Firma AHP (American Heart of Poland) nie będzie już wykonywała usług medycznych w myszkowskim szpitalu na oddziale kardiologii i w pracowni hemodynamiki oraz oddziale intensywnej opieki kardiologicznej. W konkursie na te usługi AHP, która zaoferowała iż będzie świadczyć te usługi za 75% kontraktu myszkowskiego szpitala przegrała z krakowską firmą CVM Carint sp. z o.o, która swoją usługę wyceniła na 73,89% kontraktu. 6 września komisja w składzie Andrzej Sosnowski, Mariusz Bątkiewicz i Magdalena Dziechciarz-Pucek potwierdziła, że usługi te będzie wykonywała firma Carint. Zgodnie z warunkami konkursu nowa firma zajmie się świadczeniem usług kardiologicznych od 1. października. Umowa będzie obowiązywać do 30.09.2025 roku.
Od czerwca 2019 ponownie w myszkowskim szpitalu funkcjonowała kardiologia, choć ze względu na zepsuty sprzęt, oddział funkcjonował dość pozornie, nie wykonując zabiegów ratujących życie. Pacjentów, których życie było zagrożone odsyłano do innych szpitali na Śląsku i do Częstochowy.
NFZ i szpital na pytania nie odpowiada
Dyrektor myszkowskiego szpitala nigdy nie odpowiedział na pytania Gazety Myszkowskiej ile kosztowało odsyłanie pacjentów do innych szpitali, ile takich osób zostało odesłanych, choć to wydłużało ich szanse na uratowanie życia. Na nasze pytania nie odpowiedział też Śląski NFZ, gdy pytaliśmy czy sytuacja taka, że w Myszkowie oddział kardiologii z powodu zepsutego sprzętu nie przyjmuje pacjentów, jest zgodny z umową, z zawartym kontraktem. Ciekawe, jak wyglądał odbiór oddziału przed przyznaniem kontraktu, skoro o tym, że najważniejszy sprzęt do ratowania życia (angiograf) jest zepsuty i zdekompletowany. Podczas otwarcia oddziału, gościom pokazywano nie działającą atrapę.
Inne pytania (wysłane 10 lipca, ponad 2 miesiące temu!), na które Śląski NFZ nie odpowiedział dotyczyły tego, czy to legalne czy to nie zagraża życiu pacjentów, że ci sami lekarze dyżurują na oddziale i na izbie przyjęć. Powoduje to sytuacje, że nie ma kto jechać z pacjentem do innego szpitala, gdy taki transport jest niezbędny. Dołączyliśmy nawet grafik dyżurów na czerwiec, aby ułatwić pracownikom NFZ zbadanie sprawy. Niestety, bezpieczeństwo pacjentów, a tym bardziej respektowanie przepisów widocznie w NFZ teraz nie są priorytetem…
Sytuacja taka wszystko wskazuje, może mieć podłoże polityczne. W poprzedniej kadencji samorządu, gdy w Radzie Powiatu Myszkowskiego PiS było w opozycji, NFZ i inne instytucje państwowe bardzo gorliwie kontrolowały myszkowski szpital. Kontrole odbywały się na wniosek czy to radnych PiS-u, czy nawet lokalnych działaczy pracujących dla rządu, jak Mariusz Trepka, wtedy wicewojewoda śląski, później poseł. Od czasu gdy PiS rządzi również w Starostwie Powiatowym w Myszkowie, nawet bardzo poważne doniesienia, o ewentualnych nieprawidłowościach zagrażających zdrowiu pacjentów, fikcyjnych dyżurach, czy braku sprzętu uniemożliwiającego leczenie są przykrywane zasłoną milczenia. Milczy szpital, milczy NFZ. Obie te instytucje nie odpowiedziały na pytania redakcji w tej sprawie. A od czerwca doszło nawet do zgonów pacjentów, którzy trafili na Izbę Przyjęć myszkowskiego szpitala, ale z powodu niesprawnego sprzętu na kardiologii, pomoc nie mogła im być udzielona na miejscu. Jeden z takich pacjentów został przewieziony do Częstochowy na Parkitkę. Tam zmarł. Czy to, że pomoc przyszła kilka godzin później miał na to wpływ? Śląski NFZ wyraźnie nie chce badać wątku, czy myszkowski szpital w ogóle miał prawo dostać kontrakt na kardiologię, skoro sprzęt do ratowania życia już na etapie kontroli NFZ było wiadomo, że jest niesprawny. Sprawa nie jest badana, bo mogłoby wyjść na jaw, że w NFZ ktoś przymknął oko na to, że oddział faktycznie nie spełnia warunków do przyznania kontraktu.
Od początku roku wielką tajemnicą jest wysokość strat jakie ponosi myszkowski szpital co miesiąc, na działalności medycznej. Wg przecieków może to być 200-300 tys. miesięcznie. (JotM)
Napisz komentarz
Komentarze