(Myszków) Dwóch pracowników firmy Kern Liebers Polska pozwało byłego pracodawcę o mobbing, zapłatę zaległych wynagrodzeń za godziny nadliczbowe. W pozwie żądają po 80 i 100 tysięcy odszkodowania. 29 stycznia przed Sądem Okręgowym w Częstochowie odbyła się pierwsza rozprawa. Szereg świadków, obecnych pracowników fabryki zeznawało, co dzieje się w firmie. A wygląda, że nieciekawie. Świadkowie mówili m. in. o zakazach korzystania z wody z dystrybutora, choć ten stoi na hali fabrycznej, o wyzwiskach kierowanych do pracowników przez kierownika produkcji. Jak opisują, szykanowanie, ubliżanie pracownikom to „norma” w zachowaniu kierownika produkcji. Sprawa nie jest nowa. Już 4 lata temu firma zawarła ugodę z pracownicą, która też skarżyła się na mobbing ze strony kierownika produkcji. Sprawa nie trafiła do sądu, firma zgodziła się wypłacić 30 tysięcy złotych odszkodowania. Skarżący firmę teraz Łukasz S. i Robert L. zarzucają, że tylko na krótko sytuacja się poprawiła, po zdarzeniach sprzed 4 lat, a później szykanowanie pracowników wróciło ze zdwojoną siłą. Obaj zwolnili się z pracy, po tym, jak w stanie roztrzęsienia nerwowego jednego z nich wprost z fabryki zabrała karetka pogotowia. To przechyliło szalę i postanowili walczyć o swoje prawa.
Kern Liebers Polska to firma należąca w całości do niemieckich właścicieli. Produkuje głównie zwijacze do pasów bezpieczeństwa, jakie są w każdym samochodzie oraz sprężyny spiralne do zawieszeń, np. statków, pantografów od lokomotyw; zwijacze przewodów do odkurzaczy. Praca odbywa się na dwóch halach fabryki. Mobbing - zdaniem świadków- jest praktyką ciągłą tylko na hali 2. Wszyscy zeznający świadkowie potwierdzali, że łączy się to z zachowaniami jednej osoby: Kierownika produkcji na hali 2. To jemu skarżący jak i świadkowie zarzucali złe zachowanie.
Podczas pierwszej rozprawy reprezentująca spółkę Kern Liebers Polska radca prawny Katarzyna Chmielewska wniosła o odroczenie rozprawy, ewentualnie skierowanie sprawy do mediacji, ale sędzia Monika Wąsowicz zdecydowała się prowadzić proces, dając stronom szansę na uzgodnienie ewentualnej ugody. Do ugody jednak nie doszło. Jak informują nas skarżący spółkę pracownicy, zaproponowano im odszkodowanie w wysokości 10% kwoty z pozwu. Proces będzie się więc toczył, kolejna rozprawa i kolejni świadkowie będą przesłuchiwać 1 kwietnia.
Pracownicy zeznają: to trwa już lata!
W zeznaniach świadkowie, do dzisiaj zatrudnieni w firmie Kern Liebers Polska mówili o „zwyczajach” w firmie. Marcin zatrudniony od 2006 roku jako logistyk, mówił ogólnie: - Ciężko mają tam na hali 2. Kierownik produkcji wydał im zakaz wchodzenia na halę 1, zakazał używania czajników elektrycznych. Ciepłe napoje muszą przynosić w termosach. Mają też zakaz rozmawiania „w ogóle” z nami.
Mobbing wobec pracowników jak zeznają świadkowie, to ze strony kierownika produkcji hali 2 praktyka, którą ten ma stosować od lat. Po sprawie koleżanki, która oskarżała przełożonego o mobbing już 4-5 lat temu w firmie powołano komisję antymobbingową. Ta rozmawiała z pracownikami, słuchała skarg. Jak twierdzą, niewiele to pomogło, atmosfera w firmie poprawiła się na chwilę. - Po tamtej akcji gość obrósł w piórka, jest jeszcze gorzej. Kierownik „urósł”, bo mu nic nie zrobili - zeznawał logistyk.
Krytyczny maj 2015
Od XII roku 2015 powodowie, dziś walczący o odszkodowanie, nie pracują w Kern Liebers. Obaj odeszli po tym, jako po awanturze z kierownikiem do jednego z nich wezwano pogotowie. Chodzi o maj 2015. Po tych wydarzeniach obaj rozchorowali się. Jednak na złe traktowanie mieli się skarżyć też inni pracownicy. Zwykle albo rezygnowali z pracy, szczęśliwcom udawało się przenieść na halę 1, gdzie -jak wszyscy zeznawali- praktyk negatywnych nie było.
Księgowa w firmie, zatrudniona od 2009; przedstawiciel załogi w komisji antymobbingowej, którą powołano po pierwszych zgłoszeniach. Jak zeznawała, o złym traktowaniu przez kierownika produkcji pracownicy bali się mówić w zakładzie: -Mówili mi na przykład, że „nie mogą ze mną rozmawiać, bo Paweł (kierownik produkcji) liczy im czas ile u pani jesteśmy. Choć byli już po pracy.
- Po pierwszej sprawie (zakończonej ugodą) były inne przypadki, że pracownicy skarżyli się na złe traktowanie: „mówili, że ich nęka przy maszynach, ubliża, mówiąc np. że śmierdzą. Kierownik kazał im myć podłogę w jego biurze, chowa czajnik, żeby nie mogli zagotować wody na herbatę.
O sytuacji, gdy do skarżącego się pracownika wezwano karetkę zeznała: - Robert był bardzo roztrzęsiony, bordowy. Nie był w stanie słowa wydusić. Tętno miał 150. To było dokładnie 12 maja 2015.
Na pytanie Sądu, „jaki jest pan B. (Robert, kierownik, któremu skarżący przypisują działania mobbingowe), odpowiedziała: - Od sam w ankiecie napisał, że ja stosuję wobec niego mobbing, rzekomo w takiej formie, że raz zajęłam mu miejsce parkingowe. Takie głupoty”.
W listopadzie 2015 w firmie ponownie przeprowadzono ankietę na temat mobbingu. Tym razem anonimową. Jak zeznała świadek ankiety komisja przekazała dyrektorowi, z prośbą o reakcję. Jak potwierdza, pracownicy w ankietach zgłaszali działania nieprawidłowe. Wszystkie zarzuty kierowane były pod adresem kierownika produkcji Pawła B.
Czy była jakaś reakcja pracodawcy? - pytał Sąd. - Na chwilę obecną nie - mówił świadek. - Miało być spotkanie pracowników z mediatorem, ale na ten dzień kierownik B. wziął opiekę. Innego terminu nie wyznaczono.
Ile osób potwierdziło w ankiecie praktyki mobbingowe? - pytał Sąd.
- 16. (zatrudnienie na Hali 2 to ok. 22 pracowników).
Jeden z zarzutów to notoryczne obrażanie pracowników: „śmierdzisz”, „ślepiec jesteś”. To przykładowe zwroty kierowanie do pracowników. Inna z praktyk kierownika miała polegać na zakazie otwierania drzwi hali, choć panowała w niej bardzo wysoka temperatura. Nie wolno było też korzystać z dystrybutora z wodą, choć ten stał na hali. Na wszelkie skargi kierownik miał reagować agresją, rzucał groźby zwolnienia z pracy: „możesz skończyć za bramą”. Padało w takich sytuacjach.
- Widziałem, jak kierownik publiczne nazwał jednego kolegę „śmierdziochem” i przy wszystkich wręczył mu dezodorant - mówi inny świadek.
Na pytanie Sądu, czy pracodawca był świadom zachowania kierownika, świadek, księgowa w firmie zeznała: - Tak sądzę. W tej sprawie dyrektor i kierownik jeździli do Niemiec.
Kierownik zmiany na hali H2 w zeznaniach: - B. naśmiewał się stale z pracowników, zlecał ich śledzenie. Miałem informować kiedy L. i S. (skarżący) używają dystrybutora. Kazał mi ich obserwować i informować, np. jak skorzystają z dystrybutora.
- Dlaczego kierownik B. kazał panu śledzić akurat tych pracowników? Inni nie korzystali z wody?
- Korzystali wszyscy. Ja też. Ale obserwować miałem S., również przy maszynie, czy np. nie za wolno się porusza. Ja nie miałem zastrzeżeń do jego pracy. Nie odbiegał wydajnością od innych. B. kazał mi też podpytać Łukasza, czy był u dyrektora ze skargą na niego, w sprawie tego dystrybutora wody. Spytałem, przekazałem B. Słyszałem jak kierownik B. naśmiewał się z S., wyszydzając np. jego włosy, zęby, a nawet samochód. Nie odebrałem tego jako dowcip, lecz jako wyśmiewanie.
W zeznaniach pracownicy wyjaśniali, że choć pracę zaczynali o 6.00, to kierownik B. wymuszał, aby na hali byli gotowi do pracy już o 5.45. Gdy ktoś przyszedł o 5.55, kierownik traktował to jak spóźnienie. Padać miały wyzwiska: „O której kurwa przychodzisz do pracy!” Inny zakaz był już wyjątkowo kuriozalny. Kierownik B. miał zakazać pracownikom chodzenia na zajęcia sportowe (po pracy!) gdzie pracownicy umawiali się na wspólną grę w piłkę nożną. - Moim zdaniem chodziło o to, abyśmy nie mieli okazji do rozmów z dyrektorem. Zakazywał też rozmawiania w domu o tym, co się dzieje w zakładzie - zeznawał świadek.
Na budowie pańszczyzna
- Kierownik zmuszał nas do pracy po godzinach na jego prywatnej budowie. Takie roboty, jak stawianie płotu, równanie trawnika. Gdy odmawialiśmy, zarzucał niesubordynację. Straszył, że będziemy ostatni, na liście wydajności. Za te prace u niego nie trzymałem żadnego wynagrodzenia - mówił świadek.
- Raz S. (powód w sprawie) mówił, że nie może przyjść do pracy w sobotę bo się źle czuje, i spytał, czy ja mogę za niego - zeznawał inny pracownik. - Zgodziłem się. Ale kierownik B. powiedział, że nie, że ma przyjść S. Innym razem gdy S. zgłosił przed pracą, że jest chory i jedzie do lekarza, kierownik kazał mi z nim wsiąść w samochód i jeździliśmy po wszystkich myszkowskich przychodniach szukać go. Spotkaliśmy S. jak już wracał do domu. Wtedy kierownik sugerował, żeby S. wziął 2 dni urlopu, a nie zwolnienie.
1.04. 2016 o 9.00 przed częstochowskim sądem kolejna rozprawa. Zeznawać będą kolejni świadkowie powołani przez pracowników domagających się odszkodowania za mobbing i pracę w godzinach nadliczbowych.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze