(Myszków) Na myszkowskim wiadukcie 26 stycznia doszczętnie spłonął szkolny autobus należący do gminy Siewierz, a obsługiwany przez myszkowski PKS. Na szczęście w pomarańczowym gimbusie w chwili wypadku był tylko kierowca. Inaczej mogło dojść do tragedii. Jedynie kierowca pojazdu doznał lekkich obrażeń ciała. Pomimo szybkiej interwencji zawodowych strażaków z Myszkowa, pojazd został doszczętnie zniszczony.
Szkolny autobus rozwiózł już tego dnia dzieci do domów i około 14.30 jechał z wiaduktu w kierunku centrum miasta kiedy kierowca poczuł dym z komory silnika. Natychmiast się zatrzymał, a gdy otworzył komorę silnika, buchnął płomień, który od razu dostał się do wnętrza gimbusu. W pożarze ucierpiał tylko kierowca autobusu, który wracał do bazy myszkowskiego PKS-u. Z poparzoną twarzą został przewieziony do szpitala.
- Z relacji kierowcy wynikało, że kiedy wracał na bazę po rozwiezieniu dzieci poczuł swąd spalenizny. Zatrzymał autobus na wiadukcie i wysiadł sprawdzić jego przyczynę. Kiedy podniósł klapę silnika, buchnął ogień, który rozprzestrzenił się szybko w autobusie – mówili nam strażacy uczestniczący w akcji gaśniczej. Kierowca sam próbował ugasić ogień gaśnicą będącą na wyposażeniu autobusu, jego wysiłki na niewiele się jednak zdały. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że mimo szybkiego przybycia na miejsce dwóch jednostek straży pożarnej, autobusu nie udało się uratować. Zdaniem gaszących to wina piankowych siedzeń w autobusie, które błyskawicznie zajmują się od ognia. Strażacy nie dopuścili na szczęście do wybuchu zbiornika z paliwem.
Autobus Jelcz pełniący rolę charakterystycznego, pomarańczowego „gimbusu” należał do Urzędu Gminy w Siewierzu i został myszkowskiemu PKS –owi użyczony. Doszczętnie spłonęło jego wnętrze i kabina kierowcy, zniszczony został też dach autobusu i podwozie. Pojazd nadaje się tylko na złom.
Gimbus, to samochód marki Jelcz, rocznik 2000, o przebiegu nieco ponad 100.000 km, czyli niewielkim zużyciu. To jeden z tych gimbusów, których zakup finansowało Ministerstwo Edukacji, wspierając w ten sposób utworzenie gimnazjów. Jak twierdzi prezes PKS Myszków Mariusz Zaczkowski samochód, który firma użytkowała na zlecenie gminy Siewierz był w dobrym stanie technicznym, ale krytycznie ocenia jego bezpieczeństwo: -Ten Jelcz ma silnik z przodu i tu są jedyne drzwi autobusu. Nie ma tylnych drzwi ewakuacyjnych. Jeżeli pojawiają się problemy z zasilaniem drzwi wejściowych, kierowca może otworzyć je tylko ręcznie. Problemem są też łatwopalne, plastikowe siedzenia. Przy pożarze, z tego co wiem, były problemy z wybiciem okna ewakuacyjnego, choć użyto łomu, a szyba powinna wylecieć po uderzeniu tym małym młoteczkiem w środku pojazdu. Jak w naszym przypadku, ogień dostał się błyskawicznie do wnętrza pojazdu. Gdyby autobus był pełen dzieci, a kierowca, który wyszedł sprawdzić co się dzieje, gdy buchnął płomień, mógłby mieć już odciętą drogę powrotu do wnętrza samochodu, aby ratować dzieci. Wypadek mógłby skończyć się tragicznie.
Dzieci z Siewierza, które korzystały z tego gimbusu, będą jeździć do szkoły innym autobusem PKS Myszków do czasu, aż gmina zdecyduje, jak rozwiązać problem braku pojazdu.
Przez około godzinę, w trakcie akcji ratowniczej, przejazd przez centrum Myszkowa był znacznie utrudniony. (rb, foto: AK i rb)
Napisz komentarz
Komentarze