(Myszków) Ratownicy medyczni z SP ZOZ w Myszkowie 24 maja dołączyli do protestujących kolegów w całym kraju. Ratownicy żądają 1600 zł brutto podwyżki na przestrzeni roku, z tym że o 800 zł wyższe wynagrodzenie chcą dostać już za maj.
Akcja protestacyjna ratowników medycznych rozpoczęła się w całym kraju 24 maja (w środę) punktualnie o godzinie 16.00. Ratownicy najpierw oflagowali karetki, a później założyli czarne koszulki z emblematem protestu. W specjalnych koszulkach będą pracowali do końca trwania protestu. - Chcemy podwyżkę, bo rząd przestał z nami negocjować. My żądamy 800 zł podwyżki w tej chwili, 400 zł w listopadzie i w następnym roku ponownie 400 zł, czyli razem 1600 zł. Murarz ma na godzinę 20 zł, jakbyśmy przeliczyli nasze wynagrodzenia, to te pieniądze są bardzo śmieszne. My odpowiadamy za ludzkie życie, a do każdego z rządu, do kogo się zwracamy wzrusza tylko ramionami, bo pieniążków nie ma. Doszliśmy do takiego aktu desperacji, że musimy zrobić taką akcję protestacyjną. Akcja jest rozpowszechniona na cały kraj. Są wszystkie grupy zawodowe ratowników w tej akcji. Akcja ma trwać co najmniej 2 tygodnie. W całym kraju mamy jednakowe koszulki i wszystkie karetki są oflagowane. Jeśli to nie pomoże, to zaostrzymy nasz protest. Najpierw zarzucimy ludzi ulotkami o tym, w jakich warunkach pracujemy i za jakie pieniądze, a poza tym chcemy mailami zapchać skrzynki internetowe wszystkich włodarzy i w ministerstwie i wszystkich innych ludzi, którzy są odpowiedzialni za ratowników. Jak ja pracuję tutaj 27 lat, to może raz dostałem podwyżkę. Poza tym trzeba też pamiętać o tym, że ratownik jest obligatoryjnie zmuszony do podnoszenia swoich kwalifikacji. Co 5 lat musi wypełnić tzw. 200 punktów ratowniczych. Polega to na tym, że każdy z nas płaci sobie indywidualnie za te kursy i są to koszty, które opiewają na kwotę ok. 2000 zł, nikt nam za to nie zwraca. Podnosimy swoje kwalifikacje, a jest to niedoceniane. Nie jest to żadne uderzenie w naszą dyrekcję tutaj, jest to uderzenie w ministerstwo, bo to ministerstwo się nami zajmuje. Od samego początku, jak tylko państwowe ratownictwo powstało w Polsce, to jesteśmy piątym kołem u wozu. Nie było jeszcze niedawno sformułowane, co ten ratownik może, kto się tym ratownikiem ma zająć i tak na dobrą sprawę nie ma ludzi, którzy się mają nami zająć. Nie ma izb ratowniczych, bo nie pozwalają nam ich stworzyć. Izba ratownicza by się liczyła, wtedy mielibyśmy jakiś głos decydujący. Mamy tylko związki zawodowe, nawet tu w Myszkowie. Ale sam związek zawodowy nie przebije pewnych rzeczy. Pamiętajcie jeszcze o jednym: lekarze nie pracują już w karetkach, pracują sami ratownicy medyczni, odpowiadamy za siebie i za pacjenta, jeździmy po dwóch. Jest to naprawdę ciężka praca. Jeżdżą karetki paramedyczne jak na zachodzie. Jedynie w karetce specjalistycznej jeździ lekarz. Jeżeli coś się dzieje z pacjentem, to jeden ratownik, który jest na miejscu w przedziale medycznym ma pełne ręce roboty, a drugi jest po prostu kierowcą. Jeśli jest reanimacja, to wtedy się zatrzymujemy, aby drugi ratownik mógł pomóc, ostatnio taką sytuację mieliśmy koło starostwa, kiedy musieliśmy się zatrzymać, aby ratować pacjenta – mówi Jerzy Szóstak, ratownik medyczny SP ZOZ w Myszkowie
Strajk to efekt braku porozumienia z Ministerstwem Zdrowia. - Chcę zaznaczyć, że 25 kwietnia wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz spotkał się z przedstawicielami organizacji ratowników medycznych, ale do porozumienia nie doszło. Wiceminister zaproponował wówczas 800 zł podwyżki z tym, że 400 zł od 1 lipca i 400 zł od lipca przyszłego roku. Naszym minimum jest to, abyśmy byli traktowani na równi z pielęgniarkami, które też jeżdżą w karetce. Chcemy zarabiać przynajmniej tyle samo. Pielęgniarki już od września otrzymają 1200 zł podwyżki, a od przyszłego roku 1600 zł – podkreśla Dominik Siuda, ratownik medyczny i jednocześnie przewodniczący związków zawodowych.
Obecnie płaca ratownika, który dopiero rozpoczyna „karierę” w tym zawodzie jest niewiele wyższa od najniższej krajowej, co w żaden sposób nie motywuje młodych ludzi do wykonywania tak trudnego zawodu.- Dostałem niewiele ponad 1600 zł netto rozpoczynając pracę ratownika medycznego. Tak wygląda realna płaca dla ratownika medycznego, który jest zatrudniony na umowę o pracę i musi mieć skończone studia licencjackie i nie wiadomo jeszcze czy nie będzie tak, że trzeba będzie mieć magistra – tłumaczył Michał, młody ratownik, który niedawno rozpoczął pracę.
Ratownicy zauważają też, że w przypadku ich pracy nie są przestrzegane podstawowe przepisy dotyczące choćby normy dopuszczalnej wagi pacjenta, którego może dźwigać ratownik medyczny, tzn. podnieść na nosze i dźwigać na noszach do karetki. Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 14 marca 2000 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy ręcznych pracach transportowych mówi, że masa ciężarów przenoszonych przez jednego pracownika w przypadku pracy zespołowej nie może przekraczać 25 kg w przypadku pracy stałej, a 42 kg w przypadku pracy dorywczej. W praktyce jednak wygląda to zupełnie inaczej mówią ratownicy. Ratownicy przenoszą pacjentów, których waga przekracza 84 kg, a w przypadku zagrożenia życia pacjenta i konieczności szybkiego transportu do szpitala zdarza się, że na noszach (lub specjalnych płachtach) są transportowani pacjenci ważący nawet 150 kg. Tylko w ekstremalnych przypadkach do przewożenia pacjenta z domu do szpitala angażowana jest straż pożarna. – My wyjeżdżamy często kilka razy dziennie. A zdarza się, że w zespole ratowniczym są dwie kobiety, a dla nich te normy są przecież mniejsze. Nikt jednak nie zwraca uwagi na te przepisy. Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli zaostrzyć protestu i podjąć głodówki – podsumowuje jeden z ratowników
Ewelina Kurzak
Napisz komentarz
Komentarze