(Myszków) Ledwie tydzień temu prezentowaliśmy w Gazecie Myszkowskiej założenia programu naprawczego dla Szpitala Powiatowego. W skrócie, dyrektor Dariusz Kaczmarek proponował wejście w kosztowny (ok. 2 mln zł) program wszczepiania endoprotez lub połączenie oddziałów chirurgii urazowej z ogólną. Już na spotkaniu z radnymi powiatowymi 21 listopada większość radnych sceptycznie oceniła pomysły dyrektora. Na kolejnym spotkaniu 9 grudnia najważniejsze punkty programu zostały wyrzucone do kosza. Dowiedzieliśmy się za to, że długi szpitala rosną w tempie 300.000 zł miesięcznie. A ile już wynoszą? Choć dyrektor Dariusz Kaczmarek potwierdził, że znana jest kwota deficytu SP ZOZ na koniec X 2019, nie chciał jej ujawnić. Efekty pracy Kaczmarka to z pewnością konflikt z lekarzami ortopedii, którzy jego wcześniejszymi opiniami o ich pracy poczuli się obrażeni (list lekarzy drukujemy w tym numerze).
Narastające szybko długi szpitala w tempie po 300.000 zł miesięcznie (jeżeli to dane prawdziwe; takie podał dyr. Kaczmarek); dług bieżący na poziomie -jak się szacuje nieoficjalnie ok. 3 mln zł (dyrektor nie chciał radnym podać tej kwoty zadłużenia na koniec X 2019). Podczas spotkania z radnymi dyrektor ujawnił też -na pytanie radnej Doroty Kaim-Hagar, że szpital ma już zalecenia pokontrolne dotyczące oddziałów kardiologicznych (wcześniej prowadził je PAKS, teraz firma Carint): - Są zalecenia pokontrolne, będziemy się od nich odwoływać, ale „kary będą na pewno” - powiedział dyr. Kaczmarek.
Przypomnijmy, że kontrola oddziałów kardiologicznych przeprowadzona przez NFZ ma związek z zamieszaniem, jakie wywołało rozwiązanie umowy z firmą PAKS, i przekazanie prowadzenia oddziału firmie Carint. PAKS złożył w tej sprawie szereg zastrzeżeń, powiadamiając m.in. NFZ o ryzyku spowodowania zagrożenia dla pacjentów.
- Kontrola nie wykazała, aby było jakieś zagrożenie dla pacjentów w związku ze zmianą firmy realizującej usługi na oddziale. Ale NFZ zakwestionował samą umowę. Wg NFZ nie jesteśmy realizatorem umowy, tylko pośrednikiem. Wg NFZ nasza wina polega na niewłaściwie zawartej umowie - mówił Kaczmarek.
Czyżby dowód, że kardiologia w Myszkowie była ustawką na wybory do Parlamentu Europejskiego?
A radnym coraz szerzej otwierały się oczy ze zdumienia. O którą umowę chodzi? -pytano. Z firmą PAKS- podpisaną w pośpiechu w maju, czy późniejszą z firmą Carint? Dyrektor Kaczmarek odpowiedział, że obie te umowy są takie same, a pierwszą (z PAKS-em) NFZ miał opiniować przed podpisaniem kontraktu na kardiologię.To bardzo ciekawy wątek. Przypomnijmy: tuż przed wyborami do PE otwierano w Myszkowie oddział kardiologiczny, choć już wtedy były wyraźne głosy, że oddział nie jest przygotowany do pracy, że może być to ustawka pod wybory do Parlamentu Europejskiego. Sukcesem mogła się pochwalić polityczka PiS Jadwiga Wiśniewska. Już na otwarciu starosta Piotr Kołodziejczyk mówił, że to „próbne” otwarcie. I przez kolejne miesiące oddział „działał” -jeżeli można w ogóle tego słowa użyć, na dość dziwnych zasadach. Zabiegów ratujących życie nie wykonywano, pacjentów z zawałami odwożono do Częstochowy. W końcu umowę z firmą PAKS rozwiązano, a w przetargu wygrał krakowski Carint. I pojawiła się kontrola NFZ, która -jak się okazało- zakwestionowała podstawy funkcjonowania oddziału. Zalecenia pokontrolne dyrektor Kaczmarek obiecał ujawnić radnym. Będziemy się tej sprawie przyglądać. Bardzo ciekawe jest przede wszystkim to, czy to prawda że NFZ miałby zakwestionować umowę pomiędzy SP ZOZ a podwykonawcą, umowę, którą rzekomo w maju NFZ zatwierdził. Ówczesny dyrektor Śląskiego NFZ Piotr Nowak był nawet na otwarciu. Wszystko miało być perfekcyjne. A tu taki smród…
Starosta o współpracy z Zawierciem
Piotr Kołodziejczyk Starosta Powiatu Myszkowskiego w krótkich słowach powiedział, że cały program naprawczy dyrektora Kaczmarka idzie do kosza. I przedstawił założenia zmian w szpitalu. W skrócie wyglądać ma to tak: nie wchodzimy w program endoprotezowy, gdyż to nierealne. W pierwszym roku może udałoby się wykonać 120 zabiegów (kosztem ok. 2- 2,5 mln zł, których NFZ nie zwróci), ale w kolejnych wykonie tylu zabiegów byłoby trudne. Starosta powołał się też na uzgodnienia ze starostą z Zawiercia Gabrielem Dorsem: -Uznaliśmy, że nie będziemy niepotrzebnie konkurować. My nie wchodzimy w endoprotezy, które robi Szpital Powiatowy w Zawierciu, a też miał problemy z wyrobieniem limitu. Rezygnujemy też z planów otwarcia oddziału urologicznego, ponieważ chce ten oddział rozwijać szpital zawierciański. Skoro nie łączymy oddziałów chirurgicznych, z czego też rezygnujemy, nie będzie miejsca na urologię. Z kolei my będziemy rozwijać ginekologię i położnictwo, zwłaszcza, że szpital w Zawierciu planuje remont swojej ginekologii, będą czasowo musieli nawet ograniczyć jej pracę. Rozmawiamy nawet o tym, czy czasowo lekarze z Zawiercia nie przejdą do Myszkowa. Będziemy rozwijać oddział noworodków, neonatologię, w takim kierunku, aby oddział osiągnął II poziom referencyjny. I aby ginekologia-położnictwo mogła oprócz porodów fizjologicznych przyjmować też porody zagrożone - mówił starosta Kołodziejczyk.
Część radnych odebrała wypowiedź starosty myszkowskiego jako zapowiedź porozumienia, że Zawiercie „odstępuje” Myszkowowi całą porodówkę. Dla pewności spytaliśmy o to Starostę Powiatu Zawierciańskiego Gabriela Dorsa: „-Nie ma mowy o tym, aby Szpital Powiatowy w Zawierciu zrezygnował z prowadzenia oddziału ginekologiczno- położniczego. Nawet podczas remontu nie przewidujemy jego zamknięcia, mogą co najwyżej wystąpić przejściowe problemy. Ale na pewno w Zawierciu nie będzie ten oddział likwidowany. Co do rozmowy ze starostą Kołodziejczykiem, potwierdzam, że umówiliśmy się, że my nie będziemy oddziału ginekologiczno-położniczego rozwijać, że to zrobi Myszków. W Zawierciu będą odbywać się porody fizjologiczne, a do Myszkowa będziemy odsyłać ciąże zagrożone. Muszę przyznać, że myszkowska porodówka ma lepszą opinię od zawierciańskiej, choć powiat zawierciański jest większy, to w Myszkowie odbywa się więcej porodów.”
Starosta Piotr Kołodziejczyk ciągle jakby zastępując obecnego na sali dyrektora Kaczmarka potwierdził też, że celem jest otwarcie OIOM-u. Że jest to „priorytet”. Dyrektor Kaczmarek dopytywany, co właściwie proponuje, skoro wcześniejsze duże zmiany są wykreślone, przekazał informację, że w ciągu kilku tygodni w Przychodni na Światowicie powstanie sterylne, tzw. „czyste” ambulatorium, gdzie będą wykonywane zabiegi nie wymagające sali operacyjnej. Ma to zmniejszyć koszty ich wykonywania. W takich warunkach można wykonywać np. zabieg cieśni nadgarstka, o który było już tyle szumu. Dyrektor zakazał jego wykonywania na sali operacyjnej, ale jednocześnie nie stworzył warunków do wykonywania ich gdzie indziej. Efekt był taki, że szpital musiał odwoływać zabiegi, a pacjenci zostali przejęci przez inne szpitale.
Radni do dyrektora: pan jest nieprzygotowany!
Najdobitniej taką opinię wyraziła radna Zdzisława Polak, która prostym przekazem powiedziała: -Sądziłam, że będziemy dziś pracować nad skorygowanym programem naprawczym. Nie stanął pan na wysokości zadania!
Dariusz Lasecki: -To, co pan proponuje, to nie jest wcale program naprawczy. Dowiedzieliśmy się tylko ile będzie strat miesięcznie, ale nic o pomysłach, jak pan to zbilansuje.
Dyr. Kaczmarek przyznał, że w obecnej sytuacji zbilansowanie kosztów z wydatkami jest niemożliwe: -Nie zbilansujemy się, zwłaszcza po wzroście do 2600 zł płacy minimalnej od 1 stycznia.
Co jest tego przyczyną?
Samorządy powiatowe od kilku lat alarmują, że przyczyną zadłużania się szpitali powiatowych jest to, co miało być lekarstwem: wprowadzenie przez ministra Radziwiłła „sieci szpitali”. Od jej wprowadzenia szpitale gwałtownie zadłużają się. Moglibyśmy złośliwie napisać, że to wina dyrektora Kaczmarka i starosty Kołodziejczyka, którzy rządzą rok. Bo w tym okresie szpital zadłuża się najszybciej. Ale byłoby to złośliwe uproszczenie. Szpital Powiatowy do wejścia w życie sieci szpitali przynosił zyski, jeszcze w roku 2016. Rok 2017, gdy starostą był Dariusz Lasecki, to początek zadłużania się. Jako przyczynę wskazywano właśnie zbyt małe ryczałty na funkcjonowanie szpitali w sieci. Radni PiS gromili wtedy, że to nieudolność dyrektora SP ZOZ (Khalid Hagar) i Zarządu Powiatu jest przyczyną. Choć już były symptomy tego, że to sieć szpitali forsowana przez rząd M. Morawieckiego zagłodzi szpitale powiatowe. Teraz, gdy długi myszkowskiej lecznicy sięgające kilku milionów rosną w tempie 300.000 zł miesięcznie, już nawet radni PiS przyznają, że przyczyną jest właśnie nieudany pomysł z siecią szpitali. Wprowadzony przez PiS.
W szybkim tempie zadłuża się nie tylko szpital, ale i Starostwo Powiatowe. Wg planów, budżet powiatu na 2020 rok zakłada skokowy wzrost zadłużenia powiatu z obecnych niecałych 11 mln na ponad 20 mln. Mówił o tym m. in. radny Lasecki: - Mój zarząd, zostawił na koncie starostwa 15 mln wolnych środków w gotówce, a długi powiatu zmniejszyliśmy, gdy byłem starostą z 17 na 11 mln, spłaciliśmy 6 mln zł. W roku 2020 (gdy starostą jest Piotr Kołodziejczyk) zadłużenie powiatu zgodnie z takim planem będzie rekordowe w historii.
Starosta Piotr Kołodziejczyk wyraźnie poirytowany brakiem przygotowania dyrektora Kaczmarka zapytał, ile potrzebuje on czasu na skorygowanie programu naprawczego. Jak się okazało, tydzień będzie mu mało: - To program naprawczy jeżeli nie w grudniu, przyjmiemy w styczniu 2020 - zdecydował starosta. Sytuacja starosty jest nie do pozazdroszczenia. Starosta z PiS-u, a skutkiem deformy oświaty jest wzrost wydatków samorządów na oświatę, przy braku pokrycia wzrostu tych kosztów przez rząd. Jest starostą, za którego rządów rekordowe może się okazać zadłużenie starostwa, a powiat czeka jeszcze konieczność pokrycia strat szpitala, ewidentnie wykańczanego przez zbyt niską wycenę większości procedur medycznych. Przy jednocześnie szybkim wzroście kosztów. W roku 2020 szpital odczuje boleśnie wzrost kosztów płac, energii, utylizacji odpadów. Wszystkiego. A rząd obniżając np. stawkę podatku PIT z 18 na 17 jeszcze zmniejszył dochody samorządów. Przełom roku i początek 2020 można przewidywać, nie tylko w Powiecie Myszkowskim, będzie czasem niepokojów społecznych.
W tym wydaniu GM drukujemy list lekarzy oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej, którzy zarzucają dyrektorowi Kaczmarkowi szkalowanie oddziału. Spytaliśmy, czy dyr. Kaczmarek odniesie się do zarzutów. Dwie sprawy wymagają szczególnego podkreślenia. 21. listopada dyr. Kaczmarek mówiąc krytycznie o jakości pracy oddziału, powołał się na rzekomą opinię Wojewódzkiego Konsultanta do spraw Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej, prof. Koczego. Lekarze powołując się na telefoniczną rozmowę z profesorem piszą, że ten kategorycznie zaprzeczył, aby wyraził taką negatywną opinię. Czyżby więc dyrektor szpitala kłamał do radnych, gdy powoływał się na rzekomą opinię prof. Koczego? Tylko taki wniosek przychodzi nam do głowy. Na spotkaniu z radnymi 9 grudnia spytaliśmy więc dyr. Dariusza Kaczmarka, jak odniesie się do tego zarzutu? Bo jeżeli podparł się zmyśloną opinią, to czy inne dane, jakie przedstawia radnym są wiarygodne? Dyrektor wyraźnie zirytowany, powiedział, że „listu nie czytał” (ale wie, że rzekomo nie jest on podpisany; redakcja dostała kopię z podpisami całego zespołu urazówki): -Pan insynuuje!- rzucił jedynie Kaczmarek, nie odpowiadając merytorycznie na zarzuty.
Zwrócimy jeszcze uwagę na inny ważny szczegół, pokazujący jak chaotyczne, ale też chyba wprowadzające opinię publiczną i radnych w błąd, jest działanie dyrektora szpitala. Padł zarzut, że ortopedzi wykonują tylko jedną artroskopię dziennie, podczas gdy inne szpitale nawet 5 dziennie. W swoim liście lekarze wyraźnie wskazali przyczynę: bo mają tylko 1 zestaw do artroskopii! Po zabiegu musi on jechać do dezynfekcji gazowej, wraca następnego dnia. Lekarze ortopedzi, chyba słusznie, uważają, że takie przedstawienie sytuacji jest fałszowaniem obrazu.
Staroście Piotrowi Kołodziejczykowi trudno się będzie przyznać do kolejnej porażki, ale może plan naprawy szpitala warto zacząć od zmiany kierownictwa, skoro nawet Zarząd Powiatu ocenił propozycje dyr. Kaczmarka jako nierealne? Od wielu miesięcy radni dyskutują nad sytuacją szpitala. Coraz ostrzej są formułowane zarzuty, że dyrektor Kaczmarek przedstawia dane nieprawdziwe (jak rzekoma opinia prof. Koczego), nieaktualne lub podkolorowane. Ale szpital to nie dziecięca kolorowanka.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze