(Myszków) Dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Myszkowie – Mariusz Sikora - zmienił zdanie w sprawie nowego oświetlenia instalowanego na ul. Słowackiego. Teraz, w przeciwieństwie do tego co powiedział tydzień temu, uważa, że latarnie są montowane w odpowiedniej odległości od krawędzi drogi. – Tylko cztery lampy stoją źle – mówi Sikora.
O tym, że nowe oświetlenie ulicy Słowackiego stoi dziwnie blisko jezdni, alarmowali nam czytelnicy; pisaliśmy też w ostatnim numerze Gazety Myszkowskiej. Z informacji uzyskanych od Sikory wynikało, że cały rząd lamp ulokowany po prawej stronie drogi, w kierunku Nowej Wsi, jest źle zamontowany.
- W tej sprawie zawalił po trochę każdy: starostwo, urząd miasta i wykonawca – mówił tydzień temu dyrektor. Zapewniał również, że prace zostaną wstrzymane, a słupy przestawione.
Minął tydzień, a lampy dalej stoją jak stały, w odległości 75 cm od drogi. Mimo to okazuje się, że wszystko jest już w porządku. Cud? Nie, po prostu dyrektor PZD Mariusz Sikora zmienił zdanie.
- Kiedy tydzień temu pytaliście mnie państwo o słupy, jechałem samochodem i nie miałem przed sobą projektu – wyjaśnia.
Ale tego samego dnia z dyrektorem PZD rozmawialiśmy też przed godziną 15.00. Już nie jechał, rozmowa trwała dłuższą chwilę. W rozmowie z naczelnym GM dyrektor prosił nawet, aby nie publikować artykułu do czasu wyjaśnienia sprawy. Odmówiliśmy.
Przypomnijmy. Według zeszłotygodniowej wersji oświetlenie po prawej stronie miało stać w odległości 1,50 m od krańca drogi. Taki, zdaniem Sikory był zapis w uzgodnieniach przekazanych przez PZD, zarządcę drogi. To oznaczało, że słupy były zamontowane o ponad 70 cm za blisko. Teraz dyrektor PZD twierdzi, że odległość między lampą, a krawędzią ul. Słowackiego po prawej stronie (w kierunku Nowej Wsi) zawsze w planach wynosiła 75 cm.
Zdaniem Mariusza Sikory winna nieścisłości w tej sprawie jest oczywiście Gazeta Myszkowska. Czy aby na pewno?
Kiedy w zeszłą środę dzwoniliśmy do Sikory, nie był zdziwiony pytaniem. Mówił wyraźnie, że lampy są źle zamontowane. Twierdził też, że sam mierzył odległości między ulicą, a latarniami. I że stoją źle.
- Jest to wina wykonawcy. W miejscach, gdzie lampy zostały źle zamontowane robotnicy będą musieli to poprawić – mówił w zeszłym tygodniu (dzisiaj publikujemy sprostowanie wykonawcy, który nie zgadza się z zarzutem).
Tą wypowiedzią dyrektora Sikory jest z kolei bardzo zbulwersowany rzecznik prasowy wykonawcy robót - PKP Energetyka, Marek Sieczkowski.
- Nasi pracownicy wykonywali to, co było w projekcie – twierdzi rzecznik wykonawcy.
Obecnie - zdaniem Sikory – tylko cztery słupy po lewej stronie (w kierunku Nowej Wsi) stoją za blisko. Decyzję w sprawie przesunięcia tych kilku latarni rzekomo podjęto w czasie specjalnej narady, do której doszło w ubiegłym tygodniu. To po niej dyrektor Sikora rozmawiał z naczelnym GM, prosząc o przełożenie publikacji.
PZD po lewej stronie planuje ułożenie chodnika, a w przyszłości po prawej drugiego, wraz ze ścieżką rowerową. Pas zieleni z lampami odgrodzi chodnik od jezdni. Budowa chodnika będzie możliwa gdy powstanie kanalizacja deszczowa.
Paweł Merta
STAN OBECNY: LEGALNIE, CHOĆ BEZ SENSU
To już raczej komentarz niż informacja, ale naszym zdaniem przyczyna tego, że lampy stoją jak stoją leży jednak po stronie Powiatowego Zarządu Dróg. To PZD, który administruje powiatową ulicą Słowackiego, w imieniu Powiatu Myszkowskiego uzgodnił odległość lamp na 75 cm od asfaltu, więc tak zaprojektował dokumentację Urząd Miasta w Myszkowie. Potwierdza to inż. Andrzej Hagno, który podkreślił też, że ta odległość wzięła się z faktu, że powiat nie planował chodnika po prawej stronie. Planuje po lewej i jak twierdził dyr. Sikora, PZD jest w trakcie jego projektowania. Potwierdzał to też wicestarosta Kieras, że jeżeli w budżecie powiatu znajdą się pieniądze, brakujący chodnik mógłby powstać jeszcze w tym roku. Bardzo ciekawe gdzie PZD spuści wodę w ulicy? Budowa chodnika oznacza konieczność planowego zrzutu deszczówki z ulicy, wody której przecież nie można puścić niżej mieszkającym ludziom do ogródka. Chodnik na tym odcinku drogi nie powstał – z czego tłumaczył się przed mieszkańcami Urząd Miasta i Starostwo - gdy modernizowano ul. Słowackiego. Właśnie dlatego, że nie było gdzie odprowadzić wód opadowych z tego odcinka. Od tego czasu nie zmieniło się nic na lepsze, wręcz odwrotnie. Prawie rok temu zwracałem uwagę dyr. Sikorze, że właściciele działek przy Słowackiego podnoszą poziom terenu do wysokości profilu jezdni, więc droga traci odwodnienie. Reakcji administratora drogi na tę nielegalną rekultywację terenu nie zauważyłem.
Wygląda więc na to, że lampy przy samej jezdni stanęły nam w majestacie prawa, choć wbrew logice. Pas zieleni nie oddziela jezdni od chodnika w Nowej Wsi, ani w centrum Myszkowa, czyli na prawie całej Słowackiego. Dlaczego przy strzelnicy i żwirowni ma być pas zieleni? Najśmieszniej będzie przy Piekarni Rosikoń, gdzie chodnik - jeżeli w przyszłości powstanie skręci za sklep. Prosto już pójść nie może, bo przecież lampy… Tak właśnie psuje nam się Myszków, przez brak perspektywicznego myślenia. W planie zagospodarowania przestrzennego teren strzelnicy i wyrobisk został przeznaczony na tereny rekreacyjne miasta. A tych zdecydowanie w Myszkowie brakuje. Bez względu na ostateczny sposób zagospodarowania, przy np. „parku” przydałby się pas parkingowy. Ale już nie powstanie, bo przecież lampy…
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze