(Lgota Górna) Trujące odpady znalezione 7 kwietnia br. na dzikim wysypisku śmieci pomiędzy Lgotą Górną, a Koziegłówkami nie zagrażają już środowisku. Zostały zabrane do utylizacji przez wyspecjalizowaną firmę. Łącznie wywieziono prawie 7 ton śmieci oraz prawie 3 tony ziemi, która mogła zostać skażona. Za akcję ich usunięcia zapłaci gmina, której władze już zapowiadają starania o zwrot poniesionych kosztów z budżetu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
Przypomnijmy: beczki i pojemniki z chemikaliami znalazł przejeżdżający w pobliżu wysypiska rowerzysta. Ponieważ wokół wysypiska roznosił się nieprzyjemny zapach - mężczyzna powiadomił o znalezisku policję, a ta straż pożarną. Na miejscu ujawniono około 20 beczek z substancjami chemicznymi oraz sporą ilość szklanych butelek z nieznaną zawartością. Większość porzuconych pojemników stanowiły plastikowe, 100 litrowe beczki, były też dwie 200 litrowe beczki metalowe. Część z nich była rozszczelniona, z otwartym wiekiem. Strażacy mogli zatem stwierdzić, że są to odczynniki chemiczne z jakiegoś laboratorium.
Jak informuje kierownik Referatu Gospodarki Gruntami, Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska w koziegłowskim magistracie Edward Kaczmarzyk, niebezpieczne odpady chemiczne zostały usunięte 13 i 14 kwietnia. Pracownicy firmy „Remondis” z Dąbrowy Górniczej wywieźli do utylizacji blisko 7 ton odpadów. Dodatkowo 16 kwietnia zabrano z Lgoty Górnej blisko 3 tony zanieczyszczonej ziemi. Władze gminy zdecydowały się dodatkowo usunąć zalegające na dzikim odpady komunalne. Teren został całkowicie oczyszczony 20 kwietnia. Termin zbiegł się z prowadzoną w tym dniu na terenie gminy Koziegłowy akcją jej sprzątania.
- Po spotkaniu z przedstawicielami m.in. Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach, Starostwa Powiatowego w Myszkowie, Straży Pożarnej i Policji z Myszkowa i Sanepidu podjęliśmy decyzję, że z uwagi na charakter odpadów, stwarzających zagrożenie dla środowiska, zdrowia i życia ludzi należy je bezzwłocznie usunąć. I tak też, w jak najszybszym możliwym terminie, to się stało – tłumaczy burmistrz Koziegłów Jacek Ślęczka. Za akcję usuwania toksycznych odpadów zapłaci gmina. Ile? Na razie jeszcze nie wiadomo. Władze gminy czekają m.in. na protokół z podania środków do utylizacji zastosowanych przez firmę. Już teraz władze zapowiadają, że o zwrot kosztów występować będą do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Katowicach. (rb)
CHOROŃ: ODPADY ZOSTANĄ SPALONE
Beczki z toksycznymi odpadami znalezione w Wielkanoc w chorońskich kamionkach zostały już dwa tygodnie temu usunięte. Wśród odpadów, które zostały przekazane do firmy utylizacyjnej „Remondis” z Dąbrowy Górniczej, znajduje się 10 ton beczek z zawartością, 380 kg pustych opakowań laboratoryjnych oraz 16,8 ton zanieczyszczonej ziemi. Odpady mają być spalone, a wstępny koszt ich utylizacji, które zgodne z prawem ma obowiązek pokryć gmina, to około 120 tys. zł. Władze gminy będą starały się o zwrot poniesionych kosztów.
Obecnie Urząd Gminy w Poraju czeka na wyniki badań próbek, które pobrali na miejscu zdarzenia pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
WODA MOŻE BYĆ ZANIECZYSZCZONA
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, badania potwierdziły zanieczyszczenie wody w jednej ze studni w Choroniu, pod względem bakteriologicznym, co nie musi mieć żadnego związku ze znalezionymi odpadami.
TSSE w Myszkowie na ten temat nie udziela oficjalnych informacji, tłumacząc, że badania nie zostały jeszcze zakończone. Niezależnie od tego, w dalszym ciągu obowiązuje wprowadzony przez wójta gminy Poraj Mariana Szczerbaka zakaz korzystania ze studni w obrębie Choronia i Dębowca. Mieszkańcy tych miejscowości mogą jednak czuć się bezpiecznie, ponieważ woda do ich kranów dostarczana jest z wodociągów. (AK)
Napisz komentarz
Komentarze