(Myszków) Nie od dziś wiadomo, że znajomości, pozycja lub pieniądze otwierają niejedne drzwi. Ułatwiają dostęp do usług, skracają kolejkę. Jednym ze sposobów na ominięcie tych ostatnich w drodze do lekarza specjalisty lub deficytowych badań, jest położenie się do szpitala. Kurier Zawierciański (tygodnik należący do wydawcy Gazety Myszkowskiej) opisywał rok temu, jak 28 marca 2014 do zawierciańskiej lecznicy położył się ówczesny starosta zawierciański Rafał Krupa, żeby zrobić sobie gastroskopię. Prywatnie: 600 zł. Wg kolejki w poradni: jesienią. Starosta Krupa wpadł jednak, gdy okazało się, że choć formalnie był pacjentem szpitala, to cały dzień spędził na spotkaniu z byłym premierem J. Buzkiem w Porębie. Okazuje się, że i nasi radni używają sposobów, żeby ułatwić, przyśpieszyć… Swoją historię opisał nam radny Rady Powiatu Myszkowskiego, członek rządzącej koalicji, nawet członek Społecznej Rady SP ZOZ: - Tak, załatwiłem dla syna przyjęcie na oddział wewnętrzny, przyznaję, ale i tak nic nie zrobili. Przyjęli go w poniedziałek, a konieczne badania wyznaczyli na kolejny poniedziałek - mówi. Zgodził się opisać swoje doświadczenia, prosząc na razie o niepodawanie nazwiska, gdyż sprawa dotyczy problemów ze zdrowiem jego syna.
- Uzgodniłem to z dyrektorem, Naczelną Lekarz Szpitala, że przyjmą go na leczenie. Konieczne było wykonanie gastroskopii, ewentualnie kolonoskopii. Oczywiście to nie był pilny przypadek, ale pacjent przyjęty na oddział okazuje się, że ma leżeć tydzień, blokować łóżko, bo w tym czasie, przez tydzień lekarze nie planują wykonania żadnych badań. Więc syn wypisał się na własne żądanie i zrobił badania prywatnie, za 600 zł. Miałem z tym szpitalem przykre historie ze swojej rodziny w przeszłości, więc jako radny staram się szczególnie przyglądać jak to funkcjonuje. I powiem wam, drodzy mieszkańcy Powiatu Myszkowskiego, funkcjonuje fatalnie. Powiem nieco żartobliwie: jeżeli jako radny nie mogę uzyskać dla siebie czy rodziny rzetelnej pomocy, to współczuję innym mieszkańcom, bez pozycji czy pieniędzy – mówi radny.
A szpital idzie w długi
Wg niepotwierdzonych informacji, strata powiatowej lecznicy sięga za pierwsze półrocze już 900 tysięcy złotych. Nie udało nam się potwierdzić tej informacji u dyrektora Jacka Kreta, gdyż jego telefon zawsze był wyłączony, gdy dzwoniliśmy (kilka razy). Trudno też ocenić, czy dyrektor szpitala ma czas zaprzątać sobie głowę tak błahymi sprawami jak rosnące straty szpitala, pielęgniarki grożące strajkiem z powodu niskich płac, czy nawet jakością leczenia. Za to wiemy na co dyrektor czas znajduje: ostatnio wystartował w konkursie na ordynatora w szpitalu w Chrzanowie, gdzie od dawna pełni dyżury nocne i w weekendy. Szkoli się też w nowej specjalności, a obecnemu staroście Dariuszowi Laseckiemu, który po naszym artykule „Dyrektor na gigancie”, zapytał dyrektora o jego inne miejsca zatrudnienia, odpowiedział w skrócie tak: chodzę do pracy kiedy chcę, nie muszę się tłumaczyć, gdzie pracuję po nocach to moja prywatna sprawa.
Odpowiedź był a taka, że zdaniem dyrektora: 1. musi się szkolić, bo tego wymaga od niego Ustawa o zawodzie lekarza, a kiedy to robi, tłumaczyć się nie musi, bo ma nienormowany czas pracy. Tak, oczywiście, tylko nienormowany czas pracy nie oznacza, że można do pracy nie przychodzić wcale! Podobno od tego czasu dyrektor przynajmniej powiadamia starostę, że ma szkolenie, to go w robocie nie będzie. Jednak – moim zdaniem - błąd w podejściu do tematu jest w tym, że Jacek Kret (lekarz) jest zatrudniony w szpitalu jako dyrektor, a tylko dodatkowo (5 godzin w tygodniu) ma być lekarzem. A szkoli się nie np. z zarządzania służbą zdrowia tylko doskonali wiedzę medyczną. Którą wkrótce najprawdopodobniej wykorzysta w Chrzanowie, gdzie wygrał konkurs na ordynatora. Wszystko ma się podobno wyjaśnić (jak twierdzi osoba, która rozmawiała z dyrektorem) we wrześniu. Ale to wiedza tajemna nawet dla Zarządu Powiatu, bo – przypomnę - dyrektor Kret ma tak komfortową umowę o pracę, że można go zwolnić tylko za ciężkie naruszenie dyscypliny pracy. Za zadłużanie szpitala, bałagan, czy niską jakość leczenia NIE. Na koniec tego wątku przypomnę, że dyrektor Kret doskonali się na koszt SP ZOZ Myszków, który – zwalniając go z pracy - de facto finansuje mu szkolenie. Na pewno skorzystają na tym mieszkańcy Chrzanowa.
2. dyrektor twierdzi, że praca w Chrzanowie nie koliduje mu z pracą w Myszkowie, bo to popołudnia i weekendy. Czy na pewno? Dyżur nocny lub weekendowy kończy się o 7 rano; trzeba jeszcze zdać oddział dziennej zmianie, więc realnie lekarz schodzi z dyżuru o 7:30. O 8.00 dyr. Kret powinien wypoczęty rozpocząć wytężoną pracę polegającą na zarządzaniu Szpitalem Powiatowym w Myszkowie. Dojazd z Chrzanowa zajmuje wg googlemaps 52 minuty; najkrótszą drogą to 73 km. Jest fizycznie niemożliwe, żeby dyrektor dotarł na czas do pracy. Nie mówiąc już o formie, w jakiej dotrze.
W tym czasie pielęgniarka za cały miesiąc pracy zarabia w myszkowskim szpitalu mniej więcej tyle ile lekarz za jeden dyżur weekendowy.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze