(Myszków) Chyba każdy z nas widział kiedyś zaparkowany, czy jadący ulicą samochód, w którym jego właściciel umieścił na kartce informację, że chce go sprzedać. Być może wielu naszych czytelników też kiedyś w ten sposób chciało zbyć swoje auto. W Myszkowie od połowy listopada miasto żąda 300 zł/m.kw opłaty targowej za takie wystawienie samochodu przy chodniku. 300 zł „za metr”, ale nie więcej niż 751,65 zł dziennie. To efekt uchwały radnych z 24.11.2016 roku. Uchwała w założeniu miała ukrócić dziki handel na trawnikach, przy przejściach dla pieszych. I rzeczywiście ukróciła. Po roku działania uchwały burmistrz Włodzimierz Żak postanowił wykorzystać ją do rozprawienia się z handlarzami ustawiającymi w przestrzeni publicznej samochody z kartką „na sprzedaż”. I rzeczywiście samochody na sprzedaż zaczęły znikać z ulic. A widywaliśmy je notorycznie m.in. na Mijaczowie, czy przy OSP w Nowej Wsi. Wściekli są handlarze, którzy dotychczas w ten sposób zajmowali miejsca na parkingach i przy ulicach. Ale również „zwykli” mieszkańcy, którzy czasem w ten sposób chcieli sprzedać własne auto.
Nasi czytelnicy zwrócili naszą uwagę na informacje, jakie znaleźli za wycieraczkami swoich samochodów. – W swoim aucie zaparkowanym przed blokiem umieściłam informację, że chcę go sprzedać. Wiele osób tak przecież robi. Nie zaśmiecam miasta, nie robię nikomu konkurencji, nie prowadzę działalności gospodarczej, chcę dysponować jedynie swoją własnością. Okazuje się, że nie mogę! Kilka dni temu znalazłam wetkniętą za wycieraczkę informację – trzy kartki formatu A4 włożone w plastikową „koszulkę” - z której ni mniej ni więcej wynika, że nie wolno mi umieszczać w aucie ogłoszenia o sprzedaży samochodu. Jestem straszona, że mogę dostać za to „mandat” w wysokości 300 złotych! Dla Straży Miejskiej, bo to chyba oni ją tam umieścili, jest to…sprzedaż uliczna, porównywalna chyba ze sprzedażą warzyw czy innych towarów na straganie. Czy to nie absurd? Przecież choćby po numerze rejestracyjnym można dociec, kto jest właścicielem auta, czy prowadzi działalność gospodarczą, czy nie, czy zarabia na sprzedaży samochodów, czy nie. Mało tego. Z tego co wiem nie mogę umieszczać ogłoszeń w samochodzie, jeśli ten będzie stał przed blokiem w którym mieszkam, na parkingu, ale może to zrobić osoba, która postawi go np. w sąsiedztwie chodnika, ale na swojej posesji. Chyba nigdzie indziej tego w Polsce nie ma? Chyba jesteśmy pierwsi w tym absurdzie. Dzwoniłam do rodziny w innych miastach, pukają się w głowę! Możliwość pobierania takiej opłaty – jak zrozumiałam z informacji – dali radni, którzy podjęli decyzję o opłatach targowych. To może teraz wprowadziliby do tej uchwały jakiś aneks, jakąś poprawkę, która pozwoliłaby odróżnić tych, co faktycznie handlują autami od tych, którzy chcą sprzedać własny samochód? Ja wiem, że ta uchwała miała sprawić, że znikną z centrum miasta osoby handlujące majtkami wprost z kartonów, zniczami czy czymś w tym rodzaju. Ale samochód to nie majtki! Poruszcie tą sprawę, może radni się zreflektują – prosiła nasza czytelniczka.
Kolejna osoba, także zagrożona opłatą za ogłoszenie o sprzedaży umieszczone za szybą swojego Volkswagena, zwraca uwagę na inny problem. - Straż Miejska będzie teraz „gonić” mnie za kartkę o sprzedaży, a nie zwróci np. uwagi na „wrak”, który stoi na parkingu, nie jeździ, a tylko zajmuje innym miejsce. Jeśli z niego nic nie wycieka, ma rejestrację, może sobie stać, ile chce. Z tym nic nie zrobią – denerwuje się.
Urząd Miasta zapytaliśmy, czy faktycznie mieszkańcom Myszkowa nie wolno będzie sprzedawać samochodów poprzez ogłoszenia umieszczane za szybami aut i co daje podstawę prawną do takich działań. Magistrat potwierdza, że postanowił ukrócić „proceder”, bo poprosili o to…właściciele komisów samochodowych. - Uchwała Rady Miasta nr XXVI/203/16 z dn. 24 listopada 2016r. uprawnia inkasenta miasta do poboru opłat targowych za wystawienie samochodów do sprzedaży, od osób fizycznych, prawnych, jednostek organizacyjnych (…) Zaporowa kwota za handel na ulicy czy chodniku ma służyć uporządkowaniu strefy handlu na terenie miasta oraz stworzeniu warunków do równego traktowania wszystkich kupców na terenie miasta. Kramy, bielizna i inne akcesoria ustawiane w centralnych miejscach miasta nie służą jego wizerunkowi oraz tworzą klimat XIX wiecznego miasta. Jeżeli chodzi o samochody, to zwróciła się do na grupa osób posiadających komisy samochodowe o respektowanie zapisu tej uchwały. Handel bez względu na rodzaj asortymentu pozostanie zawsze aktem sprzedaży i podlega tym samym zapisom prawa. Zaś szeroki zakres rozumienia znaczenia słowa „targowiska” daje wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 24 maja 2016r.(sygn. II FSK 992/14), który mówi że ”Targowiskami są generalnie wszystkie miejsca, w których prowadzona jest sprzedaż, czyli zarówno gminne jak i prywatne, a także miejsce nie koniecznie przystosowane do tego, aby pełniły funkcje targu, tj. chodnik czy przejście podziemne”. Daje to Gminie możliwość pobierania opłat – wyjaśnia Małgorzata Kitala – Miroszewska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Myszkowie.
GRUPA WŁAŚCICIELI KOMISÓW? KTÓRZY?
Do redakcji zadzwonił też mężczyzna, którego bezpośrednio dotknęła nowa polityka miasta. Właśnie w taki sposób, z kartkami za szybami, wystawiał przy ulicach po kilka samochodów. Niestety nie znalazł u nas zrozumienia, gdyż co do zasady działanie miasta wydaje się nam słuszne. Ale jeden jego komentarz był ciekawy: - Miasto, za pośrednictwem Straży Miejskiej chce nam zakazać stawiania samochodów z kartką „do sprzedaży”. Nie wiem komu to przeszkadza, ale wiem, że komis samochodowy przy wylocie z Myszkowa do Żarek prowadzi …brat komendanta Straży Miejskiej w Myszkowie – zauważył czytelnik.
Urząd Miasta Myszkowa tłumaczy, że skorzystał z przepisów uchwalonych rok temu, na prośbę „myszkowskich właścicieli komisów samochodowych”. Zadzwoniliśmy więc do największego myszkowskiego komisu samochodowego, firmy Auto-Metys. Właściciel o akcji Straży Miejskiej nic nie wiedział, nie prosił też Straży Miejskiej o interwencję: - Ale to dobry pomysł. Płacę podatki, ubezpieczam teren, a osoby, które dorabiają sobie do pensji handlując samochodami, ustawiają je przy drogach. Mijaczów, przy BP czy Carrefour-e był nimi obstawiony. Mój komis jednak o taką interwencję Straży Miejskiej czy Urzędu Miasta nie prosił. Zatem akcja - sama w sobie słuszna - na prośbę myszkowskich komisów, czy jednak komisu prowadzonego przez brata komendanta? – jak sugeruje nasz czytelnik.
Naliczanie opłaty targowiskowej z kartką za szybą „na sprzedaż” może jednak być dla gminy kontrowersyjne, w przypadku ofert faktycznie prywatnych. Czy parkując pod blokiem własny samochód mieszkaniec ryzykuje opłatę 751,65 zł dziennie? Wygląda na to, że tak. Aby mieć pewność, konieczne byłoby sprawdzenie takiego przypadku przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Ale pytanie, czy znajdzie się odważny, kto zignoruje ostrzeżenia (na razie miasto nie egzekwuje opłaty za samochody), kartki nie usunie, opłaty nie przyjmie i odwoła się do sądu. Do sprawy wrócimy, gdy uzyskamy w tej sprawie opinię niezależnego prawnika. A na razie radzimy raczej nie parkować z kartką: „samochód na sprzedaż”.
Robert Bączyński
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze