(pow. myszkowski) Sierpień to każdego roku miesiąc intensywnych przygotowań do nowego roku szkolnego i wytężonej pracy w szkołach. W tym roku było jednak „goręcej” niż zwykle, a wszystko za sprawą wdrażanej reformy oświaty. Co w praktyce oznaczają oświatowe zmiany w powiecie myszkowskim? Jak się okazuje najwięcej czasu i pracy pochłaniają remonty i doposażenie placówek oraz konieczne zmiany w dokumentach szkoły – m.in. wyrobienie nowych pieczątek i podpisanie nowych umów. Tylko jeden nauczyciel w powiecie myszkowskim stracił pracę, a właściwie sam zrezygnował, bo nie chciał przyjąć zmniejszonej liczby godzin.
W związku z reformą oświaty w gminie Koziegłowy żaden nauczyciel nie stracił pracy. Wszystkie szkoły, dotychczas sześcioklasowe, przekształciły się w ośmioklasowe. Gmina i Miasto Koziegłowy prowadzi w sumie 7 szkół. Katarzyna Zychowicz, dyrektor Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Oświaty Samorządowej w Koziegłowach mówi, że w gminie nie przekształcano żadnego samodzielnego gimnazjum w szkołę podstawową w związku z czym nie było możliwości aplikowania po środki z rezerwy ministerialnej.
W gminie Żarki, w każdej szkole podstawowej będzie klasa pierwsza. Ośmioklasowe szkoły podstawowe będą prowadzone w Żarkach, Jaworzniku, Przybynowie i Zawadzie. Reforma oświaty przysporzyła najwięcej trudności z ułożeniem planu. W tej gminie bowiem jest grono nauczycieli, które uzupełnia etat w kilku placówkach. – Najwięcej trudności przysporzyła nam organizacja pracy. Przez wprowadzenie reformy mamy więcej nauczycieli objeżdżających kilka szkół. Ułożenie im pracy nie jest łatwe. Jeśli chodzi o finanse też nie jest kolorowo. Musieliśmy stworzyć nowe pracownie. Będziemy zatem pisać wnioski do rady o zwiększenie środków – mówi Jakub Grabowski, dyrektor ZEAS-u w Żarkach.
WPROWADZONO PRZEDMIOT, NIE MYŚLĄC O KADRZE
W Zespole Szkół Publicznych nr 3 w Myszkowie również jest problem z ułożeniem planu, tu jednak jest sporo uczniów, którzy mają orzeczenie o kształceniu indywidualnym. Pracownie są już dostosowane, powstała m.in. nowa pracownia komputerowa wyposażona w 24 komputery (każdy uczeń będzie pracował samodzielnie – takie są nowe wymogi rozporządzenia). Dyrektor Bożena Raczek przyznaje, że reforma wprowadziła zamieszanie. – Na przykład dzisiaj dowiedzieliśmy się o nowej zmianie ( dzisiaj, tj. 28 sierpnia – przyp. red.), że nauczyciel historii może jednocześnie uczyć WOS-u, kiedyś potrzebne były dodatkowe kwalifikacje. Wprowadzono przedmiot doradztwo zawodowe 10 godzin w roku szkolnym na klasę. My to ustaliliśmy tak, że każda klasa ma godzinę w miesiącu. Zatrudnianie nauczyciela w tym przypadku jest niemożliwe, zajęcia będzie prowadziła nasza pani pedagog, która ma stosowne kwalifikacje, ale która też poprowadzić będzie ten przedmiot w innych szkołach. Prawda jest taka, że wprowadzono przedmiot, a nikt nie myślał o kadrze. Kwalifikacje do nauczania danego przedmiotu muszą być zgodne z wytycznymi kuratorium, nie ma żadnych odstępstw. Mamy plan w trakcie ciągłych przeróbek. Najwięcej problemów sprawiają nam pojedyncze godziny lekcyjne, które ciężko komuś przyznać. Wszystko trzeba konsultować. Musieliśmy przyjąć nowego nauczyciela wspomagającego. Jest też coraz więcej dzieci, które ma orzeczenie o kształceniu indywidualnym, co chwilę rodzice donoszą orzeczenia, więc na bieżąco wprowadzamy zmiany w planie. Rośnie liczba dzieci z wadami słuchu, wzroku czy niepełnosprawnością intelektualną. W wakacje zrobiliśmy m.in. remont łazienek – jedna jest zupełnie nowa, remont sali gimnastycznej, mamy też zupełnie nową pracownię informatyczną. Pracuję już 30 lat w szkole i dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Skoro musimy się dostosować do nowej reformy, to po prostu działamy – podsumowuje dyrektor.
Wprowadzenie do szkół reformy oświaty w samym Myszkowie kosztowało 250 tys. zł. Koszty wdrożenia reformy dotyczą przede wszystkim sześcioklasowych szkół czyli Szkoły Podstawowej nr 4,6 i 7, które od września staną się szkołami ośmioklasowymi.
MEN UWAŻA, ŻE GMINY NA REFORMIE ZAOSZCZĘDZĄ
Gmina Poraj wysłała pismo do MEN o zwiększenie subwencji, niestety MEN uważa, że samorządy na reformie zaoszczędzą. - W piśmie do MEN z dnia 26 lipca wnioskowaliśmy o zwiększenie subwencji oświatowej o kwotę 360 – 400 tysięcy na samo tylko wyposażenie pracowni fizyczno – chemicznych i biologicznych. Dodatkowo jedna odprawa w wysokości 15 tys. zł dla nauczyciela, który nie przyjął zniżki godzin. Pozostałe koszty na dzień 30 sierpnia trudne są do oszacowania ponieważ będą wynikać z wdrożenia nowej podstawy programowej w klasach I, IV i VII. Dostaliśmy z MEN odpowiedź 7 sierpnia. O ile subwencja na 6-latki w przedszkolach faktycznie wzrosła, o tyle nijak się to ma do dofinansowania szkół, a zauważane przez MEN „oszczędności” organu prowadzącego to przekłamania i hipokryzja. MEN „widzi” oszczędności w dowożeniu uczniów, kiedy gimbusy i tak muszą nadal dowozić uczniów II i III klas oddziałów gimnazjalnych. Tutaj ewidentnie chodziło wyparcie nazwy „gimnazjum” ze świadomości społeczeństwa – mówi Katarzyna Kaźmierczak, wicewójt gminy Poraj.
W odpowiedzi na pismo wysłane przez Gminę Poraj do MEN czytamy: - (…) poziom finansowania jest wystarczający, aby pokryć wydatki bieżące systemu oświaty w nowym jej ustroju oraz wystarczający, aby pokryć wydatki bieżące w okresie transformacji. Uwzględnia on m.in. finansowanie wyższymi kwotami ucznia w szkole podstawowej niż ucznia gimnazjum (kl. VII i VIII). Oszczędności na dowożeniu uczniów do szkół (według ostrożnych szacunków 16 mln zł w 2017 r., 66 mln zł w 2018 r., 135 mln zł w 2019 r. i 230 mln zł w latach kolejnych). Oszczędności na dowożeniu uczniów będą najprawdopodobniej jeszcze większe, gdyż powyższe wyliczenia nie uwzględniają zagęszczenia obwodów szkolnych, które musi nastąpić, nieznana jest tego skala – napisał Jerzy Jakubczuk, zastępca dyrektora Departamentu Współpracy z Samorządem Terytorialnym.
MEN tłumaczy, że owszem w 2017 roku główny ciężar reformy odczują samorządy, ale zostały one wsparte zwiększoną subwencją m.in. dla uczniów klas I-III. W ustawie budżetowej na rok 2017 subwencja oświatowa w stosunku do ubiegłego roku wzrosła o 413 mln zł. Wzrost ten ma pokryć rewaloryzację wynagrodzeń dla nauczycieli. Od 2017 roku subwencją oświatową zostały także objęte dzieci 6-letnie w przedszkolach - kwotą w wysokości 4,3 tys. zł średnio na dziecko. Samorządy gminne w całym kraju łącznie otrzymały na ten cel subwencję w wysokości 1,4 mld zł. MEN te pieniądze widzi, ale samorządy jakoś zwiększonej subwencji wcale nie mogą się doliczyć.
Wicewójt podkreśla, że przecież dodatkowo każda szkoła musi doposażyć placówki w ławki i komputery, bo w związku ze zmianami dotychczasowa liczba stanowisk jest niewystarczająca. W szkołach w Jastrzębiu i Choroniu, gdzie było sześć klas, trzeba stworzyć nowe pracownie dla klas siódmych i ósmych. To generuje kolejne koszty dla placówek. W lepszej sytuacji są Żarki Letnisko czy Poraj, gdzie są pracownie po gimnazjum.
W gminie Poraj pracę stracił tylko jeden nauczyciel, ale tylko dlatego, że nie przyjął zmniejszonej liczby godzin. - Dzięki wzorcowej współpracy dyrektorów szkół i atmosferze zrozumienia wśród nauczycieli udało się utrzymać prawie wszystkie miejsca pracy choć nie wszystkie w pełnym wymiarze pensum. Zwolnienie dotknęło nauczyciela w związku z nieprzyjęciem przez niego zniżki godzin – wyjaśnia Katarzyna Kaźmierczak, wicewójt gminy Poraj.
Reforma oświaty, to także zmiana dokumentacji, ale dyrektorzy się nie zrażają. - Reforma oświaty, jak każda zmiana, jest dla nas wyzwaniem, i na pewno jej wprowadzenie będzie wymagało wiele pracy. Trzeba zmienić wszystkie szkolne dokumenty, przeorganizować niektóre płaszczyzny pracy szkoły. Jednak zmiany te, nie są niemożliwe do wykonania. W szkole, w której jestem dyrektorem pracuje profesjonalne i twórcze grono nauczycieli, więc patrzę na reformę bez przerażenia. Myślę, że sobie poradzimy. Mamy świetną bazę lokalową i dydaktyczną, dużo zapału. Teraz nauczyciele pracujący do tej pory w szkole podstawowej i gimnazjum, dla dobra naszych uczniów, będą „grać w jednej drużynie – mówi Justyna Krauze - Cieslińska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Żarkach Letnisku.
SĄ TEŻ ZALETY REFORMY
Dla dyrektor Szkoły Podstawowej w Poraju Danuty Służałek-Jaworskiej zaletą jest wprowadzenie ośmioklasowej szkoły podstawowej, ale nie ukrywa, że reforma oświaty ma również wady. - Wierzę, że wpłynie to również na lepszą jakość edukacji, a egzamin po klasie ósmej będzie ogromną motywacją do pracy dla uczniów. Przecież jego wynik będzie decydował o dalszej karierze edukacyjnej uczniów – szkoła branżowa, technikum czy liceum? Wyniki sprawdzianu szóstoklasisty nie miały żadnego wpływu ani na oceny uczniów, ani na świadectwo. Tak naprawdę sprawdzały tylko pracę nauczycieli. Wadą reformy na pewno jest lub w najbliższych dwóch latach będzie brak godzin dydaktycznych lub zatrudnianie nauczycieli w niepełnym wymiarze godzin w związku z wygaszaniem gimnazjum. Mam nadzieję, że nie będę zmuszona zwalniać nauczycieli w związku z redukcją etatów. W bieżącym roku szkolnym udało mi się zapewnić pracę wszystkim nauczycielom. Nie ukrywam, że w przyszłym roku szkolnym będę zmuszona zatrudnić kilku nauczycieli w niepełnym wymiarze godzin, ale dzięki współpracy z dyrekcjami szkół ościennych ufam, że uda mi się zapewnić im uzupełnienie etatu. Nauczyciele zapoznali się z nową podstawą programową, dokonali wnikliwej analizy podręczników i na pewno rozpoczną nowy rok z wielkim zapałem. A przecież od nas pedagogów zależy przyszłość polskiej szkoły. Dobra współpraca nauczycieli, uczniów i rodziców jest gwarancją sukcesu. Na obecną chwilę zamówione w wydawnictwach podręczniki zostają nadsyłane do szkoły. Mam nadzieję, że w pierwszym tygodniu września uczniowie klas I, IV, VII będą dysponowali pełnymi kompletami podręczników – mówi z optymizmem dyrektor.
OŚWIATĘ MOŻNA UZDROWIĆ, ALE NIE W TAKI SPOSÓB
Kazimierz Lamch, dyrektor Zespołu Szkół w Żarkach, Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach uważa, że reforma w obecnym kształcie wcale oświaty nie uzdrowi. – W sprawie reformy zdania są podzielone. Wszystko zależy od rodzaju szkoły. Ja osobiście uważam, że tak przeprowadzona reforma oświaty nie uzdrowi. Moim zdaniem powinien wrócić stary system egzaminów wstępnych do szkół średnich. Obecne egzaminy, czy ten który będzie na koniec szkoły podstawowej nie weryfikują wiedzy ucznia. Nauczyciele nie mają narzędzi, aby tę wiedzę wyegzekwować. Uczeń doskonale wie, że czy się nauczy czy nie miejsce w szkole ponadgimnazjalnej ma zapewnione. Teraz winą za wyniki egzaminów obarcza się nauczycieli, tylko że, ci nauczyciele są bezsilni. Powinien także wrócić egzamin na studia. W całości to wszystko spowodowałoby podniesienie poziomu nauczania. My teraz musimy się tylko podporządkować nowej reformie. U nas na szczęście zwolnień nie ma, nawet przyjmujemy nowych nauczyciel – podkreśla dyrektor Lamch.
Do tematu reformy oświaty na pewno jeszcze wrócimy, bo dopiero po kilku miesiącach będzie widać prawdziwe jej koszty i pierwsze efekty wprowadzonych zmian.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze