Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 29 kwietnia 2025 09:51
Przeczytaj!
Reklama
Reklama

„NAJSTARSZY PREZES” MIESZKA W MYSZKOWE

(Myszków) Niedługo minie 10 lat od kiedy Roman Ignatowski z Myszkowa po raz pierwszy usiadł do komputera. Niedługo minie też dekada, od kiedy gra w „Hattricka”, bardzo popularną grę On – Line, polegającą na prowadzeniu „wirtualnej” drużyny piłkarskiej. Liczba jej uczestników na całym świecie sięga stek tysięcy osób. W Polsce ma tak wielkie grono miłośników, że od kilkunastu lat co roku odbywają się zloty jej fanów, które określane są nawet mianem „Mistrzostw Polski”. Ostatnie odbyły się w Lubeni pod Rzeszowem. Wziął w nich udział także pan Roman i … wzbudził tam ogromną sensację. Wszyscy podziwiali sympatycznego… 80-latka, który dziś nie wyobraża sobie życia bez komputera i dostępu do Internetu. W społeczności „Hattrica” zaczął krążyć wywiad z Romanem Ignatowskim, przetłumaczony na kilka języków i można powiedzieć, że na punkcie „Ignaca” oszalał cały świat. Dziś w kręgu miłośników gry nie mówi się o nim inaczej jak „Najstarszy Prezes na Świecie”.      
Podziel się
Oceń

(Myszków) Niedługo minie 10 lat od kiedy Roman Ignatowski z Myszkowa po raz pierwszy usiadł do komputera. Niedługo minie też dekada, od kiedy gra w „Hattricka”, bardzo popularną grę On – Line, polegającą na prowadzeniu „wirtualnej” drużyny piłkarskiej. Liczba jej uczestników na całym świecie sięga stek tysięcy osób. W Polsce ma tak wielkie grono miłośników, że od kilkunastu lat co roku odbywają się zloty jej fanów, które określane są nawet mianem „Mistrzostw Polski”. Ostatnie odbyły się w Lubeni pod Rzeszowem. Wziął w nich udział także pan Roman i … wzbudził tam ogromną sensację. Wszyscy podziwiali sympatycznego… 80-latka, który dziś nie wyobraża sobie życia bez komputera i dostępu do Internetu. W społeczności „Hattrica” zaczął krążyć wywiad z Romanem Ignatowskim, przetłumaczony na kilka języków i można powiedzieć, że na punkcie „Ignaca” oszalał cały świat. Dziś w kręgu miłośników gry nie mówi się o nim inaczej jak „Najstarszy Prezes na Świecie”.

 

Na początku należy się naszym czytelnikom wyjaśnienie, co to jest ów „Hattrick”, który spowodował, że o jednym z mieszkańców naszego miasta zrobiło się głośno na całym świecie. To gra wymyślona przez Szwedów, tzw. menedżer piłkarski, który pozwala dowolnej osobie wcielić się w prezesa fikcyjnego klubu piłkarskiego. Prezes jest też jednocześnie trenerem, kupuje i sprzedaje zawodników, szkoli ich, wystawia składy na mecze z rywalami. Rywalizacja wirtualnych zespołów odbywa się za pośrednictwem Internetu. Według danych sprzed trzech lat, do czerwca 2012 roku miała 700 tysięcy aktywnych graczy. Jednym z nich jest Roman Ignatowski z Myszkowa, w społeczności gry znany jako Ignac35.

 

- Ja się urodziłem 31 marca 1935 roku. „Nick” mam zatem Ignac35, dlatego, że nazwisko Ignatowski, a 35 to skrót mojego rocznika. W szkole nigdy nie mówili mi Roman, tylko od nazwiska: Ignacy, Ignac. Tak na mnie wołali. Co ciekawe, tak było i w Szczawnie Zdroju i Wałbrzychu gdzie mieszkałem wcześniej. Jak przyjechałem do Myszkowa nikomu o tym nie mówiłem, a i tak w taki sposób mnie nazywali. Takie uproszczenie – tłumaczy Roman Ignatowski. Pierwszy raz usiadł do komputera w grudniu 2005 roku. – Pragnąłem tego, ale wstydziłem się dzieci, że taki „stary byk” chce jeszcze do komputera siadać. Komputera się nie bałem, bo i czego? Tylko ten wstyd, że taki stary, a takie zachcianki jeszcze ma. Syn akurat zmieniał komputer, to ja mówię: Jak masz wyrzucić, to mnie daj. Ale koniec końców nie dał mi tego swojego „starego”, tylko mi ze swoim znajomym, który się zajmuje komputerami „złożył” dobry zestaw, taki jak trzeba. Święto w domu było jak nie wiem – opowiada z uśmiechem o swoich pierwszych kontaktach z technologią komputerową Roman Ignatowski.

 

Przyjacielem pana Romana jest Jerzy Torbus, były prezes KS –u Myszków. Panowie znają się ze stadionu, gdzie „Ignac” był częstym gościem podczas meczów „niebiesko – białych”. To właśnie on namówił Ignatowskiego do poprowadzenia internetowej drużyny piłkarskiej.

 

- To jest dla mnie za trudne – powiedziałem z początku, bo to faktycznie było dosyć skomplikowane. Po paru dniach Jurek przyjechał do mnie ze swoim synem i znowu zaczął mnie namawiać i prawie – można powiedzieć na siłę – wypełnili ze mną zgłoszenie, zmusili mnie do tego, ażebym wypełnił tę ankietę. Potem było tak, że nam ją odrzucili, że niby nieprawidłowo wypełniona. To jeszcze raz wypełniliśmy jak należy i ponownie nie przyjęli, argumentując znów, że źle wypełniona. „Zamieszanie” spowodowała… podana przez mnie data urodzenia. Nie wyobrażali sobie, żeby w tym wieku jakiś starzec chciał w tę grę wchodzić dopiero. Że to jest pomyłka. Dopiero po angielsku poszło wytłumaczenie, dostałem drużynę i tak się bawię do dzisiaj. W zasadzie już miałem zamiar zrezygnować, bo to za duże obciążenie na moją głowę jest, ale jak mi Jurek rozbujał te całe moje 80-te urodziny i zrobił się taki medialny szum koło tego wszystkiego, no to wróciłem z powrotem do walki, do gry. Zaczynam drużynę ustawiać na nowo, chociaż za dużej chęci to już nie mam do tego. No ale jestem zobowiązany wobec tych wszystkich, którzy mi tak dobrze życzyli żeby jednak tą grą się dalej bawić – mówi „Najstarszy Prezes”.

 

STARSZEGO OD NIEGO NA ŚWIECIE NIE MA

 

Zainteresowanie jego osobą rozpoczęło się podczas tegorocznego zjazdu miłośników „Hattricka” w Lubeni koło Rzeszowa. – To była 14 impreza, podczas której spotykali się miłośnicy „Hattricka” w Polsce. Do tej pory byłem na takiej tylko raz, we Wrocławiu. Poznałem tam bardzo wiele osób, do dziś jesteśmy przyjaciółmi. Planowałem być Toruniu, bo to moje rodzinne miasto, tam mam rodzinę, miałbym się zatem gdzie zatrzymać, syn się zobowiązał, że mnie zawiezie. Ale tydzień wcześniej żona zachorowała, plany się zatem zmieniły, musiałem zostać w domu, zająć się nią (…) Teraz tylko napomknąłem Jurkowi Torbusowi, że jest taka możliwość, że „Mistrzostwa” są niedaleko i on się bardzo „napalił”, zorganizował wyjazd i na szczęście ani on, ani jeszcze jeden przyjaciel, którego zabrał, nie żałują tego. Wręcz odwrotnie, zastanawiają się, czy podobnej imprezy na naszym terenie nie udałoby się zrobić. Jurek powiadomił organizatora, że przyjadę, że mam 80-lat, pojawiłem się tam zatem jako najstarszy menadżer. Każdy chciał mi rękę podać, zagadać, poznać. Ja byłem zszokowany. Z jednej strony mnie to peszyło, z drugiej człowiek był zadowolony, bo natura ludzka ma tę „wadę”, że lubi być głaskana, i takie traktowanie mej osoby za głaskanie uważam – mówi. Na tym się nie skończyło. „Hattrick” to bowiem nie tylko gra. To prawdziwa społeczność. Są fora dyskusyjne, na których odbywa się między graczami z całego świata wymiana spostrzeżeń i doświadczeń, to także można powiedzieć „własne media”. Z Romanem Ignatowskim z okazji jego 80-tych urodzin przeprowadzono wywiad, który został przetłumaczony na kilka języków, i który ukazał się na „Hattrickowych” serwerach co najmniej w 30 krajach na całym świecie. Piszemy „co najmniej”, bo być może ta liczba jest większa. O tym, że na pewno w 30 wiadomo choćby z tego, że z tylu krajów „Ignac35” odebrał gratulacje i wyrazy podziwu. Pisali do niego m.in. gracze z Francji, Włoch, Hiszpanii, Izraela, Kanady, Argentyny, Chile, Salwadoru, Hondurasu, Paragwaju, Gwatemali, Ekwadoru, Kuby, Tunezji, Maroka, Algierii, Kamerunu, Senegalu, Beninu … Dzięki temu jego drużyna ma dziś 128 kibiców na całym globie. – Dostaję wiele ciepłych słów, wiele pytań, w różnych językach. Staram się na nie odpowiadać, dzięki internetowemu „tłumaczowi”. Pytania są różne. Rumunii pytali mnie np. o nazwę. Bo moja drużyna to „Romania”. Ale to nie ma związku z nazwą kraju, to od mojego imienia – wyjaśnia pan Roman. - Zna Pan kogoś starszego, kto gra w tę grę? – pytamy. - W tym sęk, że nie ma kogoś takiego. W Polsce na pewno nie ma, bo szukali, nie ma też odzewu z Europy i ze świata, bo tam też administratorzy gry takiego szukali. Nawet myśleli, że znaleźli, ale to było oszustwo. To chyba najstarszym na Ziemi graczem „Hattricka” jestem ja – śmieje się Roman Ignatowski.

 

JAK DWIE POŁÓWKI JABŁKA

 

We wspomnianym wywiadzie pan Roman sporo miejsca poświęcił żonie, Lidii. Historia ich związku to doskonały temat na osobny artykuł. To kolejne potwierdzenie tezy, że są małżeństwa uzupełniające się jak dwie połówki jabłka, to opowieść o potędze miłości, o oddaniu, o wierności złożonej przed laty przysiędze. Pani Lidia przeszła dwa udary mózgu, podczas jednego z nich, podczas upadku złamała kręgosłup. Szczęśliwym trafem nie doszło do przemieszczenia i uszkodzenia rdzenia. Życie pana Romana zostało jednak podporządkowane opiece nad małżonką. - Z żoną Lidią poznaliśmy się w miejscu pracy. Od razu w nas zaiskrzyło i iskrzy do dzisiaj. Niby miłość z czasem przechodzi w przyzwyczajenie, ale są takie chwile, że lubię mą żonkę przytulić, i wówczas oboje czujemy wewnętrzne ciepło i wszelkie kłopoty choć na chwilę tracą swoją ważność i swoje znaczenie, a następuje ciepłe uczucie radości, że jesteśmy razem. Nie powiem, że nasze życie to była sielanka. Były trudne momenty, ciche dni, fochy, ale nigdy nie było wulgaryzmów w wypowiedziach i nigdy jeden na drugiego ręki nie podniósł (…) Ślub braliśmy w 1954 r. Nie mieliśmy żadnych zaręczyn, byliśmy biedni. Ja byłem pełnym sierotą, a żona bez ojca (…) Przyjaciele i przyjaciółki z pracy zorganizowali nam cudowną uroczystość w trakcie ślubu cywilnego. Niezapomniane chwile (…) Byłem pełnym sierotą i stworzenie rodziny w mym przypadku to było coś ważnego. Na szczęście los obdarzył nas poczuciem odpowiedzialności za słowa „aż do śmierci”, są dla nas obowiązujące. (…) Mamy dwóch synów, trzy wnuczki, jednego wnuka, pięciu prawnuków i trzy prawnuczki. Najstarsza prawnuczka w marcu ukończyła 15 lat. Umówiliśmy się, że wcześniej nie umrzemy, dopóki na prawnuczki weselu nie będziemy. „Smarkula” powiedziała, że …nie wyjdzie za mąż. I teraz musimy żyć – żartuje w wywiadzie dla „Hattricka” Roman Ignatowski. Choć nie mówi tego wprost, z jego słów jasno wynika, że receptą na szczęśliwe, trwające już 61 lat wspólne życie, są wspólne pasje. W młodości pan Roman wędkował, odnosząc sukcesy w rodzimym kole PZW, reprezentując je też na zawodach wojewódzkich. Czas wolny z wędką w ręce lubiła spędzać też i pani Lidia. Oboje byli bardzo aktywni w PTTK. - Łażenie po górach, nawet z dzieciakami w plecaku, ech! To było to. Później wieczorne zmęczenie, rano mycie w potoku i dalej w trasę. Wiele kilometrów mamy w nogach (…) Mamy co wspominać – mówią. Wspólną pasję Ignatowscy mają i teraz. W ich domu są dziś …dwa komputery, Pani Lidia również bowiem „zaraziła” się komputerowym bakcylem. Z pasją oddaje się m.in. grze „Wolni Farmerzy”. To z kolei gra polegająca na prowadzeniu „wirtualnego gospodarstwa rolnego”, planowaniu uprawy, zbiorów, spieniężaniu ich itp. – Ja też w to grywam, choć to jest bardziej dla mnie zabawa niż rywalizacja. Więcej zależy mi na tym, by żona wchodziła w tę grę, by grała, bo to ćwiczy jej umysł. Są tu takie rzeczy do zrobienia jak choćby policzenie, kiedy np. od wsadzenia będzie pora zbiorów. To taka forma jej rehabilitacji po udarach – podkreśla Roman Ignatowski. I dodaje: - Moja żona wiele godzin spędza przy komputerze. Czasami zanim zrobię zakupy do obiadu, wchodzi w komputer, kombinuje jaki obiad zrobić, i mówi mi co mam kupić, co będzie potrzebne. Szuka nowości i wprowadza je. Jest o dziewięć miesięcy starsza ode mnie, a przez Internet dokonuje nasze domowe opłaty z konta bankowego. Fajna ta moja Lidka !– śmieje się pan Roman.

 

 - Tak to byśmy tylko stękali, że to nas boli, czy tamto, a tak, życie płynie nam na wesoło – wtóruje mu pani Lidia.

 

Moich rozmówców pytam co powiedzieliby swoim rówieśnikom, którzy mówią: „O nie! Komputer, Internet, to nie dla mnie!” - To jest nieprawda. Komputer jest dla każdego. I nie trzeba się go wcale bać. Nie wiem dlaczego starzy ludzie boją się komputerów, przecież to jest tak prosta rzecz. Można tyle pożytecznych informacji uzyskać. Nie wyobrażam sobie egzystencji bez dostępu do Internetu. Jak ten świat funkcjonował bez Internetu? – zastanawia się 80-letni Roman Ignatowski. A jego żona dodaje: - Dzięki komputerowi mamy kontakt ze światem, z rodziną, z przyjaciółmi. Pięciu prawnuków mamy za granicą, możemy z nimi rozmawiać przez Skype, widzimy się dzięki kamerkom internetowym. Kochana rzecz ten komputer – mówi z entuzjazmem 81- latka.

 

Robert Bączyński

 

 

PS. Z naszymi rozmówcami umówiliśmy się, że przed emisją artykułu dostarczymy im do wglądu jego wydruk. – Ale po co? – odpowiedział Pan Roman. - Proszę przysłać mailem – zaproponował.


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: ZenekTreść komentarza: Panie Wojciechu współczuję. I Trzymam Kciuki !!!Data dodania komentarza: 24.04.2025, 13:37Źródło komentarza: ZARZUTY KORUPCYJNE DLA BYŁEGO STAROSTY. KAUCJA 200.000 ZŁ I WYSZEDŁAutor komentarza: KarolinaTreść komentarza: 😍Data dodania komentarza: 19.04.2025, 16:19Źródło komentarza: Vespa na JurzeAutor komentarza: TomaszTreść komentarza: To jest chyba jednak standard. Dzisiaj (17/04/2025) identyczne obrazki były w Koziegłowach na ul. Żareckiej obok domu burmistrza Koziegłów. Zamiatanie ulicy przebiegało tak że trzeba było uciekać na drugą stronę ulicy żeby jako tako przejść. Tumany kurzu ciągnęły się na odległość 100 m za zamiatarką. Oczywiście wszystkie prace na sucho przy słonecznej pogodzie i 25 stopniach ciepła.Data dodania komentarza: 17.04.2025, 12:56Źródło komentarza: ZAMIATARKA CZY KURZARKA?Autor komentarza: WojtekTreść komentarza: Takiemu to nic nie zrobią bo ma kolegę sędziego,Data dodania komentarza: 16.04.2025, 14:09Źródło komentarza: BYŁY STAROSTA MYSZKOWSKI ZATRZYMANY. ZARZUTY KORUPCYJNEAutor komentarza: MarianTreść komentarza: Przecież to "elyta" polityczna to co mu zrobią? Jak skażą to się odwoła że sadzili ni ci sędziowie co trzeba.Data dodania komentarza: 16.04.2025, 02:59Źródło komentarza: BYŁY STAROSTA MYSZKOWSKI ZATRZYMANY. ZARZUTY KORUPCYJNEAutor komentarza: GrzegorzTreść komentarza: Jak zwykły obywatel to ma przechlapane. Jak adwokatka Monika M. miała trzykrotny zakaz prowadzenia pojazdów i wpadła po raz kolejny to dostała 7500 zł grzywny. W Myszkowie sąd jest litościwy.Data dodania komentarza: 16.04.2025, 02:51Źródło komentarza: MYSZKÓW. BYŁ TAK PIJANY, ŻE WJECHAŁ NA SKUTERZE W PŁOT
ReklamaAdvertisement
Reklama
Reklama