(Zaborze) Mieszkańcy Zaborza są oburzeni stanem drogi powiatowej, która biegnie przez ich miejscowość. Na jej remont czekają już od 2004 roku, ale do dziś nic w tej sprawie się nie ruszyło. Są na tyle zdesperowani nieustannym „łataniem dziur”, że rozważali nawet blokadę drogi i ustawienie tabliczki z napisem „Koniec świata”.
- Pani redaktor! Reklamują Jurę, żeby tutaj turyści przyjeżdżali. Ja bym powiedział tak: Nie przyjeżdżajcie, bo wycieczka na Jurę będzie was kosztowała bardzo drogo. Jeśli pourywają zawieszenia na tej drodze, to w zakładzie naprawczym mogą dostać wysoki rachunek – mówi jeden z mieszkańców Zaborza.
Rzeczywiście, droga raczej nie zachęca do samochodowych wycieczek. Spękana nawierzchnia pokryta łatami (nieraz na całej swojej szerokości) jest prawdziwą zmorą nie tylko dla niedzielnych turystów, ale dla samych mieszkańców. Oni nie mają wyboru – tylko ta droga prowadzi do ich domów.
Jak mówią mieszkańcy Zaborza, generalny remont był im obiecywany od 2004 roku. Od lat powiat doraźnie łata dziury, które wyskakują, jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Zaborzanie obawiają się, że wyczekiwana przebudowa drogi znowu może odwlec się w czasie, ponieważ powiat nie otrzymał na to zadanie środków z Unii Europejskiej. Wniosek dotyczący przebudowy drogi zgłoszony do konkursu drogowego (ogłoszonego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego) znalazł się bardzo daleko na liście rezerwowej.
- Od kilku lat jest nam obiecywane, że zostanie zrealizowana inwestycja, ale nic w tym kierunku nie jest zrobione. Droga została zniszczona przez przeładowane samochody ciężarowe, które tą drogą jeżdżą do piaskowni. Dziennie jest ich tutaj 50, albo więcej. Podłoże drogi nie jest przygotowane na taki ciężar – mówi sołtys Zaborza Mieczysław Liwoch. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że za dziurami stoją tiry, które wożą więcej niż powinny. - Tutaj nie ma wzniesienia, a jak taki samochód jedzie, to na 1000 m redukuje trzy razy biegi, to przecież wiadomo, że musi być on przeładowany – dodaje Franciszek Sławek, który był zawodowym kierowcą.
Lesław Stępień ponad 30 lat temu budował tę drogę, dziś nie może na nią patrzeć. - Boli mnie serce, bo tę drogę osobiście robiłem w 1976 r., będąc pracownikiem Rejonu Dróg Publicznych Myszków. Od tamtej pory, czyli od 30 lat, ta droga jest non stop łatana. Przez 15 lat zostały wydane na łatanie dziur ogromne pieniądze. Być może za tą kwotę zostałaby położona dwa razy nowa nakładka asfaltowa.
Łatanie dziur – zdaniem miejscowych – mija się z celem. Łaty wytrzymują maksymalnie 2 – 3 tygodnie. Woda, wyższa temperatura i nieustanny ruch tirów sprawi, że „łaty zostaną na kołach wyniesione z Zaborza”.
Inny problem, że droga jest za wąska. - Jak jedzie ciężarówka z piaskiem, to nie ma ona możliwości zjechać na pobocze, bo albo utknie, albo się wywróci. Kierowca, który jedzie mniejszym samochodem, musi jej ustąpić i jechać poboczem – mówi pan Sławek.
Mieszkańcy są przekonani, że ich droga jest najgorszą w powiecie myszkowskim. I, że to ona powinna być realizowana w pierwszej kolejności. Domagają się, aby władze powiatu spełniły obietnicę generalnego remontu. - Nie chcemy nikomu robić krzywdy, ani staroście czy marszałkowi, ale niech wyjdą zza biurka i zobaczą tą drogę i niech przejadą się nią jak nie jest połatana. Ciekawe co by wtedy powiedzieli? Jakby tu mieszkali, na pewno by tej drogi nie tolerowali – mówi L. Stępień.
Co na to wszystko starosta myszkowski Marian Wróbel? - Rozumiem stanowisko mieszkańców Zaborza, bo rzeczywiście droga jest w złym stanie i wymaga przebudowy. Chcę zapewnić, że nadal szukamy środków pozabudżetowych na inwestycje drogowe, w tym na przebudowę tej drogi. Liczę, że jeśli nie zrobimy tej drogi w tym roku, to przebudowa nastąpi w roku przyszłym. Żałuję, że organizatorzy nie zawiadomili mnie o zebraniu, bo chętnie bym w nim uczestniczył i mógłbym mieszkańców Zaborza w bezpośredniej rozmowie poinformować o perspektywach przebudowy tej drogi.
Aleksandra Kubas
Napisz komentarz
Komentarze