W ostatnim numerze Gazety Myszkowskiej przeczytałem dwa artykuły, dotyczące odśnieżania chodników. Jeden z nich dotyczył aspektów prawnych i wynikających z nich ewentualnych konsekwencji, a drugi to spostrzeżenia pieszej oburzonej brakiem odśnieżenia chodników.
Muszę do powyższych dołączyć swój punkt widzenia jako właściciela posesji przy miejskim chodniku.
Mieszkam w Myszkowie na ulicy Kościuszki i chodnik który oddziela moją posesję od drogi na Żarki jest w moim utrzymaniu, co wynika z przepisów omawianych w poprzednim wydaniu Waszej gazety.
Jest to jednak niezwykle uciążliwe zadanie, z uwagi na nierówną „walkę”z firmą odśnieżającą drogę.
Pługi odśnieżając, spychają cały śnieg na przylegające chodniki.
Proszę sobie wyobrazić, że chodnik szerokości około półtorej metra zostaje wtedy prawie cały pokryty zlodowaciałym śniegiem oraz naturalnym opadem.
W chwili obecnej ta pryzma ma już ponad 60 centymetrów.
Odśnieżałem w styczniu wspomniany chodnik kilka razy i przy kolejnych nocnych opadach ponownie został zawalony przez miejskie pługi.
Pytam się: Dlaczego ja mam odgarniać śnieg wrzucany z drogi przez pługi?”
Może miasto zadbało by o wywóz odgarniętego śniegu z głównych ulic?
Łatwo jest zapewnić przejezdność drogi obarczając okolicznych mieszkańców obowiązkiem dalszego przerzucania śniegu. Tylko gdzie? Chyba z powrotem na drogę bo gdzie indziej nie ma miejsca.
Mieszkańcy nie posiadają możliwości mechanicznego odśnieżenia chodników, a odśnieżenie chodnika długości 15 metrów, ze zlodowaciałym śniegiem za pomocą łopaty wymaga naprawdę sporo energii i czasu.
Tak dla przykładu, w jednym z pobliskich miast to właśnie miasto dba o odśnieżenie chodników przyległych do głównych ulic bez względu na to kto jest właścicielem posesji.
Przyjeżdża mały pług i odśnieża cały chodniki, a następnie służby miejskie zbierają na wywrotki cały ten śnieg i wywożą go. Wtedy wystarczy trochę wysypać piaskiem lub solą, i nikt do nikogo nie ma pretensji, że nie wywiązał się ze swoich obowiązków.
Michał (adres d/w redakcji)
Niebezpiecznie na Wolności
Na odcinku drogi od Ul. Wolności do Ul. Okopowej przez kilka dni są ciągle wypadki samochodowe, jednego dnia było aż 7, mąż pomagał wypychać z płotów samochody. Do groźniejszych wypadków przyjeżdżała policja, wczoraj nawet była straż pożarna, do mniejszych wypadków wychodzili sąsiedzi i wyciągali własnymi siłami samochody, które wjeżdżały w płot.Nie ma dnia bez wypadku.
Zawsze zimą są tu wypadki, strach iść chodnikiem, odkąd śnieg spadł codziennie nie obywa się bez co najmniej 3 wypadków, wjazdów w płot czy zderzeń.
Wina stoi po stronie osób, które zleciły tutaj remont drogi kilka lat temu. Ul. Wolności została pokryta nowym asfaltem, a zjazd boczny pozostał stary, między nowym asfaltem a zjazdem bocznym jest uskok drogi o 3-5cm. Śnieg zasypał to i kierowcy nie widzą, że droga jest krzywa i wyprowadza to samochody na chodnik. W skutek tego lądują w płotach.
Czy ktoś się tym zajmie, czy ludzie dalej będą bali się wychodzić na chodnik obawiając się, że zaraz z ulicy wjedzie w nich samochód.
Wczoraj był poważny wypadek i musiała straż pożarna w nim uczestniczyć, prócz tego 4 pojedyncze bez udziału policji, gdzie kierowcy wjechali w płot.
Dzisiaj o godzinie około 11:00 sąsiadowi jeden samochód wjechał w płot, a 2 domy dalej za kilka minut wjechał w płot inny samochód do Państwa Pryków. Policja nie musiała się fatygować dwa razy, za jednym przyjazdem załatwili dwa zdarzenia. Jest dopiero godzina 11:00 do wieczora daleko, ciekawe ile jeszcze będzie takich wypadków. Gdy zginie człowiek to może dopiero ktoś zacznie się tym odcinkiem zajmować.
(list anonimowy, tytuł redakcji)
Napisz komentarz
Komentarze