(Będusz) Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 7 na Będuszu Jolanta Brzdąk nagle złożyła na ręce burmistrza Myszkowa wypowiedzenie, tłumacząc decyzję chęcią odejścia na emeryturę. To efekt skargi jaką ponad połowa rodziców dzieci z Będusza złożyła do burmistrza i kuratorium. Rodzice postawili dyrektorce w piśmie szereg zarzutów. Jeszcze 28 czerwca w rozmowie z Gazetą Myszkowską zapewniała, że nie ma sobie nic do zarzucenia, mówiła - jakby zaskoczona - że o problemie dowiaduje się od dziennikarza GM. Nigdy wcześniej rodzice nie zgłaszali takich uwag - mówiła dyr. Brzdąk, zapowiadając, że jej kadencja na stanowisku kończy się dopiero w 2018 roku i nie zamierza odchodzić wcześniej. Kilka dni później dyrektorka nagle złożyła rezygnację z pracy.
27 czerwca do burmistrza Włodzimierza Żaka, do Śląskiego Kuratorium Oświaty i naszej redakcji wpłynęło pismo rodziców, którzy dyrektorce „siódemki” stawiają liczne zarzuty. Większość niestety trudna do zweryfikowania lub oparta na relacjach dzieci do rodziców. Ale rodzice, z którymi rozmawialiśmy jeszcze tego samego dnia mówią, że wymieniają się uwagami. I o tym co się dzieje w szkole powtarzają różne dzieci i wielu rodziców. Główny zarzut do dyrektorki jest taki, że jej własne lekcje (plastyka, matematyka) notorycznie odbywają się z opóźnieniem, lub… wcale.
-To nieprawda - mówi dyrektor dzień później w rozmowie z GM.
W szkole dzieci mają też pozostawać zupełnie bez opieki na świetlicy. Są też zarzuty o brak współpracy z Radą Rodziców, z którą miało też dochodzić do konfliktów o sprawy finansowe. Jak mówi jeden z rodziców: - Ja jestem w Radzie Rodziców od roku, ale z tego co się mówi w szkole, to dyrektorka od kilku lat nie rozlicza się z rodzicami z pieniędzy zbieranych przez rodziców. Było takie zdarzenie, że dyrektorka zażądała pieniędzy za dwie wiązanki, które rzekomo zaniosła do Urzędu Miasta. Po co i komu? Nie wiemy. Jak skarbniczka RR poprosiła o paragon, to dyrektorka powiedziała, że nie ma. Więc pieniędzy nie dostała.
- Żadne takie zdarzenie nie miało miejsca - zaprzecza dyrektor Brzdąk. I odmówiła dalszego komentowania sprawy. Poprosiliśmy jeszcze o kontakt, gdyby zmieniła zdanie. Po kilku dniach złożyła rezygnację z pracy.
Rzecznik UM Myszków Małgorzata Kitala- Miroszewska: - Rezygnacja pani dyrektor została przyjęta. Burmistrz może nowego dyrektora „siódemki” wyłonić w drodze konkursu, lub powołania.”
A do dzieci: „zamknij mordę”?
Dyrektorka odchodzi ale do wyjaśnienia pozostaje bardzo ostry zarzut kierowany do innego nauczyciela ze szkoły. Na razie nie wymieniamy ani przedmiotu, ani nazwiska tej nauczycielki. Ale jak piszą rodzice do burmistrza i kuratorium, nauczycielka regularnie miała odnosić się do dzieci wulgarnie i obraźliwie. „Uczniowie są poniżani i wyzywani: „skończysz jak żul pod Lewiatanem”, „zamknij mordę”, „do niczego się nie nadajesz”.” Nauczycielka miała też wymuszać na uczniach podpisanie oświadczeń, że nie będą w domu rozmawiać o tym, co się dzieje w klasie. Gdy pytamy dyrektor Jolantę Brzdąk czy dotarły od niej uwagi o zachowaniu nauczycielki, o pisanych oświadczeniach, odpowiada wymijająco, że miała jakiś sygnał, porozmawiała z nauczycielką. O pisemnych oświadczeniach nic nie wie. - Mamy wakacje, ale wyślę pismo do nauczycielki z żądaniem wyjaśnień - mówi dyrektorka jeszcze przed odejściem z pracy.
Rzecznik UM Myszków Małgorzata Kitala- Miroszewska potwierdza, że ten problem został poruszony w rozmowach z burmistrzem: - Zaznaczam, że burmistrz nie miał wcześniej żadnych sygnałów o tym, co może złego dziać się w tej szkole. Gdyby rodzice przyszli wcześniej na rozmowę, skoro nie znaleźli zrozumienia w szkole, z pewnością reakcja byłaby wcześniejsza. W sprawie zarzutów dotyczących zachowania nauczycielki wobec uczniów, zmuszania do pisana jakichś oświadczeń, zostało do tej nauczycielki wysłane pismo z żądaniem złożenia wyjaśnień.
Jak mówi nam jeden z rodziców, miał telefoniczne potwierdzenie ze Śląskiego Kuratorium Oświaty, że kuratorium przyjrzy się sytuacji w tej szkole.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze