(Myszków) Od wielu lat nie było wśród pracowników SP ZOZ w Myszkowie tak napiętej atmosfery. Kto pracę zachowa, a kto straci? Dyrektor SP ZOZ Jacek Kret unika jak ognia określenia liczby pracowników, którym grozi zwolnienie. Ale przyznaje, że zwolnienia będą. Na razie zwolnienia dotknęły 13 osób. W Szpitalu Powiatowym i przychodniach pracuje ponad 500 osób. Zwolnienia dotkną kierowców karetek, rejestratorki i dział techniczny szpitala. Ten ostatni zmniejszy zatrudnienie choćby dlatego, że zakończyła się rozbudowa szpitala.
-Ale też zatrudniamy - mówi od razu dyrektor Jacek Kret –Brakuje nam pielęgniarek, choć te mogą być też przesuwane np. z poradni do szpitala.
Szpital po zakończonej rozbudowie czekają jednak przykre cięcia wydatków. Rok 2011 SP ZOZ zamknął stratą sięgającą miliona złotych i zadłuża się nadal. Pesymiści twierdzą, że na koniec 2012 roku długi szpitala mogą sięgnąć 3 mln zł. Jak ujawniła nam jedna z lekarek, podczas narady usłyszała, że mają „oszczędnie” zlecać pacjentom, np. konieczne badania.
Ale szpital też inwestuje w sprzęt wysokospecjalistyczny. Nową inwestycją SP ZOZ jest zakup… alkomatu, tzw. „dowodowego”, a więc z odpowiednimi atestami. Test z takiego alkomatu może być dowodem w sprawie przeciwko pracownikowi, gdy ten spotka się z zarzutem przebywania w pracy pod wpływem alkoholu. Dyrektor Jacek Kret prosi jednak, aby nie łączyć sprawy zakupu alkomatu, ze zwolnieniem z pracy kierownika Wydziału Organizacji i Nadzoru w SPZOZ Sławomira C. Dyrektor nie chce oficjalnie potwierdzić, że przyczyną zwolnienia kierownika było nadużywanie alkoholu w pracy, ale potwierdza, że umowa o pracę z kierownikiem została rozwiązana:
- Z tym pracownikiem umowa o pracę została rozwiązana polubownie, za porozumieniem stron. Ja nie uczestniczyłem w kontroli, która miała potwierdzić jego stan trzeźwości. Nie został też wykonany test alkomatem.
O problemach zwolnionego kierownika z alkoholem wiadomo nie od dzisiaj. – Wszyscy wiedzieli o jego problemach, ale przymykali oko, bo to kuzyn żony starosty Wojciecha Pichety – mówi nasz informator.
Co wydarzyło się 12 czerwca, kiedy komisja złożona z kierownika działu kadr i wicedyrektora Jana Dyrki postanowiła przestać patrzeć na koligacje rodzinne i zrobić kontrolę kierownikowi? Efekt – przyłapany kierownik zgodził się na rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron.
Kierowca musi być ratownikiem
Na razie grupą zawodową, która najmocniej odczuje zwolnienia w SP ZOZ są kierowcy karetek. W 2008 roku ówczesny dyrektor Wojciech Picheta powiadomił ich pisemnie, że do końca 2012 kierowcy, jeżeli chcą zachować pracę, muszą zdobyć uprawnienia ratownika medycznego. Zgodnie z art. 63 Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym w zespole ratownictwa medycznego (karetce) może być tylko: lekarz systemu, pielęgniarka systemu, ratownik medyczny.
-Większość kierowców wykorzystało ten czas na zdobycie uprawnień ratownika. Jeszcze dwóch niedawno zdawało egzamin. Wypowiedzenia dostało jednak 6 kierowców, dla których nie mamy pracy w zwykłych karetkach transportowych, a którzy nie uzupełnili wykształcenia. Dział Pomocy Doraźnej zatrudniał 12 kierowców. Połowa z nich zdobyła uprawnienia ratownika medycznego. Z pozostałymi musieliśmy się rozstać –mówi dyrektor Kret.
Karetka pogotowia, jeżeli teraz trafi do nas w potrzebie, w podstawowym składzie będzie miała 2 osobową obsadę, złożoną z ratownika-kierowcy oraz pielęgniarki lub lekarza systemu. Lekarza nie będzie w tzw. „karetce podstawowej”, a jedynie w specjalistycznej. Szpital zamiast zatrudniać ratowników medycznych na etaty, uzupełnia potrzeby zlecając dyżury ratownikom, pracującym jako jednoosobowe firmy. 26 czerwca SP ZOZ rozstrzygnął konkurs na te usługi. Ratownikami i ratownikami-kierowcami w Myszkowie będzie 11 osób, w tym ratownicy i pielęgniarki systemu z Zawiercia, Poręby, Chrzanowa, Libiąża, Ogrodzeńca. Warunki konkursu spełnił jeden ratownik z Wysokiej Lelowskiej i ratowniczka z Myszkowa. Wśród ofert odrzuconych nie ma żadnej pielęgniarki czy ratownika z Powiatu Myszkowskiego. Czyżby nie było ich wcale?
-Kto wiedział o tym konkursie? Mam uprawnienia ratownika, moje podanie leży od dawna w SP ZOZ o przyjęcie do pracy. Mogłabym założyć firmę i też startować w konkursie, ale nikt w SP ZOZ nie pomyślał, żeby dać nam szansę i odpowiednio rozpropagować te zmiany, że nie będzie przyjęć do pracy, a jedynie konkursy. Do nas z Myszkowa i okolic jakoś ta informacja nie dotarła, a zgłosiło się wielu chętnych z Chrzanowa, gdzie pracował wcześniej dyrektor Kret – mówi rozgoryczona ratowniczka medyczna.
Dyrektor Kret nie widzi związku pomiędzy tym, że sporo ratowników do konkursu w Myszkowie zgłosiło się z rejonu, gdzie wcześniej pracował. My też, formalnego związku pomiędzy tymi faktami doszukać się nie możemy, ale podliczyliśmy: na 11 ofert przyjętych w konkursie, 6 to oferty z Chrzanowa, Trzebinii i okolic- Młoszowej, Libiąrza.
Rejestratorek za dużo
Z pracą w SP ZOZ pożegna się też część zatrudnionych w poradniach rejestratorek: dwie stracą pracę w przychodni na Strażackiej, jedna na Światowicie przy Partyzantów i jedna w przyszpitalnej przychodni. O trzy osoby zmniejszy się też dział techniczny szpitala. Dyrektor Jacek Kret nie chce ani potwierdzić, ani zaprzeczyć pogłoskom, że zwolnienia wręczone 13 pracownikom to tylko początek cięć mających objąć 50, a nawet 100 pracowników.
-Zatrudnienie w SP ZOZ podlega pewnym wahaniom i utrzymuje się w granicach 520-530 osób. Nie tylko zwalniamy, ale też zatrudniamy. Zatrudniliśmy 3 pielęgniarki na blok operacyjny, jedną laborantkę –mówi Jacek Kret.
1 zwolniony 4 przyjętych!
Zwolnienia zawsze kogoś krzywdzą, przede wszystkim zwalnianego. Dlatego warto się przyglądać, na ile decyzje o zwolnieniu konkretnych pracowników będą podyktowane względami merytorycznymi, a na ile układami koleżeńskimi, partyjnymi czy rodzinnymi. O ile uzasadnieniem zwolnienia będzie „likwidacja stanowiska pracy”, warto sprawdzać, czy za chwilę na stanowisko zlikwidowane nie zostanie przyjęty ktoś nowy. Warto przypomnieć tu przypadek zwolnionego z SP ZOZ Andrzeja Gali, który od prawie roku walczy o przywrócenie do pracy. Najbliższa rozprawa 23 października. Szpital zwalniając pracownika (zajmował się sprawami BHP i PPOŻ) co prawda nie podał za przyczynę spraw ekonomicznych, choć ekonomicznie, jest to przypadek –w kontekście obecnych zwolnień- dość dziwny. Andrzej Gala pracował w SP ZOZ na ¾ etatu, otrzymywał wynagrodzenie ok. 1200 zł netto. Po zwolnieniu na jego miejsce zostało zatrudnionych na część etatu dwóch pracowników –jeden od BHP inny od spraw PPOŻ i obrony cywilnej. Dodatkowo zlecono firmie zewnętrznej w ramach stałej umowy część obowiązków związanych z ochroną przeciwpożarową. I jeszcze dodatkowo, kolejna firma zewnętrzna zajmuje się okresową legalizacją gaśnic.
-Tym, co robiłem sam, teraz w SP ZOZ zajmuje się 2 pracowników i dwie firmy. Legalizację gaśnic robiłem w ramach swoich uprawnień, bez dodatkowego wynagrodzenia. Teraz za legalizację gaśnic szpital płaci dodatkowo –mówił Andrzej Gala podczas rozprawy o przywrócenie do pracy 12 lipca br.
Dyrektor Jacek Kret w rozmowie z Gazetą Myszkowską twierdził, że koszty usług 2 firm i zatrudnionych na miejsce Gali pracowników nie są wyższe niż wynagrodzenie zwolnionego pracownika. Weryfikacja tych danych nastąpi zapewnie podczas rozprawy 23 X gdzie dyrektor Kret został wezwany w charakterze świadka.
Jarosław Mazanek
Napisz komentarz
Komentarze