Lekarz medycyny Khalid Hagar od 1 października 2015 roku pełnił obowiązki dyrektora SP ZOZ Myszków, a w ramach rozstrzygniętego na początku roku konkursu objął to stanowisko 7 stycznia. W przeszłości pełnił już kierownicze stanowisko w SP ZOZ Myszków, jako kierownik pogotowia. Odszedł, po konflikcie z ówczesnym dyrektorem, a później starostą Wojciechem Pichetą. Z doktorem Hagarem rozmawiamy o obecnej sytuacji myszkowskiego szpitala i o problemach, z jakimi napotkał się na stanowisku dyrektora. Zapytaliśmy o dotychczas podjęte działania oraz plany na najbliższe miesiące.
Gazeta Myszkowska: Panie dyrektorze, co może pan powiedzieć o dotychczasowych efektach swojej pracy?
Khalid Hagar: Na dzień 30 września ubiegłego roku straty wyniosły około 996 tysięcy złotych. Jest to strata, którą mamy możliwość zmniejszyć, jeśli zwiększymy nasze przychody oraz zmniejszymy koszty.
GM: Problem istnienia lub nieistnienia straty w ZOZ był poruszany również na sesjach Rady Powiatu przez obecną opozycję, która twierdzi, że straty nie ma i nigdy nie było. Jak to wytłumaczyć? Czy ZOZ ma problemy z płatnościami?
K. Hagar: Straty zaczęły się w bilansach finansowych szpitala już 2008 roku. Co roku ta strata jest większa. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnego problemu z płatnościami. Jak dotąd nic takiego się nie zdarzyło i mam nadzieję, że będzie tak dalej – że taki problem nie powstanie.
GM: Mimo wszystko ta strata pana martwi?
K. Hagar: Oczywiście. Strata to środki finansowe, których nie mamy. Jest ona tylko częściowo pokrywana przez amortyzację. Jednak ja wolałbym mieć dodatni wynik finansowy, a nie stratę.
GM: Asystent ds. finansowych i zarządzania SP ZOZ tłumaczył nam, że w SP ZOZ księguje się ją i po stronie kosztów, i po stronie przychodów, więc de facto ona się bilansuje sama ze sobą.
Od 1 marca 2016 w szpitalu pracuje też radny powiatowy Michał Trojakowski. Jako asystent dyrektora zajmuje się właśnie finansami szpitala, po likwidacji stanowiska Wicedyrektora ds. Finansowych, które zajmował Jan Dyrka. Ponieważ przysłuchuje się naszej rozmowie, to on tłumaczy zawiłości szpitalnych finansów: Amortyzacja w prawie podatkowym oznacza koszt związany ze zużywaniem się środków trwałych tak więc jest to koszt, który nie jest związany z wydatkami pieniężnymi. Amortyzacja jest zatem naturalnym skutkiem wcześniej przeprowadzonych inwestycji lub zakupów środków trwałych. Z racji jednak, że gro inwestycji prowadzone było dzięki dofinansowaniu środków zewnętrznych (Rada Powiatu przekazywała od lat pieniądze na inwestycje w SP ZOZ) te środki wprowadzane są równocześnie zgodnie ze skalą amortyzacji również w pozycję przychodów. Oznacza to, że po stronie kosztowej amortyzacja która wynosi w 2015 roku 2 513 900 zł wpisana jest również w wysokości około 1,8 mln zł po stronie przychodowej (przychody uzyskane na cel inwestycyjny). Ustawa o działalności leczniczej na podstawie art. 59 pkt 2. dopuszcza możliwość pokrycia przez organ założycielski ujemnego wyniku finansowego jeśli wynik ten po dodaniu kosztów amortyzacji ma wartość ujemną- ale tylko do wysokości tej wartości. Od takiego „podwójnego” naliczenia amortyzacji pieniędzy w kasie nie przybędzie.
GM: Co nas czeka w takim razie? Czy macie plan wyprowadzenia SP ZOZ na plus, czy też odwrotnie - jest zagrożenie, że nie będzie dochodów dodatkowych, pozabilansowych i ZOZ popadnie w kłopoty?
K. Hagar: Naszym celem jest wyprowadzenie SP ZOZ z ujemnego bilansu finansowego do dodatniego.
GM: Jaki macie plan racjonalizacji kosztów? Czy pochwalicie się jakimiś sukcesami w tym zakresie? I na ile realne jest zwiększenie przychodów?
K. Hagar: Zwiększenie przychodów naszej działalności związane jest z podpisanymi umowami z Narodowym Funduszem Zdrowia. W poradniach kontrakty mają odpowiednią liczbę punktów. Są poradnie, w których występują duże nadwykonania, za które nie otrzymujemy pieniędzy od NFZ. Na koniec każdego roku podpisywane są ugody. Dotychczas na ich mocy NFZ wypłacał nam 20-30% kwoty, jaką wyniosły nadwykonania.
GM: Czy jest podsumowane nadwykonanie za rok 2015?
K. Hagar: Tak, mamy już nadwykonania i podpisaną ugodę. Wypłacono nam w tym roku wyjątkowo duży procent nadwykonań w kwocie około 400.000 zł, ale to i tak nie całość wykonanych procedur.
GM: Czy samo zwiększenie przychodów z działalności podstawowej jest realne?
K. Hagar: Jest realne. Wprowadziłem pewne procedury zmiany pracy lekarzy w niektórych oddziałach i poradniach. Zatrudniliśmy część lekarzy, żeby zwiększać ilość wykonywanych punktów z kontraktów. Dotyczy to szczególnie tych poradni, które nie wykonywały w 100% kontraktu i to na pewno przyniesie nam dodatkowe środki finansowe.
GM: A czy dobrym przykładem poradni, w której są kłopoty jest poradnia gastrologiczna? Podobno pracuje raz na dwa tygodnie, a powinna dwa razy w tygodniu.
K. Hagar: Nie. Poradnia jest czynna, spełnia wszystkie wymogi. Kolejka w poradni podyktowana jest liczbą pacjentów, jaka powinna być przyjęta zgodnie z kontraktem. Mamy m.in. doktora Miśkiewicza, który może wykonywać bardzo dużo procedur, ale niestety ograniczenia są we wszystkich poradniach - nie tylko u nas. Mamy w kontraktach określoną ilość punktów i nie możemy tej liczby przekraczać. Jest deficyt lekarzy specjalistów, ale poradnia gastrologiczna jest czynna.
GM: Czy możliwe są działy komercyjne w ZOZ?
K. Hagar: Już od 2015 roku świadczymy usługi komercyjne w oddziale rehabilitacji w postaci turnusów rehabilitacyjnych.
GM: Czy po otwarciu wyremontowanego oddziału dziecięcego, SP ZOZ planuje pobierać opłat od rodziców? Szpitale mają możliwość pobierania wynagrodzenia za niektóre usługi niemedyczne np. za usługę hotelową, o ile oczywiście ma możliwości hotelowe.
K. Hagar: Mamy około 10 łóżek polowych dla rodziców. Wydane zostanie niebawem zarządzenie o pobieraniu symbolicznych opłat od rodziców.
GM: Czy ustalona już została jakaś kwota za dobę?
K. Hagar: Tak, będzie to koszt około 10-15 złotych na dobę. Na pewno nie obejmie to wszystkich rodziców - zastanawiamy się nad wprowadzeniem jakiegoś kryterium, wedle którego niektórzy rodzice byliby zwolnieni z tej opłaty na podstawie decyzji ordynatora, np. matki samotnie wychowujące dzieci, niepracujące.
GM: Nie przyniesie to szpitalowi znaczących dochodów.
K. Hagar: Nie, nie przyniesie. Opłata na pewno spotka się z negatywnym odbiorem ze strony rodziców, pomimo tego, że w wielu szpitalach i klinikach w Polsce takie opłaty są wprowadzone.
GM: Szpital dosyć dawno zrezygnował np. z opłat parkingowych, jednak problem parkingowy wciąż istnieje. Czy w planach szpitala nie powinna się znaleźć budowa porządnego parkingu?
K. Hagar: Ten temat poruszyliśmy już z działem technicznym. Mamy dużo wolnej przestrzeni, ale budowa parkingu niestety wiąże się z dużymi kosztami. Na pewno jest to w planach. Każdy szpital, niezależnie od tego, jaki jest to szpital - w Częstochowie, Zabrzu, czy Katowicach - ma parking i jest to parking płatny. Mamy dwie możliwości: albo sami parking zbudujemy i stworzymy opłatę parkingową, będą szlabany automatyczne, albo wydzierżawimy teren firmie, która by zainwestowała w budowę, a do pobierania opłat oddelegowałaby swojego pracownika.
GM: Od momentu objęcia przez pana stanowiska dyrektora w szpitalu odbyło się już kilka kontroli – inspekcja pracy, NIK. Do instytucji państwowych są wysyłane dość plugawe anonimy odnoszące się czysto personalnie do pana. Jakie znaczenie miały np. przeprowadzone zmiany kadrowe i jakie przyniosły skutki?
K. Hagar: Zmiany kadrowe dotyczyły w głównej mierze personelu administracyjnego szpitala. Osoby które zostały przeniesione na inne stanowisko pracy zgodziły się na to, przyjmując w pełni wysuwane przeze mnie argumenty.
GM: Podobno z powodu bałaganu w zarządzaniu technicznym SP ZOZ poniósł straty finansowe w formie kary od NFZ. O co chodzi?
K. Hagar. Kierownik działu technicznego - jest to osoba, która de facto kieruje wszystkim, a o niczym nic nie wie. Co do bałaganu związanego z funkcjonowaniem działu technicznego: jest bałagan, potężny bałagan. Większość pracowników działu technicznego nie wie co robi i jakie są ich obowiązki. Na ważnych dokumentach nie widnieje osobisty podpis kierownika działu technicznego, ktoś inny za to odpowiadał. Kierownik działu technicznego nie wie jakie są umowy z innymi podmiotami, w wielu kluczowych sprawach nie potrafił udzielić odpowiedzi na moje pytania, twierdząc, że ktoś inny za to odpowiada.
GM: Co udało się zrobić przez ostatnie pół roku?
K. Hagar: Jesteśmy w trakcie porządkowania działu technicznego. Jest to jeden z bardzo ważnych elementów. Dział techniczny zajmuje się wydawaniem pieniędzy np. na węgiel, sprzęt, remonty, prowadzi nadzór nad obiektami.
GM: Słyszałem, że audyt wykazał, że brakuje butli tlenowych. Może to mały przykład, ale wskazuje na panujący w szpitalu bałagan, prawda?
K. Hagar: Tak, na to wygląda. Mamy fakturę za butle, których jak się okazało brakuje w szpitalu. Nie zapłaciłem tej faktury. Zatrzymam ją i jeśli butle się nie znajdą, to będzie za to odpowiadał kierownik działu technicznego.
Michał Trojakowski: Nie był to sprzęt należący do SP ZOZ, tylko wydzierżawiony. Firma, od której sprzęt ten był wydzierżawiony przy rozliczeniu stwierdziła, ze kilku sztuk brakuje i obciążyła SP ZOZ kosztami.
GM: Czy takich przykładów panującego bałaganu jest więcej?
K. Hagar:. Od 1 października zacząłem pewne złe praktyki zmieniać, np. procedurę zakupu węgla, który ma być dobrze i dokładnie nadzorowany. Wszystkie zakupy są dokładnie analizowane.
GM: Czy to przyniosło jakieś realne oszczędności?
K. Hagar: Tak, na pewno tak. Dla przykładu - jeżeli kupujemy urządzenie, które kosztuje 500zł w firmie, w której dotychczas kupowaliśmy, a w innej firmie możemy to samo urządzenie kupić za 250 lub 150 zł, to nie powinniśmy przepłacać. Dział techniczny to wielki bałagan „na każdym kroku” Prowadziłem rozmowy z dyrektorem Janem Dyrką i z panią kierownik pracy kuchni, prowadziłem rozmowy w obecności głównej księgowej i przełożonej pielęgniarek. Wprowadziłem pewne zasady związane z funkcjonowaniem kuchni. Zmianie uległ czas wydawania posiłków, który powinien być adekwatny do pory dnia oraz trybu leczenia na oddziale. Drugą ważną sprawą kuchni jest jakość potraw. Poprosiłem panią kierownik, żebyśmy ustalili jednakowe porcje dla wszystkich pacjentów. Jakość potraw uległa poprawie. Jeśli kuchnia nie będzie poprawiała swojego funkcjonowania, to rozumiem, ze działa na niekorzyść pacjenta. Kolejnym problemem było funkcjonowanie działu organizacji. Do 1 października w dziale tym pracowało sześć osób, z czego w zasadzie tylko kierownik działu cokolwiek wiedział. Dział organizacyjny to najważniejszy dział w SP ZOZ, który pilnuje wszystkich zasad kontraktowania.
GM: Dział organizacyjny miał nieraz wpadki – np. awantura o nocną i świąteczną opiekę medyczną, spowodowana niezłożeniem wniosku na kontrakt. Kilka lat temu ZOZ zapłacił karę za bałagan ze sprzętem medycznym. Inny był wykazywany do NFZ, inny faktycznie.
K. Hagar: Jest to wynik zaniedbania osób zarządzających w dziale organizacji. SP ZOZ posiada dużo sprzętu, dobrą kadrę medyczną. Potrzeba tylko dobrej woli i zdrowego rozsądku ze strony kierownika tej komórki organizacyjnej, traktowania tego poważnie i wykonywania wszystkich procedur związanych z umowami z NFZ. Błędów występowało bardzo dużo. Zaniedbania w tej komórce przyczyniły się do poniesienia straty finansowej w formie kary nałożonej przez NFZ.
GM: Czy kierownik został odwołany?
K. Hagar: Po negatywnym wyniku kontroli NFZ dyrektor Jacek Kret wydał zalecenie pokontrolne dwa lata temu, by dział uzupełnił brakujące rzeczy. Niestety, kierownik działu organizacji nie zrobił korekty, nie zaktualizował danych.
GM: Ile to zaniedbanie kosztowało ZOZ?
K. Hagar: Trochę niestety kosztowało - 64 tys. zł netto plus podatek VAT. Obecnie zatrudniłem dwie osoby do działu organizacji - jedna pracowała wcześniej w dziale organizacji w innym powiecie, natomiast kierownikiem jest obecnie Joanna Gruchel-Raszewska, która była pracownikiem NFZ w Katowicach. Obecnie dział organizacji działa prawidłowo. Udowodniłem, że nie ma ludzi niezastąpionych.
GM: Czy proces porządkowania zgodności stanu technicznego i dokumentacji ze stanem rzeczywistym jest zakończony?
K. Hagar: Razem z panią kierownik działu organizacyjnego sprawdzam każdą poradnię, każdy oddział, wszystko to, co powinno być w gwarantowanych świadczeniach. Sprawdzamy każdy sprzęt, każdy detal.
GM: Przykładem z innego szpitala, w którym sprawa znalazła swój finał w sądzie jest szpital w Zawierciu, w którym funkcjonowała fikcyjna karetka. Zgłaszana do NFZ, nawet przechodziła badania techniczne, choć fikcyjne. Za to skazany został diagnosta z Rudnik. Ale wracając do Myszkowa: przed budynkiem, wchodząc do dyrekcji, widziałem taką karetkę, starego Mercedesa. „To” chyba nie wozi pacjentów?
K. Hagar: Jest już decyzja Rady Powiatu o sprzedaży tej karetki, jest ona całkowicie wyłączona z ruchu. Ten samochód w ogóle nie był wpisany do systemu ratownictwa medycznego. W systemie tym obowiązują ścisłe zasady - każda karetka jest przypisana do określonego zespołu, figurują tam karetki wykonujące transporty medyczne. W systemie ratownictwa medycznego znajdują się informacje o tym, jakimi karetkami dysponujemy w przypadku sytuacji awaryjnych. Fakt, brakuje nam karetek. Dobrze by było, gdybyśmy mieli jeszcze 2-3 karetki, bo jak wiadomo samochód może się zepsuć, ulec awarii.
GM: Gmina Zawiercie wspólnie z powiatem kupiła niedawno szpitalowi zawierciańskiemu jedną karetkę, więc może warto by było pójść tą drogą, bo samorządy często kupują sprzęt medyczny szpitalom.
K. Hagar: Na pewno zwrócę się do władz gminnych w tej sprawie. Należy tylko pamiętać, że każda gmina ma swoje problemy finansowe.
GM: Co w planach SP ZOZ jest dla was najważniejsze na najbliższe półrocze lub rok?
K. Hagar: Najważniejsze jest wyprostowanie wszystkich braków personalnych w poradniach, głównie specjalistycznych. Chcemy poprawić wykonywanie procedur w poradniach, w których kontrakt nie był wykonywany w stu procentach oraz zwiększyć liczbę przyjmowanych pacjentów. Jako jednostka publiczna mamy pewne ograniczenia w ramach których musimy funkcjonować. Na chwilę obecną w SP ZOZ zatrudnionych jest 491 pracowników.
GM: To za dużo, czy za mało?
K. Hagar: Była duża liczba pracowników zbędnych, którzy zatrudnieni byli na umowach czasowych. Czas tych umów skracałem, niektóre umowy wypowiadałem, są też osoby, które odeszły na emeryturę.
GM: Ile konkretnie było wypowiedzeń lub zakończonych umów?
K. Hagar: Zmiany dotyczyły głównie pracowników technicznych w administracji oraz salowych, bo w niektórych miejscach był nadmiar etatów, a były to etaty czasowe.
GM: Jaka to liczba osób?
K. Hagar: Od 15 do 20 osób. Co do personelu medycznego, to są braki. Chodzi tu o lekarzy, pielęgniarki.
GM: Przy okazji otwarcia oddziału dziecięcego padło stwierdzenie, że brakuje lekarzy. Może SP ZOZ po prostu za słabo płaci?
K. Hagar: Jak każdy SP ZOZ, nie tylko Myszków, który jest jednostką publiczną. Fakt, zarobki nie są na tyle zadowalające, aby ściągnęły wielu lekarzy. Ja jestem otwarty na kontrakty, zapraszam chętnych lekarzy do współpracy. Chcę wprowadzić liberalną politykę finansową. Nasze stawki dla lekarzy specjalistów są takie same jak w NZOZ. Niczym się nie różnimy – tyle ile lekarz wypracowuje, tyle dostaje z danego punktu.
GM: W momencie, kiedy został odwołany kierownik oddziału chirurgii Ireneusz Stokowacki mówiło się o tym, że był z tego powodu jakiś konflikt. Podobno mówiono panu, że lekarze będą masowo się zwalniać. Czy ten kryzys został już zażegnany? Jaki jest finał tej sprawy?
K. Hagar: Odwołanie pana Stokowackiego ze stanowiska kierownika oddziału chirurgii ogólnej nie miało podłoża politycznego, nie miało też przyczyn osobistych – powtarzałem to już wielokrotnie. Rozmawiałem z panem doktorem, przedstawiłem mu swoje uwagi, wyjaśniłem przyczyny tej decyzji. Dla mnie była to bardzo ciężka i odpowiedzialna decyzja. Pechowo zbiegło się to w czasie z jego krytyczną wypowiedzią przy otwarciu oddziału dziecięcego. Powtarzam: żyjemy w Polsce. Jest to kraj suwerenny i demokratyczny. Każdy ma prawo wypowiadać swoje zdanie, wyrażać opinię na każdy temat.
GM: Czy obecnie oddział ma wystarczającą obsadę chirurgiczną?
K. Hagar: Na chwilę obecną tak. Jesteśmy po rozmowach z dwoma lekarzami, którzy chętnie przyjdą do pracy. Na stanowisko kierownika chirurgii ogólnej mianowałem pana Piotra Jankiewicza, który jest pracownikiem tego oddziału.
GM: Niektóre szpitale - np. w Zawierciu - odchodzą od ordynatorów i docelowo będą sami kierownicy. Czy my też zmierzamy w kierunku tego modelu?
K. Hagar: Tak, szpital w Zawierciu to nie jedyny taki przykład. Ustawa o działalności leczniczej taką możliwość dopuszcza. Wcześniej musiał być ordynator wyłoniony w konkursie. Teraz ustawa zliberalizowała ten system - teraz jest stanowisko kierownika oddziału.
GM: Powołał pan własną żonę na stanowisko zastępcy kierownika. Może się pojawić zarzut o nepotyzm. Czy była to jedyna osoba, którą można było powołać na to stanowisko?
K. Hagar: To nie jest żadne stanowisko kierownicze. Moja żona zaczęła staż podyplomowy w 1993 roku, gdy SP ZOZ w Myszkowie był wtedy szpitalem miejskim. Po stażu dostała pracę na oddziale noworodków. Moja żona cały czas pracowała na tym oddziale, zastępując ordynatorów pod ich nieobecność. Ja tutaj nie widzę żadnych przeszkód prawnych, nepotyzmu.
GM: Czy plan remontów jest już zatwierdzony? Padły pewne zapowiedzi po oddziale dziecięcym. Czy remont apteki oraz poradni gastroenterologicznej zostanie rozpoczęty w najbliższym czasie?
K. Hagar: Tak, w tej chwili jesteśmy już po ostatnim spotkaniu z głównym projektantem, który sprawuje nadzór autorski nad projektem inwestycji. Wprowadziliśmy już trochę zmian w projekcie w zakresie zgodności pomieszczeń w obiektach ochrony zdrowia z wymogami zawartymi w rozporządzeniu ministra zdrowia.
GM: Kiedy możemy się spodziewać remontu?
K. Hagar: Najpóźniej w czerwcu lub lipcu zostanie rozpoczęta budowa.
GM: Mówiąc o aptece szpitalnej chodzi o aptekę wewnętrzną szpitalną, tak?
K. Hagar: Apteka szpitalna pracuje przede wszystkim na rzecz wydawania leków na oddziały. Mamy dosyć dużo leków w tzw. lecznictwie zamkniętym, które nie są dostępne w żadnej aptece poza szpitalem. Bez tej apteki szpital nie mógłby funkcjonować.
GM: Spodziewa się pan jeszcze wielu anonimów i kontroli?
K. Hagar: Oczywiście, że tak. Anonimy nie pojawiły się po raz pierwszy. Zdarzały się już, gdy byłem ordynatorem oddziału wewnętrznego. Z mojej strony nie dochodzi do uchybień, czy łamania prawa. Sądzę, że te anonimy to objaw frustracji i desperacji, nic poza tym. Ja prowadzę jasną politykę. Wymagam, by każdy wykonywał swoje obowiązki sumiennie i zgodnie z regulaminem pracy. Wielu osobom, niestety, było wygodnie siedzieć w danym miejscu, pokazywać, że coś robią, w rzeczywistości nie robiąc nic. I to jest przykre, że jeśli ktoś chce zmieniać coś na dobre, to spotyka się z takim dużym oporem i konfliktami. Powiem z przykrością, że niektóre związki zawodowe podnoszą aspekt pochodzenia, wyznania. Jeśli ktoś ma jakieś pretensje do mojego wyznania, to mogę tylko powiedzieć, że jest to moja osobista sprawa. A co do mojego pochodzenia, to jestem dumny z tego, że jestem z Jemenu, jednak od 1997 roku jestem również obywatelem Polski. Mam żonę Polkę, katoliczkę oraz dwoje dzieci. Wyjechałem ze swojej ojczyzny mając niecałe osiemnaście lat, od trzydziestu lat jestem w Polsce. Ja nie jestem tutaj obcy. Zależy mi na tym, by w SP ZOZ w Myszkowie pacjent przychodzący na izbę przyjęć spotkał się z miłą i fachową opieką, by na oddziale miał dobre warunki, żywienie, fachowe i merytoryczne leczenie. Taki jest mój cel. Chcę, żeby wszystko było jasne i przebiegało prawidłowo.
Rozmawiał:
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze