznał zarządzenie Jacka Tryndy za bezprawne. Sądowe rozstrzygnięcia mają dla Moniki Pniakowskiej-Syski wymiar symboliczny, bo choć działania dyrektora miały charakter bezprawny, to ostatecznie są skuteczne: przywrócenia na stanowisko wicedyrektora prawo nie przewiduje. (JotM)
Komentarz redakcji
Naszym zdaniem to nie oszczędności związane z pandemią koronawirusa spowodowały odwołanie Moniki Pniakowskiej-Syska. W swym prawomocnym orzeczeniu sąd administracyjny zwrócił uwagę, że dyrektor szkoły w uzasadnieniu swego zarządzenia nie wykazał czy i jakie oszczędności zostały nałożone na szkołę.
O co więc chodzi w pozbawieniu funkcji wicedyrektora, który za swoją, przynoszącą wymierne korzyści dla placówki, pracę był nagradzany?
Podczas posiedzenia komisji oświaty Rady Powiatu 23 września 2020 roku Jacek Trynda przyznał: „Powiem szczerze, ja o konieczności odwołania jednego wicedyrektora z funkcji dowiedziałem się od Pana Starosty”. Przed sądem Piotr Kołodziejczyk potwierdził, że spotykał się dyrektorem liceum, ale jedynie sugerował mu oszczędności. Inteligencji czytelników pozostawiam ocenę, która wersja jest bliższa prawdy. Czy dyrektor Trynda zwolnił Pniakowską-Syska z własnej nieprzymuszonej woli, czy na czyjeś (starosty?) polecenie.
Podczas posiedzenia Rady Powiatu 30 września 2021 roku ten sam starosta stwierdził, że sytuacja finansowa myszkowskich szkół jest bardzo dobra. „(…) szkoły są na plusie, jeśli chodzi o subwencję oświatową w wynagrodzeniach. Jedynie Żarki mają kilkadziesiąt tysięcy straty. Dokładamy tylko i wyłącznie do infrastruktury i utrzymania budynków” – mówił Piotr Kołodziejczyk, odpowiadając na pytania radnych, którzy chcieli zrozumieć, dlaczego rzekomo z powodu oszczędności odwołuje się wicedyrektora, a jednocześnie tworzy się nowe miejsca pracy w myszkowskiej oświacie.
Trudno zatem nie uznać, że za decyzją tą stały przesłanki polityczne. Wpisuje się to w ogólnopolską strategię upartyjniania państwa przez PiS. Piotr Kołodziejczyk na wspomnianej Radzie Powiatu stwierdził, że decyzja o odwołaniu była słuszna, choć sąd uznał ją za bezpodstawną i bezprawną. Cynicznie też dodał, że bardziej opłacało się wypłacić Pniakowskiej-Sysce symboliczne odszkodowanie niż utrzymywać ją na stanowisku wicedyrektora. A zatem partyjny cel był ważniejszy od praworządności. I przyzwoitości.
Napisz komentarz
Komentarze