(Poraj) Wyrok dożywotniego pozbawienia wolności może już wkrótce usłyszeć 33-letni Piotr H. z Poraja, który podczas „zakrapianego” alkoholem spotkania z kolegą, zadał mu w pewnej chwili uderzenie butelką. Cios okazał się śmiertelny. Po tragedii Piotr H. wymyślił historię o napadzie dokonanym przez nieustaloną grupę osób, którego on i jego kolega mieli być ofiarami. Te wyjaśnienia bardzo szybko zweryfikowano i okazały się one tylko wybiegiem ze strony 33-latka. Chciał on w ten sposób odwrócić od siebie uwagę jako sprawcy śmiertelnego pobicia i uniknąć za nie odpowiedzialności. Piotr H. został zatrzymany, na wniosek policjantów i prokuratora Sąd Rejonowy w Myszkowie tymczasowo aresztował go na dwa miesiące.
Do tragedii doszło we wtorek 13 marca w rejonie torowiska przy ulicy 3 Maja, za budynkiem jednej ze znajdujących się tam firm. – Około godziny 21.00 dyżurny myszkowskiej komendy otrzymał informację, że w pobliżu torów kolejowych ujawniono zwłoki 33-latka z Poraja. Przybyli na miejsce śledczy potwierdzili to zgłoszenie. Zastali tam również roztrzęsionego innego 33-latka, który przekazał policjantom, że wie kim jest denat. Tłumaczył mundurowym, że razem z nim pił alkohol, kiedy zaatakowała ich grupa sześciu agresywnych mężczyzn. Twierdził, że tylko jemu udało się uciec, a kiedy po jakimś czasie tam wrócił, zastał już tylko zwłoki swojego kolegi. Śledczy rozpoczęli intensywne poszukiwania potencjalnych sprawców wskazanych przez 33-latka, jednocześnie weryfikowali podaną przez niego wersję zdarzeń – relacjonuje rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie, starszy aspirant Barbara Poznańska. Policjanci do późnych godzin nocnych prowadzili pod nadzorem Prokuratora Rejonowego oględziny miejsca zdarzenia i zabezpieczali ślady przestępstwa. Ze względu na niejasności jakie pojawiły się w wersji podawanej przez zgłaszającego, policjanci podjęli decyzję o jego zatrzymaniu do wyjaśnienia. Już następnego dnia okazało się, że to on jest zabójcą swego kolegi. W wyjaśnieniu śmierci 33-latka pomogło m.in. przeszukanie mieszkania Piotra H., zarządzone przez prokuratora.
- Podejrzany sugerował, że śmiertelne pobicie jego kolegi to efekt napadu dokonanego prawdopodobnie przez nieznanych mu pensjonariuszy okolicznego ośrodka leczenia uzależnień. Twierdził, że jednego z nich uderzył butelką w głowę i uciekł. Prokurator nie dał wiary tym wyjaśnieniom i polecił przeszukanie mieszkania Piotra H. Okazało się, że mężczyzna zdążył uprać buty i odzież, które miał na sobie w momencie zdarzenia. To jak był ubrany w feralnej chwili widać było na nagraniu z monitoringu, które zabezpieczyli śledczy. Na nim wyraźnie widać, że miał na sobie to konkretne obuwie i części garderoby, które następnie uprał. To odkrycie rozwiało wątpliwości prokuratora co do udziału Piotra H. w tym zdarzeniu. On sam kiedy wytrzeźwiał przyznał się do winy. Zeznał, że podczas wspólnego spożywania alkoholu między nim a jego kolegą doszło do zatargu, sprzeczki. Twierdził, że to on został przez niego zaatakowany, broniąc się chwycił za butelkę i kilkakrotnie uderzył nią ofiarę. Następnie Piotr H. udał się do innego znajomego, przedstawił mu zmyśloną przez siebie historię i wraz z nim wrócił na miejsce zdarzenia. Stamtąd wezwał policjantów – opowiada o kulisach sprawy Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Piotr H. usłyszał zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, który jest zagrożony karą nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Prokurator złożył do sądu wniosek o tymczasowe zatrzymanie 33-letniego mieszkańca Poraja, podnosząc, że jeśli pozostanie on na wolności może próbować zacierać ślady przestępstwa, a nawet opuścić granice Polski. – W czasie przeszukiwania mieszkania Piotra H. znaleziono bilet lotniczy do Wielkiej Brytanii, gdzie pracuje podejrzany. Wylot miał nastąpić kilka dni po tragedii – mówi prokurator Tomasz Ozimek. W piątek 16 marca Sąd Rejonowy w Myszkowie przychylił się do wniosku śledczych i zastosował wobec zatrzymanego mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu. Piotr H. spędzi tam najbliższe dwa miesiące, oczekując na proces przed Sądem.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze