(Myszków) Po pół miliona złotych rozdysponowali myszkowscy radni wspierając miejską spółkę i powiatową inwestycję. O ile dając „na swoje” radni nie mieli dylematu, jednak decydując o rozbudowie Szpitala Powiatowego w Myszkowie część rajców wolała poczekać, a sprawę raz jeszcze przedyskutować. Ostatecznie i SANiKO i szpital dostały po „pół bańki”.
- Nie jesteśmy przeciwni rozbudowie szpitala, ale chcemy poznać więcej szczegółów, tak by nasza decyzja była przemyślana – powtarzali wielokrotnie na sesji 28 czerwca radni Lewicy. Dlatego Ryszard Burski już na początku posiedzenia zaproponował w imieniu swojego klubu, by z porządku obrad sprawę dofinansowania rozbudowy szpitala wykreślić. Sprzeciwił się temu Andrzej Ciesielski, który jakby przeczuwając opór radnych lewej strony sali, przyniósł na sesję materiały programowe Lewicy. – Budowę nowych szpitali stawiacie w nich jako priorytet. Czy myszkowska Lewica to jakaś hybryda, odcinająca się od krajowego programu ugrupowania? Nie jesteśmy pierwszą radą, która by pomogła szpitalowi. Jego rozbudowa jest na ukończeniu, a pomoc jest potrzebna teraz, by zdążyć z uruchomieniem szpitala przed kontraktowaniem na najbliższe lata. Jeśli szpital spełni określone wymogi ma szansę zdobyć więcej kontraktów. To z kolei oznacza możliwość przyjęcia większej liczby pacjentów. Stąd płyną same korzyści – argumentował Andrzej Ciesielski.
- Kontraktowanie będzie w grudniu. Do sprawy można wrócić podczas następnej sesji, w sierpniu. Chyba, że są jakieś niezapłacone faktury i stąd pośpiech. My naprawdę nie do końca wiemy, co tam w ogóle będzie – bronił się Ryszard Burski. Ostatecznie jednak za wykreśleniem sprawy dofinansowania szpitala z porządku obrad głosowali tylko radni Lewicy. Ci ostatni nie zamierzali jednak „składać broni”. Jeszcze przed głosowaniem ponawiali swe argumenty.
- O SANiKO trzy miesiące dyskutowaliśmy. O trudnej sytuacji spółki, sposobach wyjścia z kłopotów. Nowy prezes spotykał się z radnymi na każdej komisji, wyjaśniał, odpowiadał na pytania. Dlatego jesteśmy przekonani, że pomoc doraźna spółce się należy. Przy szpitalu tego zabrakło. Nie ma dziś na sali nikogo, kto reprezentowałby ZOZ. Jestem tym zdziwiony i zaniepokojony. Rozumiem, że kwestia jest już „załatwiona”, koalicja dała temu wyraz głosując porządek obrad, ale mimo to jestem zdziwiony nieobecnością dyrektora Pichety – mówił Adam Zaczkowski. Przy okazji zaproponował, by, skoro w budżecie znalazł się milion złotych, poszukać jeszcze 200 tysięcy złotych na miejski sport. I tym razem na mównicę z materiałami programowymi Lewicy wkroczył Andrzej Ciesielski. – Budowa szpitali jest ważniejsza niż budowa stadionów – to kolejny cytat z waszej broszury. Jeśli nie dziś budować szpital, to kiedy? – pytał radny. Kwestię dofinansowania poparł także radny Eugeniusz Bugaj. – Chcę przypomnieć radnym Lewicy, że byliśmy współautorami pomysłu wspierania Szpitala Powiatowego. Jako radny głosowałem za zwolnieniem szpitala z podatków, w czasie kiedy szpital miał trudną sytuację a jego dyrektorem a potem głównym księgowym był Ryszard Burski. Nie wiem czy na jego decyzje i słowa mają wpływ animozje z obecną dyrekcją placówki, czy zastrzeżenia „ad persona” nie są tego powodem – zastanawiał się Bugaj. - To nie animozje mają wpływ na naszą decyzję. Nie daliście nam szansy na uzyskanie dokładnej wiedzy na ten temat. Ani starosta, ani dyrektor się nie zjawili by z nami porozmawiać, czy choćby podziękować za dotychczasową pomoc – odpierał Burski. - Powiem jeszcze raz. Nie jesteśmy przeciwko rozbudowie szpitala, ale na ignorowanie radnych naszego klubu zgody nie będzie – dodawał Zaczkowski. Dyskusję tonował burmistrz Włodzimierz Żak, który niektórymi wypowiedziami radnych Lewicy był zdziwiony. – Podczas obrad komisji zdrowia byli obecni przedstawiciele szpitala i tłumaczyli potrzebę rozbudowy. Mówili, że wszystkie gminy patrzą na Myszków i niejako od decyzji miasta uzależniają swoją pomoc. Dlatego tłumaczyli, że trzeba się spieszyć. W komisji mieliście radną ze swojego klubu i ona, Jadwiga Nowak, głosowała podczas komisji „za” – przypominał burmistrz.
Wynik głosowania był dla szpitala korzystny, żaden z radnych nie sprzeciwił się dofinansowaniu rozbudowy, tylko radni Lewicy wstrzymali się od głosu.
KROCZEK W DOBRĄ STRONĘ
Bez zbędnych dyskusji przeszła na sesji sprawa dokapitalizowania miejskiej spółki SANiKO. Radni „jak jeden mąż” podnieśli rękę głosując za przyznaniem jej 500 tysięcy złotych. Jedynie radny Dariusz Muszczak domagał się w zamian od prezesa spółki Sławomira Janasa biznesplanu, w jaki sposób spożytkuje on pół miliona złotych.
- Nie spodziewałem się, że uchwała zgromadzi komplet 21 głosów. Ta decyzja to mały krok w dobrym kierunku zrobiony przez radnych, do tego by utrzymać formę właścicielską firmy. Odpowiadając zaś radnemu: te pieniądze tylko i wyłącznie utrzymają płynność finansową firmy do końca roku. Nic więcej. I taki jest biznesplan. A jak radny chce jeszcze dokładniej: na inwestycje 0 złotych – wyjaśnił Sławomir Janas.
-W materiałach, może faktycznie nie dość obszernych, które dostali radni wyraźnie jest napisane, że to pierwszy kroczek na drodze do uzdrowienia spółki. O biznesplanie na te 500 tysięcy nie było nigdy mowy, bo nie może być mowy. Nie wnosił też o niego burmistrz. Biznesplan tworzony jest na ogół na potrzeby banku czy firmy leasingowej. Przedstawia, co firma za to zrobi, kiedy się to zwróci. Radny, członek komisji finansów musi umieć czytać ze zrozumieniem teksty o finansach. Czym innym jest wizja rozwoju spółki, którą tu zamiennie się traktuje, czy miesza z biznesplanem. Ale ogólnie jestem bardzo zadowolony, wręcz zachwycony postawą radnych, którzy jednogłośnie, bez zbędnych dyskusji dokapitalizowali spółkę. Powtórzę za burmistrzem: to był wydatek majątkowy, czyli inwestycja. To nie była pomoc, nie jałmużna, nie dofinansowanie. Była to inwestycja w dobrze pojętym ekonomicznym interesie gminy, której powinna się ona zwrócić w przyszłości. Bo ustawodawca powiększa paletę zadań własnych gminy – ostatnio doszły śmieci (zgodnie z tzw. ustawą śmieciową” wszystkie śmieci na terenie miasta będą należeć do miasta, i to jego władze będą odpowiadać za ich sprzątanie – przyp. red.). Gmina musi, albo powinna zrobić wszystko co może, aby utrzymać spółkę, by później mieć wpływ na koszty wykonywania tych zadań przez własną spółkę – komentował dla naszej gazety Sławomir Janas. To nie jedyne pieniądze jakie w najbliższych miesiącach trafią do spółki.
- Druga transza w wysokości około 490 tysięcy złotych zaplanowana jest na początek nowego roku. Powinna wpłynąć do spółki do końca stycznia – potwierdza burmistrz Włodzimierz Żak. Wniosek radnego Sławomira Zalegi, nad którym pochylili się na sesji radni, opiewał bowiem na niemal milion złotych – czyli tyle ile wyniosła strata w spółce.
-By spółka stała się konkurencyjna w jakiś sposób na rynku, by mówić o jej przyszłości, czy prywatyzacji – bo i tego nie możemy wykluczyć, należy ją wpierw podratować. Najpierw musi iść sygnał: obroń się. Chcielibyśmy by spółce się powiodło, bo wtedy możemy rozmawiać, czy np. chcemy ją prywatyzować, a jeśli tak, to w jaki sposób. Czy będziemy chcieli zachować w spółce głos kontrolny, czyli 51 %. Tylko czy wtedy ktoś będzie chciał włożyć w nią pieniądze, nie mając wiodącej kontroli nad spółką? Mogą też być takie sytuacje, że ktoś powie: dobrze, dam do SANiKO 5 milionów złotych, a ile Wy, jako miasto, dacie? A my rozłożymy ręce, powiemy: nie mamy. Dzisiaj stanęliśmy przed trudną sytuacją. Jeśli nie dalibyśmy spółce tych pieniędzy, mówilibyśmy o jej upadłości – dodaje burmistrz.
„MOŻE COŚ WYSZUKAMY?”
„Rozdawaniu” pieniędzy (radni zdecydowali też o przekazaniu Starostwu Powiatowemu ponad 8 tysięcy złotych na czyszczenie separatorów) przyglądali się obecni na sesji w charakterze gości przedstawiciele MKS –u i reprezentującego myszkowską siatkówkę uczniowskiego AS- a. Czekali, z jaką odpowiedzią spotka się apel Adama Zaczkowskiego, o poszukiwanie dodatkowych pieniędzy na myszkowski sport. – Podobnie jak SANiKO, MKS także stoi dziś w tym samym miejscu. Bez natychmiastowego dofinansowania klub czeka upadek – przekonywał radny, który wskazywał, że znowelizowana ustawa o sporcie daje samorządom możliwość pomocy skierowanej do konkretnych stowarzyszeń zajmujących się sportem kwalifikowanym.
- Szanujemy to, czego dokonał w tym sezonie MKS, nie tylko pod względem sportowym. Chcę pomagać sportowi, ale w ramach możliwości miasta. Szukaliśmy już tych 200 tysięcy, nie znaleźliśmy. Możemy zrobić to jeszcze raz, ale stanie się to kosztem kogoś innego. Stajemy dziś pod presją, bo do 7 lipca ma zapaść decyzja czy MKS będzie grać w III lidze. AS dostał o 90 procent mniej od tego co oczekiwał, ale wiązało się to z błędami w ich ofercie, i więcej z tego powodu dostać nie mogli. Nie chcę by zostało to odebrane w ten sposób, że jestem wrogiem sportu, że nie lubię piłki nożnej czy siatkówki. Od preferencji nie może zależeć przyznawanie pieniędzy. Powinniśmy poszukiwać kryteriów obiektywnych. Stąd konkurs, który decydował o podziale środków – tłumaczył się przed radnymi Włodzimierz Żak. - Patrząc w budżet i wskazując komu zabrać, żeby komuś dać, nie potrafię ewidentnie wskazać, kiedy będzie to albo społecznie mniej uciążliwe albo bardziej akceptowane. Pośpiech może tu być złym doradcą. Źle się stało, że MKS przyszedł w ostatniej chwili, z drugiej strony dobrze, że na sesji była dyskusja i miała wymiar merytoryczny. Może faktycznie coś wyszukamy – zastanawiał się w rozmowie z nami burmistrz.
Niejako w cieniu spraw, które zdominowały obrady sesji, przeszło absolutorium, które bez dyskusji, jednogłośnie zostało burmistrzowi przez radnych udzielone.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze