O wypowiedź poprosiliśmy pierwszego dnia strajku nauczycielkę jednej z myszkowskich placówek - Protest nie jest o wyższe płace, tylko o godność i prestiż zawodu. W środowisku nauczycielskim jest wielka determinacja i motywacja do działania, zwłaszcza jeśli rząd pokazał, że nie jest otwarty na dialog. Jeśli są pieniądze na krowy i świnie, a nie ma dla nauczycieli, sygnał od rządu jest jasny. Mimo to, napływają do nas optymistyczne sygnały od społeczeństwa z poparciem dla naszego protestu. Wielu rodziców rozumie, że protest jest w interesie wszystkich, bo chodzi o dobrą edukację i dobro uczniów, a to jest priorytet.
W podobnym tonie wypowiadały się inne nauczycielki. W proteście chodzi zwłaszcza o godność nauczyciela -To krzyk przeciw wielu zmianom, które nam narzucono, a nigdy nie konsultowano. Strajk to nasza niezgoda na obniżanie naszej godności. Zwłaszcza, gdy przedstawiciel rządu mówi publicznie, że „nie żyjemy w celibacie i możemy zdobyć podwyżkę drogą 500 plus”. Obrażają tym samym nie tylko zawód i sens naszej pracy, ale również nas, jako kobiety. Czas się odzywać, a nie bać. Bo wiesz ile znam osób, którym dyrekcja zwyczajnie zabroniła strajkować, do czego nie mają prawa? Albo ludzie się boją, że stracą pracę albo te osoby blisko emerytury kompletnie nie widzą sensu, jakby zapomniały, że nauczycielem jest się całe życie.
W większości wypowiedzi powtarzało się twierdzenie, że najważniejsi są uczniowie - Dla nas najważniejsze są dzieci. Liczyłyśmy na to, że do strajku w ogóle nie dojdzie i w poniedziałek będziemy mogły przyjść normalnie do szkoły.
Na dyrektorach szkół ciąży teraz ogromna odpowiedzialność - My jesteśmy między młotem a kowadłem. Liczę, że strajk nie potrwa długo. Sama jestem zestresowana i zmęczona tą sytuacją. Cała odpowiedzialność – zapewnienie dzieciom opieki, przeprowadzenie egzaminów zgodnie z harmonogramem – spada na dyrektorów – tłumaczyła dyrektorka jednej ze szkół podstawowych.
Nauczyciele myślą również o tym, jak nadrobić materiał z uczniami, gdy strajk dobiegnie już końca - Ta sytuacja, trwający strajk, jest też dla nas męcząca. To, co przepadnie w czasie strajku, trzeba będzie nadrobić. Niezrealizowana praca z dziećmi nawarstwia nam się. Nie jesteśmy na L4, nikt za nas naszej pracy nie wykona, nikt nas nie zastąpi. Przedłużający się strajk dla nas też nie będzie na rękę. Nie czujemy się rozumieni, a to wszystko przez zafałszowany obraz rzeczywistości – i protestu, i naszej codziennej pracy - który podają rządzący. A obywatele wierzą w to. Rządzący podburzają społeczeństwo przeciwko nam
Strajkujący nauczyciele odnieśli się również do obecnego poziomu wynagrodzeń -To prawda, że nauczycielskie pensje zaczynają się od ok. 1800 złotych. Do średniego wynagrodzenia podawanego w mediach przez rządzących wliczane jest 19 dodatków, których zwykły nauczyciel nie ma. Np. dodatek za posiadanie doktoratu (ilu nauczycieli z podstawówek ma doktorat?), dodatek dla dyrektorów, dla wychowawców. Jest tam łączony zbiór takich dodatków, których zwykły nauczyciel szeregowy nie ma – tłumaczył nauczyciel ze szkoły podstawowej.
Mimo, że generalnie widać akceptacje odnośnie strajku, przede wszystkim wśród rodziców, nie brakuje również skrajnie negatywnych komentarzy: „mało te k... jeszcze zarabiają”, „pracują po kilka godzin dziennie, wolne wakacje, ferie, dodatki, czego oni jeszcze chcą?”, „banda nierobów”, „niech w wakacje strajkują”.
Adam Bugaj
Napisz komentarz
Komentarze