(Myszków) We wtorek 2 lutego, po zaledwie jednym dniu procesu, w Sądzie Rejonowym w Myszkowie zapadł wyrok w sprawie nauczycielek Danuty S. i Jolanty W. z Sokolnik oskarżonych o manipulacje przy dokumentacji projektu unijnego „Gimnazjaliści na start”. Przed sądem kobiety przyznały się do stawianych im zarzutów, a przewodniczący rozprawie sędzia Karol Gondro przychylając się do wniosku prokuratora Aleksandra Zająca umorzył warunkowo postępowanie na dwuletni okres próby. Nauczycielki będą musiały dokonać wpłat na cel wskazany przez Sąd oraz uiścić koszty procesu. Wyrok nie jest prawomocny, jednak raczej mało prawdopodobne jest, by któraś ze stron wnosiła od niego odwołanie.
O sprawie nauczycielek z Sokolnik pisaliśmy kilkakrotnie na naszych łamach, w kontekście prowadzonego w gminie Niegowa unijnego programu edukacyjnego „Gimnazjaliści na start”. Projekt polegał m.in. na organizacji w szkołach gimnazjalnych w gminie Niegowa dodatkowych zajęć, podczas których uczniowie mogli „podciągnąć” się w nauce, poszerzać już nabytą wiedzę i umiejętności. W Gimnazjum w Sokolnikach zorganizowano m.in. dodatkowe zajęcia z matematyki. Jako osoba je prowadząca wpisana była nauczycielka szkoły Jolanta W. Ale w rzeczywistości zajęcia prowadziła Danuta. S, wtedy dyrektorka placówki. Oszustwo miało taki cel, że dyrektor nie mogła prowadzić zajęć we własnej szkole. Pieniądze za prowadzenie zajęć wpływały na konto nominalnie wyznaczonej do dodatkowej pracy z młodzieżą nauczycielki, ta jednak zwracała je dyrektorce Danucie S.
Wójt gminy Niegowa Dorota Hajto - Mazur odwołała Dorotę S. ze stanowiska dyrektora Zespołu Szkolno Przedszkolnego w Sokolnikach, złożyła także w tej sprawie doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. W efekcie sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Myszkowie.
Podczas rozprawy, która odbyła się w poniedziałek 1 lutego Prokurator Aleksander Zając oskarżył Jolantę W. o 31 przestępstw z artykułu 271 § 1 KK (funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5). – W związku z zajmowanym stanowiskiem podczas realizacji w szkole programu unijnego wpisywała i potwierdzała nieprawdziwe dane, czyny te się powielały – mówił prokurator. Zarzuty z tego samego artykułu Kodeksu Karnego usłyszała także Danuta S. Dodatkowo prokurator podnosił, że wyczerpała ona również znamiona przestępstwa zawartego w artykule 231 § 1 KK (funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3). – Jako dyrektor szkoły nie dopełniła obowiązków w zakresie nadzoru nad programem – argumentował. Łącznie zarzucił Danucie S. 22 przestępstwa. Prokurator Zając w mowie końcowej wnioskował, by w przypadku byłej dyrektor szkoły w Sokolnikach miał zastosowanie art. 11 § 2 KK (jeżeli czyn wyczerpuje znamiona określone w dwóch albo więcej przepisach ustawy karnej, sąd skazuje za jedno przestępstwo na podstawie wszystkich zbiegających się przepisów).
Po odczytaniu aktu oskarżenia zarówno Jolanta W. jak i Dorota S. przyznały się do winy.
- W naszej szkole był realizowany projekt „Gimnazjaliści na start”. Miałam mieć w nim przydzielone 7 godzin zająć tygodniowo. Ze względu na stan swego zdrowia obawiałam się, że nie będę w stanie prowadzić wszystkich tych zajęć. Swoje obawy przedstawiłam pani dyrektor, i to z jej inicjatywy nie prowadziłam zajęć w klasach I, II i III gimnazjum. Powierzyłam je pani dyrektor. Ona zapewniała mnie, że nic się nie stanie z tego powodu, będzie to z korzyścią dla uczniów, że będą mieli tego samego nauczyciela od zajęć podstawowych jak i dodatkowych. Zgodziłam się na tę propozycję, bo występował między nami stosunek zależności służbowej i nie chciałam sprzeciwiać się pani dyrektor. Zgodziłam się także w obawie przed utratą pracy, na terenie gminy zawsze były kłopoty z etatami. Bardzo żałuję, że zgodziłam się na to wszystko. Nie byłam świadoma swego czynu. Dotkliwą karą dla mnie jest już to, że sprawa została nagłośniona i znana społeczeństwu lokalnemu, w którym żyję. Wiem, że zrobiłam źle. Że nie wolno bać się i ulegać presji. Więcej na taką propozycję bym się nie zgodziła, nie zrobiłabym już czegoś podobnego. Jest to dla mnie lekcja na całe życie. Naprawdę bardzo żałuję tego co zrobiłam – mówiła łamiącym się głosem i ze łzami w oczach Jolanta W. Dopytywana przez prokuratora mówiła jeszcze: - Pytałam panią dyrektor czy tak można, powiedziała, że zajęcia będą prowadzone (…) Nie zastanawiałam się co byłoby z programem, gdybym się nie zgodziła na tę propozycję, bo ja go nie przygotowywałam (…) Pieniądze, które wpływały na mnie, za zajęcia które prowadziła pani dyrektor, oddawałam jej, w kwocie jaka miałaby mi się należeć, gdybym to ja prowadziła zajęcia (…) Zajęcia były prowadzone, a ja nie miałam świadomości, że ich rozliczanie nie jest prawidłowe. Dopiero policja mi to uświadomiła. Dowiedziałam się, że było to niezgodne z prawem.
Danuta S. wyjaśniała, że nie realizowanie godzin matematyki zagrażało nieosiągnięciem celów projektu. – Cele projektu ostatecznie zostały osiągnięte, co potwierdziła kontrola Urzędu Marszałkowskiego. Oświadczam, że nigdy nie wywierałam presji na Jolantę W., jak również innych pracowników, a ustalone zastępstwo było zastępstwem koleżeńskim. Wynikało z faktu, że w gimnazjum tylko dwóch nauczycieli ma uprawnienia do prowadzenia zajęć z matematyki: Jolanta W. i ja. Nie przypominam sobie, żeby któryś pracownik szkoły został zwolniony przez mnie. Ktoś mógł zakończyć pracę, jeśli był zatrudniony na zastępstwo lub na czas określony (…) Program miała realizować Jolanta W. Swoje zastępstwo tłumaczyła stanem zdrowia. Ponieważ wcześniej leczyła się i była w sanatorium argument ten był dla mnie wiarygodny (…) Jolanta W. wstępnie zgodziła się na udział w realizacji programu, na etapie jego planowania podczas np. Rady Pedagogicznej, muszę jednak przyznać, że wielokrotnie mówiła, że stan zdrowia nie pozwala jej na prowadzenie większej ilości zajęć. Bywało tak wcześniej, ale bywało też i tak, że miała godziny ponadwymiarowe (…) Dziś wiem, że zrobiłabym to wszystko inaczej, tę zamianę. Uciekłabym się do ustalenia czy w sposób formalny można to było zrobić inaczej (…) Nie odniosłam z tytułu realizacji programu żadnych korzyści materialnych, pieniądze otrzymałam jedynie za te godziny, które faktycznie przepracowałam – mówiła Danuta S., była dyrektor Zespołu Szkół w Sokolnikach.
Aleksander Zając wobec przyznania się przez oskarżone do winy odstąpił od przesłuchiwania powołanych w sprawie świadków, nie wnosili o to także obrońcy nauczycielek. Prokurator wnosił w mowie końcowej o uznanie Jolanty W. i Danuty S. winnymi zarzucanych im czynów, proponując jednocześnie by warunkowo umorzyć wobec nich postępowania na okres próby wynoszący 2 lata. Wnioskował o obciążenie ich kosztami procesu, dodatkowo zażądał by Danuta S. wpłaciła w ramach rekompensaty 2 tysiące złotych na cel wskazany przez sąd, a Jolanta W. tysiąc złotych.
We wtorek 2 lutego przewodniczący rozprawie sędzia Karol Gondro w całości przychylił się do tych propozycji. – W całej sprawie najistotniejsze było to, czemu ten projekt edukacyjny przyświecał i czy jego założony cel został osiągnięty. Nie doszło do faktu, że ktoś pobrał pieniądze, a nie zrealizował zaplanowanych zajęć. Te się odbywały. Doszło jednak do sprzecznej z prawem „zamiany” (…) Szkodliwość społeczna tego czynu nie była znaczna na tyle, by skazywać oskarżone – argumentował sędzia Karol Gondro.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze