(Myszków) Co kilka dni ktoś z mieszkańców donosi nam o bałaganie przy śmietnikach na myszkowskich osiedlach mieszkaniowych. Niestety sami jesteśmy sobie winni. Spółdzielnia Mieszkaniowa i wspólnoty mieszkaniowe choć walczą z bałaganiarzami i podrzucanymi śmieciami, niewiele to daje. Obecnie MSM grodzi kontenery na skrzyżowaniu bloków w ul. Sikorskiego i ul. Hubala, bo to ulubiony punkt mieszkańców służący podrzucaniu starych kanap, lodówek czy nawet skoszonej na prywatnych posesjach trawy.
Choć MSM oraz SANiKO mają w swojej ofercie wywóz wielkogabarytów (oczywiście za dodatkową opłatą, ale przecież za transport zamawiając jakąkolwiek firmę też trzeba zapłacić), to niewielu z tej formy wywozu korzysta. Łatwiej jest podrzucić pod osłoną nocy pod najbliższy kontener.
Spółdzielnia i wspólnoty ciągle apelują do mieszkańców, ale na nic te apele. Przez kilka tygodni również na łamach Gazety Myszkowskiej ukazywał się komunikat, że odpady przyjmowane są w SANiKO bezpłatnie od poniedziałku do piątku od godziny 8.00 do 14.00. I tu znowu pojawia się problem, bo nie każdy dysponuje odpowiednim środkiem transportu, więc łatwiej podrzucić koło kontenerów.
MSM walczy poprzez grodzenie kontenerów na terenie którym zarządza, ale pomóc może jedynie edukacja, dotarcie do świadomości mieszkańców Myszkowa, że przecież sami sobie psujemy wizerunek otoczenia. – Przy skrzyżowaniu z ulicą Hubala i Sikorskiego grodzimy kontenery na tyle wysoko, aby uniemożliwić przerzucanie gabarytów przez ogrodzenie. Grodzimy do samego chodnika z nadzieję, że nikt na chodniku kanapy czy fotela nie zostawi. Staramy się raz w miesiącu sprzątać te duże odpady, mimo, że to nie jest nasz obowiązek tylko firmy sprzątającej, z którą umowę ma miasto. Mieszkańcom oferujemy przewóz zużytego sprzętu czy innych dużych odpadów do miejsca składowania w cenie 30 zł. Chcemy, aby to była zachęta, jednak ludziom i te 30 zł szkoda jest wydać. Kontenery, które obecnie grodzimy, to taki punkt, gdzie najłatwiej podrzucić duże odpady, bowiem jest przy ulicy i osłaniają go garaże, a mieszkańcy z okolicznych bloków i domów prywatnych przywożą wszystko. Naszym problemem są też kontenery przy ul. 11 Listopada 32, których nie mamy jak ogrodzić, tam też jest ciągle składowisko odpadów. Obserwujemy na bieżąco osiedla. Warto o tym mówić i mieszkańców edukować. Po to są np. ogłaszane wywozy, aby wówczas tych odpadów się pozbyć, ale mieszkańcy Myszkowa tych terminów nie pilnują. My jako zarządca terenu mamy mały kontakt z wywożącym śmieci. Kiedy sami zawieraliśmy umowy, robiliśmy to na naszych warunkach i śmieci wywożone były częściej. Firma, która nam wywoziła wielkogabarytowe odpady robiła to na bieżąco. W tej chwili śmieci wywożone są rzadziej, a mieszkańcy wielkogabarytów na „własną rękę” wywozić nie chcą. Przez to, że śmieci wywożone są rzadziej, jest więcej pojemników. Długo jeszcze będziemy musieli edukować społeczeństwo i walczyć z podrzucaniem, bo choć czasem ktoś widzi samochód i wie kto gabaryty podrzuca, to w obawie o swoje bezpieczeństwo boi się zgłosić. Zatem pozostaje nam tylko edukacja i dotarcie do świadomości mieszkańców – podsumowuje Elżbieta Matysiewicz, prezes Myszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Najpierw podrzucamy, a potem na ten bałagan musimy patrzeć nawet tygodniami, ale i to mieszkańców nie przekonuje, aby zadbać o porządek „na własnym podwórku”.
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze