(Niegowa) Podczas sesji Rady Gminy Niegowa (22 I) długo dyskutowano o kryzysie energetycznym, który dotknął gminę bodaj w największym stopniu w naszym powiecie. Jeszcze w dniu, w którym obradowali radni, wiele miejscowości (wśród nich m.in. Brzeziny i Antolka) nie miały prądu. Za ten stan rzeczy radni winili głównie Enion, który zaniedbał przez wiele lat swoją infrastrukturę techniczną. Oberwało się też drogowcom z Powiatowego Zarządu Dróg w Myszkowie, którzy po macoszemu traktują wnioski radnych dotyczące wycinki gałęzi czy drzew w ciągach komunikacyjnych. Rada wyciągając wnioski z ostatniego pogodowego kataklizmu, nakazała zakupić wójtowi agregaty prądotwórcze i zrobić wreszcie porządek z drzewami przy drogach.
Podczas kryzysu energetycznego gmina Niegowa znalazła się na tle powiatu myszkowskiego w najgorszej sytuacji. Prądu przez dwa tygodnie nie miało wiele miejscowości. Nawet przed sesją do urzędu spływały informacje o kolejnych awariach linii energetycznych. Choć obecnie większość odbiorców z gminy Niegowa może cieszyć się z energii elektrycznej, to wciąż tego „luksusu” nie mają co niektórzy mieszkańcy Brzezin. Część wsi zasilana jest przez agregat, ale pojedyncze gospodarstwa radzić muszą sobie same do czasu, aż energetycy z pomocą wojska postawią nowe słupy.
Nie tylko na brak prądu narzekali mieszkańcy gminy. Odcięte od zasilania pompy na ujęciach wody nie pracowały, co skutkowało przerwami w dostawach wody bieżącej. - Nie mieliśmy agregatów, a mamy 11 ujęć wodnych. Poprosiłem m.in. państwową straż pożarną o beczkowóz i naszą ochotniczą straż, aby dostarczała naszym mieszkańcom w beczkach wodę do celów gospodarczych. Później po sprowadzeniu agregatów, zasililiśmy nasze ujęcia. Dwa dni temu (20 I) niespodziewanie spaliła się pompa na ujęciu wody w Ogorzelniku, która oprócz tej miejscowości zasilała Niegowę, Postaszowice i Bobolice. W czasie przerwy w dostawie wody poprosiliśmy jednostki OSP o to, aby dowiozły wodę do tych miejscowości – relacjonował wójt Krzysztof Motyl.
W trakcie obrad włodarz gminy docenił wysiłki ochotniczych straży pożarnych, które reagowały na każdą prośbę energetyków o pomoc, jak również działania mieszkańców, którzy w czasie kryzysu sami potrafili się zorganizować i zadbali o bezpieczeństwo na drogach.
- Chciałem podziękować naszym strażom pożarnym, które od czasu wystąpienia klęski żywiołowej natychmiast przystąpiły do działania. Na każdą prośbę Enionu te jednostki straży stawały do pomocy. Nie należy zapominać o naszych mieszkańcach, którzy nie czekając na energetyków czy inne służby, sami przystąpili do wycinki drzew przy drogach lub też pomagali strażakom w usuwaniu gałęzi, które spadły na linie energetyczne. W tej sytuacji zauważyliśmy solidarność społeczeństwa.
RAPORT Z KRYZYSU
Wójt Krzysztof Motyl na sesji poinformował o działaniach podjętych od czasu wystąpienia (choć nie ogłoszonej oficjalnie) klęski żywiołowej. W gminie Niegowa rozpoczęła się ona 9 stycznia. - Dopiero 14 stycznia odbyło się pierwsze posiedzenie powiatowego sztabu kryzysowego, na którym byłem m.in. wnioskodawcą wystąpienia do wojewody, aby ten mógł zawnioskować do premiera o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej na terenie powiatu myszkowskiego. Wójtowie i burmistrzowie z terenu powiatu myszkowskiego ten wniosek podpisali. Wysłaliśmy starostę myszkowskiego, aby ten wniosek przedstawił na spotkaniu wojewódzkiego sztabu kryzysowego i walczył o to, aby na terenie powiatu myszkowskiego wprowadzono stan klęski żywiołowej. 17 stycznia odbyło się spotkanie w Żarkach z wojewodą śląskim w sprawie sytuacji panującej na terenie powiatu myszkowskiego. Ponownie próbowaliśmy wpłynąć na wojewodę, aby stan klęski żywiołowej został u nas wprowadzony. Jak się dowiedzieliśmy, to jednak nie mogło zostać zrealizowane. Wobec tego na powiatowym sztabie kryzysowym osobiście sporządziłem wniosek do wojewody, aby na teren gminy Niegowa zostało wprowadzone do pomocy energetykom wojsko z ciężkim sprzętem. We wtorek ustaliliśmy z dyrektorem sztabu kryzysowego i wojewodą, że w dniu następnym wojsko na teren gminy Niegowa dotrze, a wojewoda również tego dnia przyjedzie, aby zobaczyć, jak wygląda sytuacja.
Jak powiedział wójt Motyl, był zaskoczony odmowną decyzją wicewojewody śląskiego, na złożony przez burmistrzów i wójtów wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. W piśmie tym wojewoda informuje, że „ po analizie prawnej i ocenie sytuacji na terenie powiatu oraz stwierdzeniu pana Starosty podczas posiedzenia Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w dniu 18 stycznia 2010 r., że na dzień dzisiejszy uzyskano efekty, o które chodziło w w/w wniosku, nie zachodzą podstawy formalne do wysłania do Rady Ministrów o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na obszarze powiatu myszkowskiego”. Pismo złożone przez samorządowców miało na celu wprowadzenie stanu klęski. Jednak trudno się nie dziwić zdziwieniu wójta Motyla, który uczestniczył we wszystkich naradach powiatowego sztabu kryzysowego i musiał słyszeć zapewnienia, że choć nie został ogłoszony stan klęski to – jak informował starosta myszkowski- wojewoda dzięki porozumieniu z MSWiA będzie płacił za koszty akcji ratowniczej (praca strażaków, paliwo i sprzęt).
SŁUPY STARE, A DROGI ZAPUSZCZONE
Radni za kryzys energetyczny w pierwszej kolejności obwiniali „Enion”, który zaniedbał przez wiele lat swoją infrastrukturę techniczną. Winnym – zdaniem radnych – jest również Powiatowy Zarząd Dróg, który nie dokonał wycinki drzew przy drogach powiatowych, choć niejednokrotnie władze gminy zwracały drogowcom na ten problem uwagę.
- Sieci są przestarzałe, mają po 40 lat. Poza tym my zawsze mówiliśmy o zagrożeniach, jakie stwarzają drzewa rosnące przy drogach i te w pobliżu linii elektrycznych. Wtedy nikt nas nie słuchał - powiedział radny Józef Kalarus.
Wtórował mu radny Józef Gromada. - To się nie wzięło z nikąd, tylko jest efektem zaniedbań wielu lat. Jak można było do tego dopuścić, aby gałęzie drzew sięgały do jezdni albo wisiały nad liniami energetycznymi. Ja stanowczo domagam się, aby wyciąć wszystkie drzewa, które stoją w pobliżu dróg i zagrażają liniom energetycznym. To jest cud, że w takiej sytuacji w naszej gminie nikt nie ucierpiał.
Inny problem to śliska jak lodowisko nawierzchnia dróg powiatowych, które nie są niestety należycie utrzymane. - Od krzyżówki w stronę Ludwinowa jest jedna, wielka rynna lodowa – a to jest droga powiatowa. Śnieg jest ujeżdżony, samochód jeździ we wszystkie strony - mówił radny Józef Kalarus – Była tam posypywana szlaka, ale to nie zdało egzaminu.
Wójt Krzysztof Motyl powiedział, że będzie wnioskował do Powiatowego Zarządu Dróg, aby ten dokonał wycinki na drogach będących ich własnością. Dodał również, że wystąpi do starosty, aby ten przypilnował drogowców, aby lepiej przyłożyli się do zimowego utrzymania dróg.
POMNIKI SIĘ ŁAMIĄ
Rykoszetem mogą dostać od zimy drzewa będące tzw. pomnikami przyrody. Radny Marian Skowron prosił wójta o złożenie wniosku w sprawie wycięcia takich właśnie drzew przy drodze powiatowej w Ludwinowie. - Te drzewa są duże, a ich konary są ciężkie. Dziś wiele tych gałęzi leży na drodze, a nie wiadomo, ile jeszcze spadnie. Klon rosnący przy sklepie zagraża ludziom tam chodzącym. W pobliżu też znajduje się szkoła. To są takie przypadki, kiedy te drzewa trzeba usunąć. My się tłumaczymy, że ochrona środowiska na to nie zezwala, ale czy ona zwróci nam później za poniesione straty? Nie! – apelował radny.
DOMAGAJĄ SIĘ REKOMPENSAT
Radni podczas sesji zastanawiali się, kto pokryje koszty związane z usuwaniem szkód powstałych w wyniku klęski żywiołowej, a w efekcie kryzysu energetycznego. - Czy jest pan w stanie określić, jakie koszty na dzień dzisiejszy ponieśliśmy w związku z usuwaniem szkód powstałych wskutek klęski? I czy będą one w jakimś stopniu zwrócone? – dopytywał radny Skowron.
Jak wyjaśnił na sesji wójt, całkowite koszty, jakie poniosła gmina jeszcze nie są znane. – Kilka dni temu stwierdziliśmy, że będą to koszty około 200 tys. zł. Natomiast na dzień obecny nie wiemy, jaka będzie to dokładna suma. Nie wiemy, ile jeszcze zdarzeń wystąpiło i ile jeszcze godzin przepracowali strażacy.
Motyl jednak uspokoił, że środki poniesione przez gminy mają zostać zwrócone z budżetu państwa. Takie zapewnienie złożył samorządowcom wojewoda śląski. – Kilka dni temu wojewoda pisemnie zwrócił się do gminy o wykazanie strat, jakie ta poniosła w walce z żywiołem. Chodziło m.in. o straty w sprzęcie, udział jednostek OSP i zakup agregatów prądotwórczych. Wykazaliśmy, że na tamten dzień wyszło około 216 tys. zł.
Z kolei radny Mariusz Dzieża proponował, aby gmina wystąpiła z wnioskiem do Enionu, aby ten odkupił jednostkom OSP sprzęt, który uległ zniszczeniu podczas akcji usuwania skutków klęski. Dodatkowo – zdaniem radnego – straży za pomoc energetykom należałoby umorzyć płatności za energię elektryczną, która jest naliczana jednostkom, jak zwykłym przedsiębiorstwom. – To nie była nasza awaria, ale problem zakładu energetycznego. Gdy zdarzyła się awaria, Enion chce pomocy od straży, mieszkańców i wojska. Gdy jednak straż chce pomocy od zakładu energetycznego, aby ten umorzył rachunki za prąd, to ten odpowiada, że nie ma takiej możliwości i twardo zasłaniają się przepisami. Powinniśmy też zwrócić się do Enionu z wnioskiem o doposażenie w sprzęt dla OSP, ponieważ nasze straże pomagają w akcji. Słowa radnego poparł wójt Motyl.
Na inny problem zwrócił uwagę radny Józef Kalarus. Lasy, zwłaszcza prywatne, zostały w bardzo znacznym stopniu uszkodzone (w niektórych przypadkach zniszczenia oszacowano na 100%). - Czy prywatni właściciele lasów mogą starać się o środki na jego odtworzenie? Oni płacą podatek, a te działki już teraz nie są „leśne”, bo stały się nieużytkami - dopytywał radny. Jak powiedział wójt, do każdej z gmin ma dotrzeć informacja o możliwości starania się o środki na odtworzenie lasów.
Wójt powiedział także, że zakład energetyczny zadeklarował odszkodowania dla zwykłych mieszkańców, którzy z powodu awarii prądu mają uszkodzony sprzęt. Starając się o rekompensatę, potrzebna jednak będzie ekspertyza fachowców.
MĄDRZEJSI PO SZKODZIE
Radni, już podczas komisji, zawnioskowali do wójta o zakup agregatów prądotwórczych dla Gminnego Zakładu Komunalnego i dla ochotniczych straży pożarnych. Dzięki nim w gminie, nawet jeżeli nie będzie prądu, pracować będą ujęcia wody, ale również budynki użyteczności publicznej.
- Na komisji oświaty zgłaszaliśmy taki wniosek, aby przynajmniej dwie jednostki OSP, które są w systemie ratownictwa, miały po agregacie prądotwórczym. Aby w razie potrzeby były na miejscu, a nie trzeba było ich pożyczać. Jedno z urządzeń powinno być na tyle mocne, aby uruchomić każdą pompę na ujęciach wodnych znajdujących się na terenie gminy – powiedział radny Skowron.
Wójt zapowiedział, że zwrócił się do wojewody z prośbą o środki na zakup agregatów prądotwórczych dla jednostek OSP i dla budynków użyteczności publicznej.
Aleksandra Kubas
Napisz komentarz
Komentarze