(Myszków) Mieszkańców fragmentu ulicy Strażackiej, od ulicy Polnej do ulicy Pożarowej zbulwersował zakaz zatrzymywania się, jaki ustanowiono na wniosek jednego z mieszkańców. Po ich protestach miasto wycofało się ze swojej decyzji i znaki zakazu zdjęto. Mieszkańcy odetchnęli, ale problem zatrzymywania się na całej długości ulicy Strażackiej pozostał.
Znaki zabraniające zatrzymywania się na wąskim odcinku ulicy Strażackiej pomiędzy ulicą Polną a Pożarową zbulwersowały jej mieszkańców. – My i tak tam na stałe samochodów nie parkujemy. Ale żeby nawet na chwilę nie można się było zatrzymać przed własnym domem? Jeśli za chwilę np. będę jechał do sklepu to mam wjeżdżać na podwórko? Wiemy, że tu jest wąsko, ale dlaczego właśnie teraz to zaczęło komuś przeszkadzać, a wcześniej nie przeszkadzało, np. jak powstawało to nowe osiedle? Wtedy nie było problemu, a teraz dopiero się zrobił? Myśmy ustępowali swoich placów żeby drogę zrobić, a teraz nam się nawet na chwilę zatrzymać nie wolno? – denerwowali się mieszkańcy, którzy informowali naszą redakcję o zakazie zatrzymywania się. Grupa mieszkańców „skrzyknęła się” i udała się na rozmowę do burmistrza. Niedługo po niej miasto wycofało się ze swojej decyzji. Zakaz przetrwał kilka tygodni. - Tam była taka sytuacja, że na wniosek jednego mieszkańca postawiliśmy znaki, potem część mieszkańców mówiła, że nie jest to do końca dobre rozwiązanie. Zrobiliśmy spotkanie z radnymi, mieszkańcami, Policją, Powiatowym Zarządem Dróg. Skierowaliśmy nową propozycję organizacji ruchu polegającą na innym uregulowaniu i zdjęciu tych znaków (zakazu zatrzymywania się – przyp. red). Dostaliśmy wstępną opinię z PZD, dostaliśmy niezwykle „ostrożnościową” opinię, pełną obaw, ze strony policji i po tym ogłosiliśmy że zmieniamy organizację ruchu – tłumaczył na jednej z ostatnich sesji Rady Miasta Myszkowa burmistrz Włodzimierz Żak, odpowiadając radnej Halinie Skorek – Kawce, dlaczego demontaż znaków przeciągał się w czasie.
Zapytana o opinię policji w tej sprawie rzecznik prasowy KPP w Myszkowie odpowiedziała, że była ona negatywna. - Do Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie wpłynęło pismo z Urzędu Miasta w Myszkowie z wnioskiem o opinię w sprawie zmiany organizacji ruchu tj. o umieszczenie znaku zakazu zatrzymywania na ulicy Strażackiej w Myszkowie, pomiędzy ulicą Polną, a Pożarową. Funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego dokonali lustracji ulicy Strażackiej, w wyniku której potwierdzili zasadność wprowadzenia takiego oznakowania. Policjanci wzięli pod uwagę geometrię tego odcinka drogi, takie rozwiązanie niewątpliwie wpływałoby na poprawę bezpieczeństwa w tym rejonie. Po dokładnym przeanalizowaniu tego zagadnienia Komendant Powiatowy Policji w Myszkowie pozytywnie zaopiniował przedmiotowy wniosek kierując się tym, że parkowanie w tym miejscu po obu stronach drogi znacznie obniża poziom bezpieczeństwa nie tylko pieszych, ale wszystkich uczestników ruchu drogowego. W dniu 1 lutego do Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie wpłynął projekt zmiany organizacji w ruchu ww. odcinka, polegający na usunięciu znaków zatrzymywania się i prośba o zaopiniowanie go przez organ Policji. Dodaję, że w dniu 22 lutego br. w tym miejscu miał miejsce wypadek drogowy z udziałem rowerzystki. Ranna kobieta potrącona przez osobówkę trafiła do szpitala. To dowód na to, że wskazany odcinek drogi jest miejscem zagrożonym w ruchu drogowym. Zdaniem Policji taka zmiana organizacji ruchu negatywnie wpływa na bezpieczeństwo mieszkańców - stąd negatywnie zaopiniowano projekt – wyjaśnia starszy aspirant Barbara Poznańska.
Póki co ulica Strażacka jest „wąskim gardłem” na komunikacyjnej mapie Myszkowa. I na to także zwracali uwagę mieszkańcy odcinka od Polnej do Pożarowej. - Nam postawiono znaki zakazu zatrzymywania się, a gorsza sytuacja - i to od lat - panuje na odcinku Strażackiej - od Kwiatkowskiego do Polnej. Tam zakazu zatrzymywania się nie ma, choć parkujące auta zastawiają cały pas jezdni, i to na długim odcinku. Dwa samochody się tam nie miną. I co? – mówili nam mieszkańcy.
Gazeta Myszkowska już kilka lat temu proponowała, by kosztem wycięcia kilku drzew i wzdłuż tamtejszych bloków wygospodarować pas ziemi z przeznaczeniem na miejsca parkingowe. Naszym zdaniem miało by to znaczny wpływ na poprawę bezpieczeństwa ruchu na newralgicznym odcinku. Od burmistrza usłyszeliśmy wtedy, że miasto rozpatrzy tę propozycję, choć miało to być odwleczone w czasie. Upłynęło kilka lat, do tej pory nic się nie zmieniło.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze