(Kotowice) Nieznajomość terenu, brak rozwagi i odpowiedniej koncentracji doprowadziły do wypadku , do jakiego w niedzielę 18 czerwca doszło w Kotowicach. Jadący z górki od strony Mirowa mieszkaniec Dąbrowy Górniczej prawdopodobnie nie zauważył znaku „Stop” i wjechał wprost w jadącą w kierunku Żarek Toyotę prowadzoną przez mieszkańca Katowic. Wszystko wyglądało bardzo groźnie, i mogło zakończyć się prawdziwą tragedią. Chyba tylko cudem tak się nie stało.
- Około godziny 19.00 na skrzyżowaniu ulic Żareckiej i Zamkowej w Kotowicach doszło do wypadku drogowego z udziałem dwóch pojazdów. Kierujący Kią Ceed 40-letni mieszkaniec Dąbrowy Górniczej w wyniku nie ustąpienia pierwszeństwa w związku ze znakiem „Stop”, wyjeżdżając z ulicy Zamkowej zderzył się z jadącą ulicą Żarecką w kierunku Jaworznika Toyotą – potwierdza starszy aspirant Barbara Poznańska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myszkowie. - Toyota Avensis holowała przyczepę. W wyniku zderzenia przyczepka odpięła się i uderzyła w ogrodzenie pobliskiej posesji. Z kolei Kia Ceed rozbiła ogrodzenie posesji po przeciwległej stronie ulicy, wjechała na nią i uderzyła w zaparkowanego na niej Forda Focusa. Samochodem Toyota Avensis podróżowały trzy osoby, Kią Ceed podróżowały cztery osoby - dodaje kapitan Mariusz Szczepański z Komendy Powiatowej PSP w Myszkowie. Na skutek wypadku do szpitali trafiła cała siódemka. Po 13-letnią pasażerkę Toyoty przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował ją do szpitala w Katowicach. Dokładne przyczyny i okoliczności zdarzenia wyjaśniają obecnie myszkowscy śledczy.
JAK SIĘ USTRZEC PRZED KOLEJNYMI WYPADKAMI?
Mieszkańcy Kotowic zgodnie przyznają, że skrzyżowanie w centrum ich miejscowości to niebezpieczne miejsce. Samochody mające na nim pierwszeństwo przejazdu często jadą bardzo szybko, szczególnie od strony Kroczyc, gdzie droga prowadzi z górki. W tym czasie, także jadąc z góry od strony Mirowa na skrzyżowanie może wjechać inny pojazd. Wtedy zderzenie jest nieuniknione. Tak już bywało tu dość często. O ile miejscowi wiedzą, że koniecznie trzeba tu się zatrzymać, to „obcy”, którzy szczególnie w weekendy odwiedzają urokliwe zakątki jury, „przegapiają” znak „Stop”. Co zrobić by poprawić tu bezpieczeństwo?
- Kiedyś widziałem przed jedną ze szkół na Śląsku takie jakby paski ostrzegawcze przyklejone do jezdni. One powodują, że samochód jakby wjeżdżał na „tarkę”, kierowca od razu zwraca na to uwagę, ogranicza prędkość. Może coś takiego? Wtedy znaku się nie przegapi – podpowiada jeden z mieszkańców Kotowic. Pomysłem podzieliliśmy się z dyrektorem Powiatowego Zarządu Dróg w Myszkowie Zbigniewem Cesarzem. – Takie rozwiązanie jest trochę jak kij. Ma dwa końce. Z jednej strony ostrzega kierowców, z drugiej strony samochody jadące po takiej „tarce” dają się we znaki mieszkającym w jej sąsiedztwie ludziom. Z tymi paskami jest jak z progami zwalniającymi. Najpierw ludzie chcą, potem zaraz proszą o ich zdejmowanie. Ale wszystko jest do rozpatrzenia, z tym, że do tej pory nikt z żadnymi wnioskami na temat bezpieczeństwa w tym miejscu się nie zgłaszał – mówi Zbigniew Cesarz. – Może zatem inny system ostrzegania? Świetlne ostrzeżenia o zbliżaniu się do niebezpiecznego miejsca, z zastosowaniem baterii słonecznych by zaoszczędzić na energii? – proponujemy. - Jeśli ktoś wystąpi z takim wnioskiem, bezpośrednio do nas, Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Starostwie Powiatowym czy policji – sprawa będzie na pewno miała nadany bieg – zapewnia dyrektor PZD w Myszkowie.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze