(Koziegłowy) Podczas akcji gaśniczej w Koziegłowach walczący z ogniem strażak wpadł w … sidła. Pułapki na ptaki porozstawiał właściciel posesji, na której doszło do pożaru. Choć strażakowi nic poważnego się nie stało, sprawą sideł zajęli się teraz policjanci, którzy wyjaśnią, czy nie doszło w tym przypadku do przestępstwa.
Do zdarzenia doszło w ubiegły czwartek, 25 marca. Na jednej z posesji w Koziegłowach zapaliła się szopa. Na miejscu, gdzie doszło do pożaru, szybko pojawili się strażacy, którzy przystąpili do walki z ogniem. I to właśnie podczas akcji gaśniczej jeden ze strażaków wpadł w metalowe wnyki, które zatrzasnęły się na jego nodze. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało, ale o całej sprawie poinformowano policję. Stróże prawa szybko ustalili, że pułapki porozkładał 54-letni właściciel posesji, aby wyłapywać ptaki. Dodatkowo w szopie policjanci znaleźli inne metalowe pułapki, które miały służyć do łapana w nie ptaków. - Prowadzone przez policjantów postępowanie wyjaśni czy zachowanie właściciela posesji jest przestępstwem – tłumaczy rzecznik myszkowskiej policji asp Magdalena Modrykamień.
O tym, że tak jest w tym przypadku, jest przekonany Stanisław Czyż – naczelnik Straży Miejskiej w Częstochowie, z zamiłowania ornitolog, współpracownik Zakładu Ornitologii Polskiej Akademii Nauk. – Nie mam raczej wątpliwości, że w tym przypadku została naruszona ustawa o ochronie przyrody. Wszystkie ptaki w Polsce są chronione i ich łapanie jest zabronione. Wyjątek stanowią osoby upoważnione do tego przez Ministra Środowiska. Policjantom prowadzącym sprawę radziłbym przeszukać także posesję tego pana, by sprawdzić, czy nie przetrzymuje on gdzieś schwytanych ptaków – mówi Stanisław Czyż. Jak zapewnia rzecznik M. Modrykamień postępowanie wyjaśniające w tej sprawie jest w toku. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze