(Koziegłowy) Radni z gminy Koziegłowy pozostawili na rok 2010 niezmienione stawki podatków od nieruchomości i środków transportu. To swoisty „prezent” władz gminy dla jej mieszkańców w dobie panującego obecnie kryzysu ekonomicznego.
- Pragnę uspokoić obecnych tu licznie sołtysów, że stawki podatkowe na rok 2010 pozostaną na dotychczasowym poziomie. Podmioty gospodarcze też powinny być usatysfakcjonowane w dobie panującego kryzysu – zapewniała w punkcie sesji dotyczącym podatków (8 grudnia br.) przewodnicząca Rady Miasta i Gminy Koziegłowy Joanna Kołodziejczyk.
STAWKI BEZ ZMIAN
I tak np. za m. kw. powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego mieszkańcy gminy zapłacą w przyszłym roku 52 grosze. Metr kwadratowy powierzchni wykorzystywanej w budynkach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej kosztować będzie 15,60 zł. Właściciele domków letniskowych zapłacą 6,37 zł, a garaży 6 zł. za m. kw. Za grunt związany z prowadzeniem działalności gospodarczej, bez względu na sposób zakwalifikowania w ewidencji gruntów i budynków, ich właściciele zapłacą 67 groszy za m. kw. Hektar powierzchni zajętej na zbiorniki wodne czy jeziora kosztować będzie 3,74 zł. Z podatków zwolnione zostały grunty i budynki służące działalności statutowej instytucjom kultury, jednostkom ochrony przeciwpożarowej i porządku publicznego, publicznych zakładów opieki zdrowotnej, ośrodków pomocy społecznej – za wyjątkiem tych wykorzystywanych na prowadzenie działalności gospodarczej.
Nie uległy zmianie także roczne stawki podatku od środków transportowych. I tak m.in.: za samochody powyżej 3,5t, ale do 5,5t stawka wynosić będzie 612 zł. Za auta mieszczące się w przedziale 5,5 - 9t trzeba będzie zapłacić 969 zł, a za te do 12 t – 1122 zł. Za samochody ciężarowe o dopuszczalnej masie całkowitej równej lub wyższej niż 12 ton ich właściciele zapłacą roczną stawkę podatku, w zależności od rodzaju zawieszenia, czy ilości osi, od 1122 do 2502 zł. Posiadacze ciągników siodłowych lub balastowych przystosowanych do używania łącznie z naczepą lub przyczepą zapłacą w zależności od masy całkowitej pojazdu, rodzaju zawieszenia i ilości osi od 1122 zł do 2555 zł. Za przyczepy lub naczepy (z wyjątkiem tych używanych w działalności rolniczej) uwzględniając powyższe kryteria, zapłacić trzeba będzie od 612 zł za najlżejsze do1326 zł za największe i najcięższe. Roczna stawka podatku od autobusu mającego mniej niż 30 miejsc wynosić będzie 1224 zł, za posiadające więcej miejsc już 1734 zł. Z podatku zwolniono jedynie autobusy będące własnością gminy, nie służące działalności gospodarczej.
DO POROZUMIENIA CORAZ DALEJ
Nie znalazła rozwiązania podnoszona na wcześniejszych sesjach przez mieszkańców ulicy Wojsławickiej w Koziegłowach sprawa uciążliwego, ich zdaniem, sąsiedztwa składu opałowego JUREX. Przypomnijmy, mieszkańcy ulicy narzekają na hałas i unoszony na ich posesje przez wiatr pył z pryzm składowanego miału. Na obrady, podczas których chciano podjąć próbę mediacji pomiędzy stronami konfliktu, został zaproszony przedstawiciel Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, jednak mimo zaproszenia nikt się z tej instytucji do Koziegłów się nie pofatygował. Do magistratu WIOŚ wystosował jedynie pismo, w którym stwierdził, że od listopada 2004 r. podejmował stosowne działania każdorazowo po wniesionych interwencjach. Wyniki wszystkich pomiarów nie wykazały przekroczeń norm hałasu i zapylenia. Pomimo braku stwierdzenia naruszeń standardów ochrony środowiska, w celu zapewnienia mieszkańcom bezpośrednio sąsiadujących ze składem poprawy komfortu życia, WIOŚ zaproponował właścicielowi firmy podjęcie konkretnych działań: przeniesienie głównej bramy wjazdowej z ul. Wojsławickiej na ul. Warszawską, stworzenie pasma zieleni izolacyjnej (drzewa, krzewy) oraz stosowanie tzw. „dobrej praktyki” przy eksploatacji wszystkich urządzeń technicznych, a w szczególności transportu samochodowego i ładowarki.
Nie dość, że do porozumienia nie doszło, można zaryzykować stwierdzenie, że obecnie jest do niego o wiele dalej. Do ofensywy ruszyli bowiem przedstawiciele składu opałowego i właściciele terenu dzierżawionego przez skład, czyli koziegłowski GS.
Prezes zarządu GS-u Andrzej Mielczarek stwierdził na sesji, że zarzuty wobec składu opałowego formułuje praktycznie tylko jedna rodzina, wskazując na Zofię i Tadeusza Puszczewiczów. – Skład funkcjonuje już 50 lat. Nie zamierzaliśmy i nie zamierzamy nikomu szkodzić, wręcz przeciwnie. Robimy wszystko, by ten skład nie był uciążliwy dla otoczenia- mówił Andrzej Mielczarek. Dodał, że na spornym terenie było wiele kontroli i wizji lokalnych, a ich wyniki nigdy nie odbiegały od obowiązujących norm dotyczących wpływu na środowisko. Jego zdaniem problemy pojawiły się, kiedy w sąsiedztwie składu opałowego zamieszkali Puszczewiczowie. Ich skargi na uciążliwe sąsiedztwo nazwał „ciągłym atakowaniem”. – W skargach podaje się fałszywe fakty i kłamstwa. Dowiadujemy się niebywałych rzeczy. Natarczywość i wręcz bezczelność tych osób przeszła już wszelkie granice. To jest ich osobista sprawa i żadne argumenty do skarżących nie trafiają – mówił zbulwersowany A. Mielczarek. Stwierdził, że nawet zastosowanie się do wspomnianych przez WIOŚ wskazówek nie zakończy jego zdaniem eskalacji żądań skarżących się osób. Jego słowa starał się potwierdzić także pełnomocnik właściciela firmy (Jerzego Flachy), adwokat Marcin Kubik. – Pierwsze skargi pojawiły się w 2004 roku. A przecież ten skład nie pojawił się w tamtym miejscu dopiero wtedy. Istniał od wielu lat. Wcześniej problemów nie było. Nie chodzi tu o kwestię zanieczyszczania środowiska. W mojej ocenie chodzi o prywatny konflikt państwa Puszczewiczów z Jerzym Flachą. Ci państwo pozostawali ze sobą w bardzo dobrych kontaktach. W pewnym momencie one się jednak skończyły z uwagi na nadużycie zaufania przy świadczonej pomocy sąsiedzkiej – i od tego momentu mamy cały czas powtarzające się skargi – tłumaczył Marcin Kubik. Zaapelował, by podejmując jakiekolwiek decyzje i działania, opierać się na dokumentach i badaniach, te zaś świadczą cały czas na korzyść składu opałowego. – To są badania absolutnie wymierne, wykonywane przy użyciu specjalistycznego sprzętu, odpowiednio atestowanego i legalizowanego. Tu nie ma możliwości jakiegoś wypaczania tych wyników – mówił adwokat. Zapowiedział, że firma podejmie działania w swojej obronie. – Uważam, że Jerzy Flacha powinien przestać udowadniać, że nie jest wielbłądem. Bo jeśli wszystko jest w porządku, to ma prawo do tego by w spokoju prowadzić działalność gospodarczą, tym bardziej, że jest znaczącym podmiotem z punktu widzenia interesu gminy. Już w tej chwili policjanci z posterunku w Koziegłowach prowadzą postępowanie przeciwko paniom Puszczewicz i Suchy (inna z sąsiadek składu opałowego – przyp. red.) o popełnienie wykroczeń określonych w art. 107 Kodeksu Wykroczeń (Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany – przyp. red.). Nie wykluczamy dalszych działań z tym związanych. Nie chodzi tu o stworzenie atmosfery zagrożenia czy terroru, ale proszę postawić się w sytuacji podmiotu gospodarczego, który nękany ciągłymi kontrolami jest narażony na straty. Ja ze swej strony zapowiadam jakąś kontrakcję, jakieś działania, bo nie może być tak, że przez tyle lat konflikt jest nierozwiązany pomimo, jednoznacznych wyników badań w tym zakresie – powiedział M. Kubik.
Obecna na sesji Zofia Puszczewicz nie zgodziła się z treścią pisma z WIOŚ. – Cierpimy na bezmiar niesprawiedliwości. Nie będę tego słuchała – powiedziała kobieta, wychodząc z sali.
Rozwiązania konfliktu nie należy się chyba szybko spodziewać.
SKARGA CZĘŚCIOWO NIEZASADNA
Rada uznała również za niezasadną skargę mieszkańca Rzeniszowa Zenona Kurzaka z września br. na działalność burmistrza Gminy i Miasta Koziegłowy Jacka Ślęczki w związku z przebudową drogi gminnej Krusin – Rzeniszów. W uzasadnieniu podano m.in., że w wyniku zebranych informacji i wyjaśnień stwierdzono, iż przebudowa drogi zrealizowana była zgodnie z prawem w obrębie pasa drogowego drogi gminnej, zgodnie z posiadanym prawem do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, na zgłoszenie, do którego Starostwo Powiatowe nie wniosło sprzeciwu. 14 radnych opowiedziało się za odrzuceniem skargi. Józef Lazar wstrzymał się od głosu. Radni uznając skargę za bezzasadną, nie odnieśli się do podnoszonej w niej także kwestii wykorzystania przy realizacji inwestycji cudzej dokumentacji projektowej, co zdaniem Kurzaka nosiło znamiona przestępstwa kradzieży własności intelektualnej. – Rada nie jest władna do prowadzenia postępowania dotyczącego zgłoszenia popełnienia przestępstwa, co jest w gestii organów ścigania. W tej części skargi nie może stwierdzić zasadności podnoszonych zarzutów. W kwestii tej toczy się postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Myszkowie – napisano w uzasadnieniu uchwały.
ORDERY ZA SYNÓW NA SCHWAŁ
Podczas sesji miała też miejsce wyjątkowa i wzruszająca uroczystość. Mieszkający w Pustkowiu Lgockim Grażyna i Stanisław Uchnastowie otrzymali z rąk ppłk Krzysztofa Tarapacza z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Częstochowie srebrne medale „Za zasługi dla obronności kraju”. Przyznał je Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich, wyróżniając małżeństwo Uchnastów za trud włożony „we wzorowe wychowanie synów na prawych obywateli i wspaniałych żołnierzy Wojska Polskiego”. Medal „Za zasługi dla obronności kraju” nadawany jest rodzicom, których co najmniej trzech synów odbyło zasadniczą służbę wojskową. Tak też było w przypadku Grażyny i Stanisława Uchnastów. Służbę wojskową odbyło ich trzech synów: Andrzej, Marcin i Mariusz. – Służbę pełnili wzorowo, cechowali się dużą dyscypliną, osiągnęli bardzo dobre wyniki w szkoleniu wojskowym. Swą służbą stanowili wzór do naśladowania dla innych żołnierzy – napisał minister B. Klich w liście skierowanym do rodziców, a odczytanym przez płk. K. Tarapacza.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze