(Myszków) W czwartek 28 czerwca pod blokiem przy ulicy Skłodowskiej znaleziono leżącego na chodniku 18-letniego Nikodema B. Chłopak, choć był w ciężkim stanie, jeszcze żył. Natychmiast trafił do myszkowskiego szpitala, gdzie nie udało się go uratować. Odniósł bardzo poważne obrażenia po upadku z dachu czteropiętrowego budynku. Czy było to samobójstwo? A może nieszczęśliwy wypadek? Tą tajemnicą młody chłopak z nikim już się nie podzieli.
18-letni Nikodem został znaleziony na chodniku przy jednym z bloków na ulicy Skłodowskiej około 7.30. Natychmiast wezwano pogotowie ratunkowe. Zanim przybyło usiłował go ratować lekarz z pobliskiego „Medicoru”. Chłopak z ciężkimi obrażeniami trafił do myszkowskiego szpitala. Tam zmarł. Po upadku z dachu czteropiętrowego budynku jego stan był krytyczny. Na miejscu gdzie został znaleziony, jego koledzy i koleżanki oraz sąsiedzi z bloku zaczęli zapalać znicze. Ułożono je w kształcie serca, pośrodku ktoś postawił zdjęcie Nikodema. Tyle wiadomo. Reszta to domysły, niepotwierdzone informacje zasłyszane od osób pojawiających się na miejscu tragedii. – Jeszcze rano koledzy byli u niego – patrzy na palące się znicze starszy mężczyzna, niedawny sąsiad chłopaka. – Dlaczego mógł to zrobić? – pytamy. Oczy niemal natychmiast zachodzą mu łzami, odpowiedzią jest wymowne kręcenie głową i wzruszenie ramionami. Pocztą pantoflową przekazywana jest w mieście informacja, że wcale nie musiało to być samobójstwo, a próba … przeskoczenia na sąsiedni, niższy o jedno piętro blok. Mówi się o zakładzie… To jednak tylko niepotwierdzone plotki, które wcale nie muszą mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Jak było naprawdę wyjaśnia policja i Prokuratura Rejonowa w Myszkowie. – By rozwiać wszelkie wątpliwości prowadzimy postępowanie. Czekamy na wyniki zarządzonej sekcji zwłok, które odpowiedzą m.in. na pytanie w jakim stanie znajdował się chłopak przed skokiem, czy był pod działaniem alkoholu albo środków odurzających. Zostaną też przesłuchane osoby, które w ostatnim czasie miały z nim kontakt. Na razie jest za wcześnie, by wypowiadać się wiążąco w tej sprawie. Na razie wszystko wskazuje na udaną próbę samobójczą – wyjaśnia Prokurator Rejonowy w Myszkowie Zbigniew Wytrych.
Pogrzeb Nikodema odbył się w niedzielę 1 lipca o godzinie 14.00. Uczestniczył w nim m.in. Przemysław Maszczyk, pod którego kierunkiem przez trzy lata chłopak szlifował swój bokserski talent. – Znałem Nikodema od 12 roku życia. To był taki fajny chłopak, zawsze zadowolony z życia. Pracowałem jako nauczyciel WF i zwróciłem na niego uwagę. Zapytałem czy chciałby boksować. Odparł, że jasne, że nie ma sprawy. Okazało się, że miał ogromny potencjał. Już po kilku miesiącach treningów zaczął wygrywać walki – wspomina Przemysław Maszczyk. Nikodem w 2010 roku występujący w kadrze śląska juniorów wygrał eliminacje do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Startował w silnie obsadzonym Turnieju o Czarne Diamenty. – To był olbrzymi talent, który poparty pracą mógł przynieść wielkie owoce. Miał zdolności, miał możliwości, zabrakło mu chyba tylko własnych chęci, samozaparcia. Jakiś czas temu odszedł z naszej sekcji, przestał chodzić na treningi. Wydaje mi się, że poszedł chyba „w złą stronę”. Wybrał kolegów, chciał być dorosły, odsunął się od nas wszystkich – dodaje P. Maszczyk. W związku ze śmiercią chłopaka jego były trener chce zrealizować pomysł, który przyszedł mu do głowy nad jego grobem: – Ktoś postawił na grobie zdjęcie. Chyba wydrukowane z Internetu i jakieś takie smutne. Tymczasem ja mam wiele zdjęć z Nikodemem. Z walk, z wyjazdów, nawet z Tomaszem Adamkiem. Chciałbym wywołać jedno z takich zdjęć i zanieść mu na grób. Zdjęcie, na którym widać go z podniesioną ręką po walce. Jako zwycięzcę. Bo takim go pamiętam.
Robert Bączyński
Napisz komentarz
Komentarze