7 czerwca Komisja Rewizyjna Rady Miasta Myszkowa uznała skargę Gazety Myszkowskiej na burmistrza (formalnie skargę składał naczelny GM) za niesłuszną. 30 czerwca skargę zapewne odrzuci cała Rada Miasta Myszkowa. Już widać, że Myszków dalej będzie tonął w śmieciach a plaga dzikich wysypisk, przez urzędników tolerowana jako „wyrównywanie terenu”, „wysypywanie gruzu” nie zniknie. Składając skargę na burmistrza nie chodził nam, aby go ukarać, ale zwrócić uwagę na patologiczne praktyki w Urzędzie Miasta Myszkowa: gdy mieszkańcy zgłaszają wywożenie gruzu na łąkach, polach urzędnicy miejscy ograniczają reakcję do nakazania usunięcia najbardziej widocznych odpadów, tych co „kłują w oczy”. A nam chodzi o to, żeby wszelkie „rekultywacje” terenu odbywały się w zgodnie z przepisami, żeby skończyć z samowolką. O tym, że żyjemy w dwóch światach widać było po wypowiedziach burmistrza, jego urzędników, części radnych. Najbardziej rozbawił, a nawet zirytował przewodniczący komisji rewizyjnej Zenon Ludwikowski, który dziwił się, że „nie można nic na swojej działce zrobić?” Można, bardzo dużo, tylko z poszanowaniem przepisów o odpadach i ochrony środowiska.
Radna Beata Pochodnia z PO zaproponowała, aby skargę Gazety Myszkowskiej odrzucić, ponieważ -co dowiedzieliśmy się na komisji- w sprawie wysypywania ziemi, gruzu, śmieci przy ul. Helenówka toczy się postępowanie z urzędu (informacja naczelnik W. Dworaczyk) i właściciel terenu ma usunąć „niektóre” odpady do 25.06 (duże bloki gruzu). A reszta? Na komisji na nasze pytanie dlaczego Urząd nie zmierza do przywrócenia terenu do stanu poprzedniego (czysta łąka), naczelnik Dworaczyk odpowiedziała, że zrobią wszystko zgodnie z przepisami. Złożyliśmy skargę na burmistrza obserwując, że po prawie 3 miesiącach efektów troski urzędników o środowisko nie widać. Na działce przy ul. Kościuszki śmieci wręcz przybyło i pojawiają się co chwilę nowe. W wykopanym przez właściciela działki rowie widać wyraźnie, że pod nawiezione „odpady” to nie tylko gruz, ale również plastiki, folie.
Sprawę wywozu odpadów na Helenówce i przy ul. Kościuszki opisywaliśmy kilkukrotnie i przypomnieć warto, za każdym razem odpowiedzi urzędników Wydziału Ochrony Środowiska szły w kierunku marginalizacji problemu. Urząd patrzył na sprawę wyłącznie przez pryzmat oceny, czy podniesienie gruntu (czasem o 2 metry!) wpływa na stosunki wodne. Wg. urzędników…. nie wpływa. Pisała rzeczniczka UM Myszków 6.04.: „-W przypadku działki na Helenówce zgromadzony gruz nie zagraża stosunkom wodnym. Woda spływa zgodnie z ukształtowaniem terenu. Gruz jest naturalnym materiałem, a jego struktura nie zatrzymuje wody. (…) Jeżeli chodzi o działkę przy ul. Kościuszki to kontrola wykazała, że również w tym przypadku stosunki wodne nie zostały zachwiane”. Nawet jeżeli ocenia magistratu, że dwumetrowy nasyp nie wpływa na spływ wód, albo odwrotnie- że podwyższanie terenu przy Kościuszki nie powoduje zalewania domów przy Dworskiej (mieszkańcy z Dworskiej- nie macie w ostatnich latach bardziej mokro? Mimo suszy w ub. roku?) już samo nawiezienie ziemi, gruzu i innych odpadów w takich ilościach wymaga uzgodnień: np. Decyzji o Warunkach Zabudowy (gdy podniesienie terenu ma służyć jego utwardzeniu pod przyszłą inwestycję, Pozwolenia na budowę (jeżeli jest częścią planowanej inwestycji, lub zgody Urzędu Marszałkowskiego jeżeli właściciel chce poddać teren rekultywacji. Ostatni przykład, choć realizowany patologiczne, to opisywana przez Gazetę Myszkowską działalność firmy z Sosnowca w Siedlcu Małym, gdzie firma co prawda ma pozwolenie Marszałka, ale wypełnia wyrobisko odpadami, które nie mogą tam trafić. Jak już pisaliśmy, toczy się w już po naszej akcji śledztwo nadzorowane przez prokuraturę.
Członkowie Komisji Rewizyjnej 7 czerwca na wniosek radnej Beaty Pochodni odrzucili naszą skargę. Od głosu wstrzymali się tylko radni Adam Zaczkowski i Iwona Skotniczna.
W sprawie wywożenia odpadów na ul. Helenówka i Kościuszki, składając skargę nie chodziło nam o ukaranie kogokolwiek. Raczej o wezwanie do opamiętania. Główny ciąg na Jurę na naszych oczach zamienia się w wysypisko. Tylko ślepy tego nie widzi. Miasto rządzone przez Włodzimierza Żaka utrwala swój wizerunek miasta zaniedbanego, rządzonego po dziadowsku. Przejeżdżający w weekend na Żarki mieszkańcy Śląska i Zagłębia nie widzą kompleksu Dotyk Jury na Pohulance, dumy burmistrza. Widzą i czują ten dotyk jadąc ulicą Kościuszki.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze