(powiat myszkowski) Z początkiem roku szkolnego weszła w życie nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, zgodnie z którą w sklepikach szkolnych nie można sprzedawać tzw. śmieciowego jedzenia: chipsów, napojów energetyzujących, fast foodów, itp. Zmiany mają przeciwdziałać nadwadze i otyłości wśród dzieci, skutkujących pogorszeniem się zdrowia i kondycji najmłodszych. Zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem ze szkolnych korytarzy muszą zniknąć także automaty ze słodyczami czy słodkimi napojami. A w sklepikach pojawią się kanapki z pełnoziarnistego lub razowego pieczywa. Punkt sporny stanowią drożdżówki bez względu na to czy słodzone są miodem, cukrem czy innymi substancjami. Ich - zadaniem Sanepidu - również sprzedawać nie wolno.
- Nadwaga i otyłość wśród dzieci i młodzieży to coraz częściej spotykany problem. W ciągu ostatnich 20 lat w Polsce trzykrotnie wzrosła liczba dzieci z nadwagą. Zbyt dużą masę ciała ma już 22,3% uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Nadmierna masa ciała u dzieci i młodzieży może negatywnie odbijać się na ich zdrowiu, sylwetce i samopoczuciu, w tym także koncentracji i zdolności do przyswajania wiedzy. Jedyną skuteczną profilaktyką nadwagi i otyłości jest zmiana nawyków żywieniowych rozwijającego się organizmu - mówi Edyta Bulska dietetyk kliniczny z Centrum Dietetycznego Naturhouse.
Minister zdrowia 26 sierpnia podpisał rozporządzenie w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży w sklepikach szkolnych kierując się troską o utrwalenie zdrowych nawyków żywieniowych u dzieci. Ministerialna lista zakazuje sprzedawania: słodyczy, fast foodów, przekąsek z dodatkiem soli, produktów mlecznych i zbożowych o wysokiej zawartości cukrów, dżemów, marmolad, syropów wysokosłodzonych, napojów gazowanych i niegazowanych z dodatkiem cukrów i barwników; napojów energetyzujących i izotonicznych.
Jak nowe zasady przyjęły się w szkołach? W Zespole Szkół Publicznych nr 5 w Myszkowie w sklepiku można kupić już kanapki na bazie pieczywa razowego z szynką zawierającą odpowiednie ilości tłuszczu, są także owoce, mleko i jogurty.
TEORIA KONTRA PRAKTYKA
Czy ustawa przyniesie oczekiwane rezultaty? Zdania na ten temat są podzielone. Dyrektor Zespołu Szkół Publicznych nr 5 w Myszkowie Aleksandra Okraska: - Każda forma dbałości o zdrowie ucznia jest dobrą metodą. Czas pokaże czy ta metoda również da efekty. Na razie wszyscy są ostrożni, ponieważ nie mają jeszcze doświadczenia. Trudno nam ocenić skuteczność prowadzonego rozwiązania. Niemniej jednak uważam, że jest ono dobre ze względu na to, że dzieci będą się zastanawiać nad tym, co biorą do ust.
Szkoła nr 5 w Myszkowie 17 października 2012 r. otrzymała certyfikat przynależności do Śląskiej Sieci Szkół Promujących Zdrowie. Dyrektorka jest pozytywnie nastawiona do nowej ustawy właśnie przez to, że już od 3 lat w szkole, którą zarządza zdrowa żywność jest promowana.
Tadeusz Pakuła, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Władysława Szafera w Żarkach mówi: - Sklepik w naszej szkole jest otwarty dopiero od poniedziałku 21 września, ponieważ właściciel przygotowywał się, szukał produktów, których nie jest za dużo na rynku. Taka też będzie oferta sklepiku, niezbyt bogata jak na razie. Będą tam tylko zdrowe produkty zapisane w rozporządzeniu. Wydaje mi się, że ta ustawa to absurd, który z czasem należy złagodzić, ponieważ wszyscy jesteśmy za zdrową żywnością, ale bez przesady. Na rynku nie ma takich produktów.
Dyrektor Zespołu Szkół Publicznych nr 1 w Myszkowie Agnieszka Pęczek uważa, że zmiany, które zostały wprowadzone do szkół na pewno przyniosą rezultaty: - Mniej soli, słodyczy, więcej warzyw i owoców, „śmieciowe jedzenie” zostało wyeliminowane. Myślę, że to będzie z korzyścią dla dzieci. W naszej szkole nie ma sklepiku, ponieważ nie mamy na to odpowiednich warunków, ale mamy automat, który oferuje tylko zdrowe produkty np. suszone owoce, orzeszki bez soli, wodę niegazowaną oraz 100% soki. Dzieci są z niego zadowolone.
Z kolei dyrektor Zespołu Szkół Publicznych nr 3 w Myszkowie Bożena Raczek w ogóle nie chciała się wypowiadać jak funkcjonuje od września sklepik i stołówka w jej szkole: - Nie mogę się na ten temat wypowiadać. To jest ustawa, a ja jestem pracownikiem, dyrektorem szkoły i nie mogę powiedzieć, co myślę na ten temat. Nie mam nawet prawa komentować tej sytuacji. Moim zdaniem jest to nieetyczne. Jeżeli ktoś wypowiada się na ten temat to jego sprawa, ja tego robić nie będę i nie pozwalam, aby to robili moi pracownicy, bo to nie jest ich sprawa.
Dyrektorzy szkół powiatu myszkowskiego podkreślają, że doprowadzenie szkolnych sklepików i stołówek do stanu zgodnego z ustawą, żeby żywność w nich była wyłącznie zdrowa, nie jest łatwe. Szkoła w Żarkach i myszkowska „piątka” zorganizowały nawet dla pracowników stołówek szkolenia, prowadzone przez pracowników Sanepidu mające na celu przygotowanie ich do układania zbilansowanych jadłospisów oraz liczenia kalorii.
- Jeżeli nie zaczniemy dbać o zdrowie w szkole od małego dziecka to kiedy? Uważam, że trzeba wszystkiego spróbować, a jeżeli próby dotyczą zdrowia młodego człowieka to warto takiej próbie się poddać, sprawdzić, jakie to daje efekty i dopiero po jakimś czasie ocenić rozporządzenie, a nie od razu nastawiać się z dystansem. Każda nowość budzi obawy i myślę, że takie rozporządzenie również – dodaje Aleksandra Okraska, dyrektor Szkoły nr 5.
ALBO DROGO ALBO WCALE
Odmienne zdanie na temat funkcjonowania znowelizowanej ustawy ma ekspedientka sklepiku w Zespole Szkół Publicznych Nr 3 w Myszkowie: - Zmiany są dobre, ale wykaz produktów, które mogą być sprzedawane w sklepikach jest zbyt rygorystyczny moim zdaniem. Na dzień dzisiejszy nie mam czym handlować. Nawet bułek słodkich nie wolno nam sprzedawać. Ten interes nie będzie się już opłacał właścicielom sklepów, ponieważ za mało jest dopuszczalnych produktów, a koszty związane z utrzymaniem takiego sklepu są wysokie. Postanowiliśmy utrzymać nasz sklep jeszcze przez miesiąc, a potem okaże się… Możliwe, że zostanie zamknięty tak jak wiele innych.
Właścicielka sklepu w Szkole nr 5 w Myszkowie: - Według mnie ta ustawa nie ma sensu. Chociaż namawiam uczniów do zakupu zdrowej żywności, to oni i tak codziennie w drodze do szkoły wchodzą do pobliskiej „Biedronki” i zaopatrują się w napoje energetyzujące, których jestem przeciwniczką i których nigdy w moim sklepiku nie było. Uczniowie przynoszą do szkoły także chipsy i batony. W moim sklepie obecnie do picia dostępna jest woda i 100% soki, ale dzieci i tak wolą smakowe napoje gazowane. Chodzi także o cenę, bo w Biedronce taki napój można dostać już za złotówkę. Chociaż jestem zwolenniczką zdrowej żywności to ta ustawa nic nie zmieni, bo dzieci i tak kupią, co będą chciały w innym sklepie.
Właściciele sklepików szkolnych uważają, że mają za mało czasu na dostosowanie się do nowych przepisów i interpretują je na własny sposób, choć prawodawca nie zostawia miejsca dla interpretacji. Ekspedientki sądzą, że mają czas na wyprzedanie produktów, które im pozostały. Czy aby na pewno?
- Zgodnie z tym, że ustawa weszła w życie 1 września to od tego terminu w sklepikach powinny być sprzedawane tylko ściśle określone produkty zawarte w rozporządzeniu. Bezpośredni nadzór nad przestrzeganiem przepisów prawa żywnościowego w sklepikach szkolnych na terenie powiatu myszkowskiego sprawuje Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Myszkowie. Za nieprzestrzeganie wymagań określonych ustawa przewiduje nakładanie kar pieniężnych w wysokości od 1000 do 5000 zł na sklepiki szkolne -Ewa Surma, z myszkowskiego Sanepidu.
SPÓR O DROŻDŻÓWKI
Punkt sporny stanowią drożdżówki. Piekarnie zmieniają receptury i stosują mniejsze ilości cukru lub zastępują go miodem. Właściciele sklepów otrzymali nawet od piekarni certyfikaty, że skład drożdżówek, które oferują jest zgodny z rozporządzeniem. W niektórych szkołach są one w dalszym ciągu sprzedawane. Okazuje się jednak, że na półkach sklepików nie powinno ich być w ogóle, nawet tych słodzonych miodem.
- Sklepiki szkolne mogą wprowadzać do obrotu wyłącznie zbożowe produkty bez dodatku cukrów i substancji słodzących. Oznacza to, iż w tego typu zakładach drożdżówki zawierające cukier i substancje słodzące nie mogą być wprowadzane do sprzedaży. Nie mogą być słodzone nawet miodem, miodem jedynie może być słodzona herbata. Wyjątek stanowią stołówki, gdzie można stosować zbożowe produkty śniadaniowe zawierające nie więcej niż 15g cukrów w 100g produktu gotowego do spożycia – tłumaczy Ewa Surma, inspektor z Sanepidu w Myszkowie.
RODZICE SĄ NA TAK
Mama 7-letniego Kuby i 12-letniej Julki: - Dla mnie to jest bardzo dobry pomysł, aby w szkolnych sklepikach sprzedawana była zdrowa żywność, bo od tzw. śmieciowego jedzenia dzieci tyją, a w dzisiejszych czasach nadwaga to bardzo poważana choroba, z którą coraz częściej się spotykamy, a po drugie dzieci odżywiając się zdrowo będą bardziej skoncentrowane na lekcjach.
- Zmiany, które nastąpiły wraz z pierwszym września to dopiero pierwszy krok w stronę skierowania nawyków żywieniowych naszych dzieci na właściwą drogę. Bardzo się cieszę, że mojego syna nie będą kusiły ociekające lukrem pączki w szkolnym sklepiku. Nie będzie na półkach kolorowych napojów. Zmiany dosięgły też szkolnych stołówek. Hubert korzysta ze stołówki od kilku lat. A z racji tego, że w domu solimy mniej, szkolne obiady nie zawsze mu smakowały. Od trzech tygodni słyszę od syna, że wreszcie zjada zupy. Niestety słyszę też, że w szkolnym sklepie nadal są słodycze i kolorowe napoje. Czasy kiedy można było w szkole najeść się pączków i człowiek był chudy jak patyk już minęły. Dzieci mało się ruszają, sporo czasu spędzają przy komputerze. Nie mają tego co zjedzą - gdzie i kiedy - spalić. Lekcje wf-u też pozostawiają wiele do życzenia. Dlaczego szkoły nie wdrażają ciekawych zajęć z elementami tańca, zumby albo fitnessu dla dziewczynek i jakichś sztuk walki dla chłopców? Tu też potrzebna jest reforma – mówi mama 9-letniego Huberta.
- Najważniejszym elementem przyswajania zasad zdrowego żywienia jest zapewnienie 5 posiłków w ciągu dnia, w odstępach 3-4 godzin. Dziecko nie może wychodzić z domu bez śniadania, ponieważ ono zapewnia energię do właściwego funkcjonowania w szkole – lepszej pracy umysłowej. Owoc czy kanapka (najlepiej z pełnoziarnistego pieczywa) z wędliną, serem i warzywami to świetna propozycja na drugie śniadanie, którego także nie powinno zabraknąć. Poza tym dzieci powinny pić dużo wody, zrezygnować z kolorowych napojów gazowanych, ograniczyć słodycze i słone przekąski. Konieczne jest zapewnienie w posiłkach 5 porcji warzyw i owoców dziennie oraz zadbanie o aktywność fizyczną swoich dzieci - tłumaczy dietetyk Edyta Bulska.
DZIECI NA NIE
Co na to wszystko dzieci? Co myślą o zmianach wprowadzonych do sklepików szkolnych i stołówek? Młodzież z gimnazjum myśli bardziej rozsądnie niż dzieci z podstawówki, ale i tak nie do końca podoba im się ten pomysł i tak jak wszyscy powtarzają, że w sklepiku nie ma bogatej oferty.
Uczennice z klasy 3A z Gimnazjum nr 5 w Myszkowie: - Uważamy, że ustawa jest dla naszego dobra. Dzięki niej dzieci będą się zdrowo odżywiać. Ale z drugiej strony chciałybyśmy czegoś więcej, jakiegoś urozmaicenia w sklepiku, bo na razie na półkach są pustki. Nie ma wczym wybierać.
Uczniowie z Podstawówki nr 3 w Myszkowie są oburzeni tym, że w sklepiku nie mogą kupić ulubionych napojów gazowanych czy nadziewanych bułek. Ich zdaniem wyjściem z tej sytuacji byłoby zamknięcie sklepiku, ponieważ słodycze i tak kupują im rodzice.
Mateusz, Piotr i Mateusz z klasy 6B: - Coli i napojów owocowych nie można niczym zastąpić. Woda niegazowana nie jest tak dobra. Nie podobają nam się zmiany wprowadzone do sklepiku, ponieważ nie ma bułek słodkich z budyniem, które uwielbiamy. Chcielibyśmy, aby w sklepiku znów były chipsy, ponieważ chipsy i cola są najlepsze! Na stołówce także zaszły zmiany, ale obiady smakują nam, chociaż zamiast kompotu wolelibyśmy jednak colę.
Dyrektor Zespołu Szkół Publicznych nr 5 w Myszkowie Aleksandra Okraska powiedziała, że w szkole opracowany jest system bezpieczeństwa, gdzie nauczyciele pełnią dyżury przy drzwiach wejściowych i obowiązuje całkowity zakaz wychodzenia uczniów w czasie przerw na zewnątrz. Ale szkoła nie może być jak więzienie, i dyrektorka zaznacza, że czasem jakiś uczeń się przemknie. I rzeczywiście. Podczas przerw w pobliskiej Biedronce można spotkać niejednego ucznia „piątki” kupującego w pośpiechu przed kolejną lekcją chipsy i batony.
Angelika Psonka
Napisz komentarz
Komentarze