Droga Redakcjo
Chciałabym bardzo podzielić się z Wami moim powyborczym rozgoryczeniem, które nasiliło się zwłaszcza po przeczytaniu ostatniego numeru. Czym jest klub „Przyszłość”? O czyją przyszłość troszczą się jego członkowie? Swoją, i tylko swoją! Pan Wojciech Picheta uśmiechał się z plakatów zachęcając do głosowania na swoją osobę, choć dobrze wiedział, że nie będzie radnym, jeśli tylko jego stołek dyrektorski będzie bezpieczny. Tym samym oszukał grono głosujących na niego, bo startując w wyborach był przecież dyrektorem, więc skąd ta manipulacja?
Pan Krzysztof Czyż służył Powiatowi poprzednią kadencję nie pobierając diet. To duże pieniądze dla powiatu w zamian za nie ujawnienie dochodów. Teraz też tak mogło być, ale cóż. Nowym władzom filantropia i praca społeczna jest obca. Przecież im chodzi tylko o to, by jak najwięcej załapać do własnych kieszeni. No bo kto z obecnych radnych zrzeknie się choćby połowy diet (przecież pobierają pensje w trakcie pełnienia swych funkcji). Oczywiście to pytanie jest retoryczne. Ale za to przez następne lata będziemy słyszeć, jak to brakuje pieniędzy w budżecie na wszelkie inwestycje. Tylko im nie braknie. Niestety. Kolejna porażka to wejście Pani Beaty Kwiatkowskiej. Przecież społeczeństwo obdarzyło zaufaniem wiele innych osób, oddając na nich zdecydowanie więcej głosów. Dlaczego Ona? Bo jest z tej listy. Skandal! Prawo wyborcze do wymiany (…)
Żałuję, że przyszło mi żyć w takim powiecie. Niestety, jestem z nim dość związana, na tyle, że już tu umrę. Ale nie pozwolę aby moi synowie tu pozostali (…) Rozumiem, że patriotyzm, lojalność, praworządność mija się z walką o miejsce wśród rady powiatu. A swoją drogą ciekawe, czy tak bardzo zabijano by się o te miejsca, gdyby praca była społeczna lub dieta wynosiła 100 złotych. A może tak pan starosta wprowadziłby takie zmiany jeśli w powiecie wciąż na wszystko brakuje środków, a chętnych do pracy jest aż nadto? Warte przemyślenia. Zwłaszcza w nowym roku.
A.M.
OD REDAKCJI:
Część zarzutów - „grubszego kalibru” –z listu usunęliśmy, ponieważ Czytelniczka nie zgodziła się na publikację nazwiska, nie podaje też adresu. Rozumiemy jednak, że może czuć się zawiedziona, jeśli oddała w wyborach głos na jednego z dwóch wymienionych na wstępie kandydatów. Co prawda znaleźli oni następców z tych samych list, ale dla głosujących na konkretne osoby to nie to samo. Jak pisaliśmy wcześniej, Wojciech Picheta jako szef myszkowskiego SP ZOZ- u chce dokończyć rozbudowę myszkowskiej placówki. Przed wyborami nie miał pewności czy będzie miał taką okazję. Gdyby wybory do Sejmiku Wojewódzkiego przegrał Mariusz Kleszczewski, to powróciłby dyrektorować w Szpitalu Powiatowym. Trudno zatem posądzać Wojciecha Pichetę, że „uśmiechając się z plakatu” od razu zakładał, że na pewno zrezygnuje z mandatu, jak zarzuca mu czytelniczka. Czy taki plan zakładał drugi z kandydatów? Powody rezygnacji Krzysztofa Czyża zna chyba najlepiej …Krzysztof Czyż. Radny utrzymuje, że powodem jego rezygnacji jest zawiązanie koalicji, której nie mógł zaakceptować, za jego plecami szeptano jednak, że woli zrezygnować z wywalczonego mandatu niż złożyć oświadczenie majątkowe. W poprzedniej kadencji niezłożenie oświadczenia (jak było w przypadku radnego Czyża) skutkowało odebraniem diety. Od tej kadencji karą jest wygaśnięcie mandatu radnego. Wojciech Picheta pytany przez nas w prywatnej rozmowie czy nie sądzi, że spora liczba osób która oddała głosy na dwóch głównych liderów „Przyszłości” może czuć się zawiedziona takim rozwojem sytuacji, by nie powiedzieć ostrzej: oszukana, odpowiedział. – Nie zakładałem od razu rezygnacji z mandatu, ale taka jest polityka, uzależniona też od rozwoju sytuacji. Rozumując w ten sposób, „oszustwo” można zarzucić i posłom, którzy startowali w wyborach samorządowych, a ich kadencja przecież jeszcze trwa. Im także powierzano mandat zaufania jako parlamentarzystom, nie samorządowcom.
Przeprowadzka do innego miasta Czytelniczce nic nie da, gdyż ordynacja wyborcza jest identyczna w całej Polsce. I często tak się dzieje, że do rady wchodzi osoba, która uzyskała mniej głosów, ale została „pociągnięta przez listę”, np. przez jej lidera, np. Wojciecha Pichetę. I tak właśnie, jako osoba kolejna na liście z najwyższą liczbą głosów, mandat zdobyła Beata Kwiatkowska. Rzeczywiście, ktoś z innej listy mógł mieć więcej głosów, ale radnym nie został. Dlaczego? Bo jego lista była „za słaba”. Co do zmiany ordynacji wyborczej czy przepisów dotyczących pracy radnych – to nie zadanie burmistrzów czy starostów, tylko parlamentarzystów, których przyjdzie nam w tym roku wybierać. Na kogo postawimy? Warto zacząć zastanawiać się już dziś. (rb)
Tytuł i skróty w liście pochodzą od redakcji
Napisz komentarz
Komentarze