(Żarki Letnisko) - Wyszło na to, że strażacy z Żarek Letniska to lenie. Jak można powiedzieć tak o osobach, które naprawdę bardzo angażują się by w ich miejscowości było nie tylko bezpiecznie ale także schludnie i czysto – denerwował się radny z Żarek Letniska Krzysztof Klimek, wzburzony tym co usłyszał w odpowiedzi na swą interpelację od wójta gminy Poraj Mariana Szczerbaka. Prośba o wywiezienie śmieci zza miejscowej remizy stała się podczas ostatniej sesji Rady Gminy w Poraju punktem wyjścia do dyskusji o dalszej przyszłości lokalnego programu „Czysty Las – Czyste Letnisko”.
Program „Czysty Las – Czyste Letnisko” to akcja zorganizowana przez jedną z mieszkanek Żarek Letniska Wioletę Kowalik. To właśnie ona pociągnęła za sobą wielu innych mieszkańców, którzy regularnie sprzątają okoliczne lasy z zalegających w nich śmieci. Jednym z elementów programu było ustawienie wielkich beczek – spełniających rolę przydrożnych koszy. W założeniach projektu miały do nich trafiać tylko śmieci drobne, wrzucane przez turystów. Tymczasem beczki – szczególnie te ustawione poza centrum miejscowości, w sąsiedztwie dróg dojazdowych do Żarek Letniska, są „znakomitym” miejscem do pozbycia się odpadów przez osoby nie mające podpisanych umów z firmami wywożącymi śmieci. Śmieci z przepełnionych beczek trafiają do kontenera stojącego za miejscową remizą OSP. Za jego opróżnianie i wywóz płaci gmina. Problem w tym, że śmieci przybywa w tempie lawinowym, a te które nie mieszczą się w kontenerze na wywóz czekają w foliowych worach. O ich uprzątnięcie zaapelował do wójta radny Krzysztof Klimek.
BRUD I SMRÓD
- Chciałbym prosić, by z terenu zza remizy wywieźć zalegające tam śmieci. Są tam worki, które nie mieszczą się w kontenerze, w upalne dni roznosił się z nich po prostu smród. W remizie było urządzane wesele, jego uczestnicy nie byli zadowoleni z takiego „sąsiedztwa” remizy i dolatującego zapachu – mówił Krzysztof Klimek. Odpowiedź wójta, jak stwierdził, oburzyła go, także jako strażaka.
- Dziwię się i wstyd mi za straż, bo to nie za ładnie świadczy o niej, że robi wesele i ludzi wpuszcza na taki teren. Tym bardziej, że my ciągle dajemy na to pieniądze – odpowiedział wójt Marian Szczerbak. Na uwagę innej radnej z Żarek Letniska, Zdzisławy Polak, że to opinia krzywdząca ochotników, wójt przyznał jej rację. Dodał, że swą (trzeba przyznać niezbyt fortunną) wypowiedzią, chciał – jak twierdzi – zwrócić uwagę na „nieprawidłowy mechanizm”, jaki wyłania się z pożytecznej, społecznej akcji.
- Ja zawsze o strażakach z Żarek Letniska mówię z pełnym szacunkiem i do strażaków nic nie mam. Wywóz śmieci to nasz obowiązek, strażacy udostępnili nam tylko miejsce. Akcji też przyklaskuję, i to obiema rękami. Chciałem tylko powiedzieć o pewnym mechanizmie. Już po pierwszej akcji trzeba było z beczek przy drogach zrezygnować i ograniczyć się tylko do ustawienia koszy w centrum Żarek Letniska. Bo inaczej „nie wytrzymamy” – bronił się wójt Marian Szczerbak.
Zdaniem wójta sprawę beczek stojących przy drogach trzeba koniecznie rozwiązać, przede wszystkim ze względu na wysokie koszty częstego wywożenia śmieci.
- Kiedyś rano jechałem do Krakowa - beczka była pusta. Jadę z powrotem - beczka już jest pełna i koło niej worki. W imię czego mamy z pieniędzy podatników, czyli z państwa pieniędzy, płacić za czyjeś śmieci? Ktoś mi w końcu powie: „zgłupiałeś chłopie”! Nie wiem, kto przywozi te śmieci, kto się ich w ten sposób pozbywa. Może to ktoś miejscowy, może ktoś z Myszkowa czy Częstochowy, może przejezdny. Trzeba się jednak na coś zdecydować, bo inaczej mnożyć nam się będą cwaniacy, a nawet znajdą się tacy, którzy będą wypowiadać umowy na wywóz śmieci, bo teraz łatwo i „za darmo” można się ich pozbyć. Przygotuję zestawienie ile wydaliśmy na wywożenie śmieci z kontenerów. To są nasze podatki. Za chwilę będziemy zbierać tylko śmieci i płacić za ich wywóz, a nie będziemy robić inwestycji. Dlatego moja prośba, byśmy się wspólnie zastanowili, co dalej – mówił wójt Szczerbak, dodając, że jego zdaniem część beczek generujących śmieci trzeba usunąć.
NIE TU JEST PIES POGRZEBANY
- To nie jest rozwiązanie problemu – uważa radny Krzysztof Klimek, który pokazał nam składowane za remizą OSP worki z odpadami, jakie trafiają tu z przydrożnych beczek. - Jeśli beczki znikną, śmieci wylądują na powrót w lesie i wrócimy do punktu wyjścia – dodaje, wskazując m.in. na …stare materace. I one znalazły się w zaimprowizowanych koszach. Zdaniem K. Klimka śmieci wywożone „na dziko” znikną dopiero wtedy, kiedy wszyscy mieszkańcy Żarek Letniska, w tym także przebywający „czasowo” letnicy, będą mieć podpisane umowy na wywóz śmieci. Tych, którzy tego obowiązku nie dopełnią należy - zdaniem radnego – surowo karać. Sęk w tym, że gmina nie robi nic, aby ten obowiązek wyegzekwować. Zdaniem Krzysztofa Klimka nikt w porajskim urzędzie nie wie, kto z mieszkańców i z jaką firmą ma podpisaną umowę na wywóz nieczystości. Tej informacji nie udało się uzyskać także naszej redakcji, mimo iż bardzo o to zabiegaliśmy. – A wyjście z tej sytuacji wydaje się bardzo proste, tylko trzeba chcieć z niego skorzystać – podpowiada radny Klimek. – Firmy komunalne, które chcą wywozić z terenu gminy śmieci muszą się zwrócić do gminy o zgodę na to. I cyklicznie przedstawiają dane od kogo odbierają śmieci, z kim mają podpisaną umowę i na jaką ilość. Wystarczy te dane wprowadzić do komputera i będzie wiadomo, kto postępuje nieuczciwie. Nawet jeśli nie może tym zająć się ktoś z gminy, to można przecież zatrudnić stażystę informatyka, za którego zapłaci urząd pracy i zrobi to dla nas. Wtedy wszystko będzie „czarno na białym” – proponuje Krzysztof Klimek.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze