(Myszków) - Proszę wydział ochrony środowiska o zajęcie się i udzieleniem pomocy choremu łabędziowi. Łabędź znajduje się na kanale wodnym na Wierzchowinie. Ptak jest zaobrączkowany, ma poranione łapy, brak jednej płetwy. Przebywa na brzegu kanału, jest narażony na ataki psów. Nie jest w stanie się poruszać. Uczulam, że łabędzie są pod ochroną. Potrzeba szybkiej pomocy, gdyż zwierzę cierpi – pisze mieszkanka Myszkowa, która 18 lipca o sytuacji zaalarmowała urzędników oraz naszą redakcję. Dwa miesiące temu ptak faktycznie był ranny, ale pracownicy urzędu od razu pospieszyli z pomocą.
Urzędnicy otrzymali zgłoszenie o chorym łabędziu już około 2 miesiące temu. Wtedy od razu interweniowali wspólnie ze strażakami. Okazało się wówczas, że łabędź zaplątał się w żyłki wędkarskie i sieci. – Nasze służby od razu zabrały łabędzia do weterynarza, który udzielił mu pomocy. Po okresie leczenia i rekonwalescencji ptak wrócił na staw. Łabędź ma naturalny defekt w postaci braku płetwy, co spowodowało dysfunkcję skrzydła ale nie na tyle, by nie mógł latać. Pod tym względem jest w pełni sprawny – informuje Małgorzata Kitala-Miroszewska, rzecznik prasowy UM w Myszkowie.
W poniedziałek, 18 lipca urzędnicy otrzymali kolejne zgłoszenie o rannym łabędziu. Następnego dnia pojechali ratować ptaka. Okazało się jednak, że łabędź jest zupełnie zdrowy. Dla pewności wezwano jeszcze pracowników Leśnego Pogotowia z Mikołowa, które specjalizuje się leczeniu i rehabilitacji dzikich zwierząt. – My obserwujemy tego ptaka od dwóch lat za sprawą mieszkanki Myszkowa, która regularnie zgłasza, że dzieje mu się krzywda. Straż Pożarna pływała już za łabędziem chyba trzy razy. Ptak jest zupełnie zdrowy, poza ostatnim incydentem, kiedy zaplątał się w żyłki wędkarskie. Łabędź ma swoją partnerkę, ma również potomstwo. W ubiegłym roku miał dwa pisklaki. Pływa na Wierzchowinie, ale w okresie zimy, kiedy ten mały stawik zamarza zawsze przenosi się na staw przy ulicy 1 Maja. Mimo defektu płetwy zachowuje w wodzie równowagę i lata. Jest w dobrej kondycji i ma dobrą wagę. Po piśmie mieszkanki interweniowaliśmy 19 lipca i ptak jest zdrowy. Natomiast uczulamy mieszkańców, że jeśli koniecznie chcemy dokarmiać dzikie zwierzęta, to dokarmiajmy je zdrowo i z rozsądkiem, nie rzucajmy im np. sałatek z majonezem – apeluje Patrycja Góra z UM w Myszkowie.
Dziko żyjące zwierzęta doskonale dają sobie radę w naturalnym środowisku. Ich dokarmianie może tylko wyrządzić im krzywdę. – Skoro łabędź ma dostarczany pokarm codziennie, po co ma się przenosić, choćby na zalew do Poraja, gdzie pokarmu jest mnóstwo, a zalew zamarza dopiero w bardzo niskich temperaturach. Gdyby pokarmu brakowało na pewno by się przelokował – tłumaczy Góra. Jak mówią specjaliści, wystarczy rzucić dzikiemu ptakowi czy dzikiemu zwierzęciu choć jedną kromkę chleba, aby przychodziło przez lata w to samo miejsce, w dodatku z całą swoją rodziną.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze